Odnośniki
- Index
- BIOLOGICZNE I MEDYCZNE PODSTAWY ROZWOJU I WYCHOWANIA cz. I Andrzej Jaczewski
- Andrzej Lisowski MĂłj pierwszy pies [PL] [pdf]
- Andrzejewski Jerzy Ĺad serca
- Braunbeck Gary A Miasto trumien
- Feliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla mśÂodzieśźy
- 0167. Winters Rebecca Rezerwat miśÂośÂci
- Lucio_Anneo_Seneca Tratados_morales
- Az ajanlat Katie Ashley
- Christine Feehan Mroczna Seria 12 Dark Melody
- verne_indes_noires
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
>>Prowad cie mnie, gdzie bym móg wypocz !
o do ratusza, mimo dwóch spalonych domów i z upionej siedziby
pana de Vielle. Kiedy tamt dy przeje , powiedzia : >>Czy pan
de Vielle yje?
odpar m nie: >>Pan de Vielle nie yje, bo pad ofiar wielkiej z ci
w Arras
pyta ..."
Tyle mi opowiedzia Piotr de Moyes, który uczestniczy w Radzie
tamtej nocy.
W imi Ojca i Syna, i Ducha wi tego. Amen. Panowie! Wystawcie
sobie my li tych ludzi, gdy czekali u bramy Trinite, a potem prowadzili
ksi cia do ratusza. Bez w tpienia, gdy tylko nadesz a wiadomo , e
Dawid zbli a si do miasta, zrozumieli, i nic ich ocali nie mo e.
Znaczy, e wzi li na siebie ca e to diabelstwo.
Kiedy cz owiek czyni z o lub dobro - mog nim kierowa aski
Boga albo pokusy szatana. Lecz w godzinie, gdy mu przyjdzie wyp aci
uczynki - pozostaje sam jeden, opuszczony przez niebo i piek o. Tak
wi c i Rada miasta Arras sz a od ratusza ku bramie Trinite, d wigaj c
na swych ramionach wszystkie zbrodnie. I nikt si nie ul , nikt nie
aga zmi owania, nikt tak e nie wypiera tego, co si sta o. A przecie
mogli, przecie mogli! Je li si powo ywali na swoj wiar w tych
okrutnych dniach, to bez adnej ujmy mogli si na ni powo przed
obliczem ksi cia. A jednak nie uczynili tego. Wida stracili wszelk
wiar i zrozumieli u kresu, e ich Pan Bóg wraz z diab em wyszydzili
pospo u, oddaj c wiatu na ur gowisko. Przez tyle dni i nocy dzier yli
w swych r kach tarcz Opatrzno ci, ufni, e ich przed wszystkim
obroni. Lecz gdy si okaza a zwyk cierk lnian , namok od
niewinnej krwi - odrzucili j precz, aby samotnie stawi czo a dalszej
egzystencji.
Có z tego, e byli winni, je li byli winni tak bardzo rozpaczliwie
i ka dy oddzielnie? Nie mogli zazna wi kszej kary jak to ca e oszustwo
rzekomych przeznacze , którym si kierowali w dobrej wierze. U bra-
my Trinite stali nadzy i do tego stopnia poranieni, e nie mieli ju
ochoty, by w pokorze wyzna swoje winy. Ja nawet my , e nie
czuli si winni w tym rozumieniu, jakie móg by im przypