Odnośniki
- Index
- Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)
- Desiree Holt [Phoenix Agency 01] Jungle Inferno [EC Breathless] (pdf)
- Aubrey Ross [Enemy Embrace 05] Madam [EC Aeon] (revised) (pdf)
- Anna Leigh Keaton [Serve & Protect 01] Five Alarm Neighbor (pdf)
- Christle Gray Through Hell and High Water [Wild Rose] (pdf)
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 06] Manhounds of Antares (pdf)
- Celeste Jones The Long Arm of the Law And Other Short Stories [DaD] (pdf)
- Dr Who New Adventures 41 Zamber, by Gareth Roberts (v1.0) (pdf)
- Hakan Nesser [Inspector Van Veeteren 03] The Return (pdf)
- Antonia Pearce [Menage Amour 68] Tropic of Desire (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stu nóż, rewolwer lub truciznę i idą mordować tego, kto im podpadł. I nie czekają z tym
trzynaście lat! Tak długiej próby czasu nie przetrwa nawet najbardziej zawzięta nienawiść.
171
Ale z drugiej strony, gdzie są takie szpitale, które mają w ścianach tajemne przejścia
do pokoi ukrytych za nimi?
W domach wariatów, w sanatoriach dla nieuleczalnie chorych mogą być tajemne
przejścia ale tylko w ogarniętych gorączką umysłach najcięższych przypadków.
A przejścia, które odkryła Susan, nie były wytworem jej obłąkanej wyobrazni, tak jak
i ona sama nie była schizofreniczką, siedzącą w celi dla furiatów i wyobrażającą sobie,
że znajduje się w zwykłym szpitalu okręgowym w jakimś Willawauk. Ja naprawdę je-
stem w szpitalu okręgowym w Willawauk, do jasnej cholery! pomyślała. To wszystko
rozgrywa się naprawdę, a sekretne przejścia rzeczywiście istnieją.
Analizując ostatnie dni, Susan przypomniała sobie wydarzenia, które wówczas nie
wydały jej się istotne, ale które teraz wyglądały na bardzo ważne dla całej sprawy. Były
to wydarzenia, które powinny wzbudzić w niej czujność, szpital bowiem niekoniecznie
musi być szpitalem, tak jak personel medyczny niekoniecznie musi być personelem me-
dycznym.
Pierwszą poszlaką, że coś jest nie w porządku, było zachowanie Viteskiego.
W sobotę, gdy Susan obudziła się ze śpiączki, doktor Viteski był sztywny, nienatural-
ny, wyrazne zle się czuł w obecności pacjentki.
Gdy opowiadał jej o wypadku i o szpitalu, jego głos był taki drętwy, taki drewniany,
że Susan miała wrażenie, jakby Viteski recytował wyuczoną lekcję. Może dokładnie to
właśnie robił?
Siostra àelma również popeÅ‚niÅ‚a bÅ‚Ä…d. W poniedziaÅ‚ek, gdy po skoÅ„czonej zmia-
nie szykowała się do domu, powiedziała, że ma wieczorem randkę z mężczyzną tak do-
brze zbudowanym, że ledwie by się zmieścił w drzwiach. Dwa dni pózniej, kiedy Susan
zapytała, jak udała się randka, pielęgniarka przez chwilę nie wiedziała, o co chodzi.
Przez długą chwilę. Zbyt długą. Teraz Susan była najzupełniej pewna, że cała historyjka
o drwalu, kręglach i hamburgerach była niczym innym, jak wymyślonym na poczeka-
niu pustosłowiem, barwnym i obfitującym w szczegóły dla stworzenia pozorów praw-
dziwości. Potrafi to każdy dobry aktor. W rzeczywistości nie było żadnego zmysłowego
drwala, żadnej randki ani żadnych krÄ™gli. Biedna, siwiejÄ…ca àelma Baker nie przeżyÅ‚a
upojnej nocy pełnej namiętności. Romantyczna opowieść była improwizacją i udałaby
się do końca, gdyby pielęgniarka tak szybko nie zapomniała tego, o czym mówiła.
Susan zjadła zimną owsiankę i zabrała się do grzanki z kiełkami pszenicy, która
zdążyła już obeschnąć, ale tylko w tych miejscach, gdzie nie spłynął z wierzchu miód.
Następnie wypiła kilka łyków soku pomarańczowego.
Siniak, pomyślała, kontynuując śniadanie.
Siniak był kolejnym elementem, który powinien był wzbudzić jej podejrzenia. We
wtorek po południu, kiedy została uwięziona w windzie z czterema napastnikami, po-
czuła, jak Harch szczypie ją w ramię, a potem zauważyła siniaka, tuż nad łokciem. Susan
172
wmówiła sobie, że siniak pochodził od uderzenia w czasie ćwiczeń z panią Atkinson,
uderzenia, na które nie zwróciła uwagi, ale które jej podświadomość włączyła do ha-
lucynacji. Ale to nie było tak. Siniak to dowód na prawdziwość istnienia Harcha i jego
kompanów. Tak, jak mezuza, którą ze śladem po uderzeniu łączyło to, że oba te elemen-
ty, fragmenty rzekomej halucynacji, nie zniknęły wraz z domniemanymi zjawami.
Nagle Susan zrozumiała, dlaczego Harch uszczypnął ją tak mocno. Tu nie chodziło
o przyjemność z zadawania bólu. Uszczypnięcie nastąpiło na krótko przed tym, jak
Susan poczuła, że kręci jej się w głowie. Potem zemdlała. Zrozumiała teraz, że okrutne
uszczypnięcie miało odwrócić jej uwagę od ukłucia igłą. Harch ścisnął Susan tak mocno,
że aż popłynęły jej łzy. W tym samym czasie, nie czekając, aż ból minie, jeden z pozosta-
łych trzech mężczyzn zrobił jej zastrzyk. W ten sposób Susan nie poczuła wbijania igły.
Ale po co zastrzyk? Po to, żeby za pomocą narkotyku uśpić niesforną pacjentkę, która
nie chciała zemdleć na widok czterech zjaw. Zjawy musiały kiedyś w końcu odejść. Nie
mogły po prostu wyparować, bo nie były ani halucynacją, ani prawdziwymi, niemate-
rialnymi duchami, które rozpływają się w obłokach pary. Dlatego Susan musiała utra-
cić na chwilę świadomość i pozwolić sobowtórom na tajemnicze zniknięcie godne mar
nocnych.
Susan zrobiła przerwę w rozmyślaniach, ponieważ zamierzała zabrać się do słodkiej
bułeczki z polewą cytrynową. Wsadziła ją do ust i podwinęła rękaw szpitalnej koszu-
li. Siniak wciąż był na ramieniu, miał teraz żółtawy odcień. Zaczęła dokładniej przypa-
trywać się skórze dookoła, ale od tamtej sceny w windzie minęło zbyt wiele czasu, żeby
można było teraz znalezć drobny ślad po ukłuciu igłą.
Niewątpliwie prześladowcy popełnili jeszcze wiele innych błędów, których jednak
Susan nie zauważyła. Bo przecież gdyby sobowtór Harcha nie zgubił w łazience przez
nieuwagę mezuzy Jerry ego, to Susan nie miałaby podstaw do snucia tak nieprawdopo-
dobnych teorii, nie nabrałaby żadnych podejrzeń, nie spojrzałaby na minione dni z in-
nej perspektywy i nie zwróciłaby uwagi na potknięcia personelu.
Ale i tak konspiratorzy radzili sobie do tej pory całkiem niezle, można nawet powie-
dzieć, że działali wyjątkowo sprawnie i błyskotliwie.
Lecz kim byli ci ludzie? Kto zainwestował tyle energii, czasu i pieniędzy w to prze-
myślane do ostatniego szczegółu przedstawienie? I w jakim celu?
Czego oni ode mnie chcÄ…, na Boga?!
To na pewno coś więcej niż tylko zemsta. Co do tego nie ma wątpliwości. To coś po-
ważniejszego i... straszniejszego.
Obleciał ją blady strach i osiadł ciężko na żołądku. Mimo to dokończyła bułeczkę,
niezbędne paliwo do prawidłowego funkcjonowania; naładowała się energią, by lepiej
stawić czoło trudnościom, które ją dzisiaj niewątpliwie czekały.
173
Powoli, acz niechętnie uzmysławiała sobie rolę, jaką miał do odegrania w całym tym
przedsięwzięciu Jeffrey McGee. Słodka bułeczka, którą jadła na deser, zaczęła jej smako-
wać jak gorzkie migdały. O mało się nią nie udławiła.
Nie istniała możliwość, żeby Jeff nie wiedział, co tu z nią robią.
McGee był częścią całej intrygi.
Był jednym z nich, kimkolwiek by oni byli.
Susan straciła apetyt i nie mogła dokończyć deseru, choć wiedziała, że musi jeść, by
zachować siły, zwłaszcza teraz, kiedy okazało się, iż choroba nie jest jej jedynym prze-
ciwnikiem. Widok jedzenia powodował u niej odruch wymiotny, odstawiła więc tackę
na bok.
Zaufała draniowi.
Oszukał ją.
Pokochała go.
Aadnie ją wykorzystał!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]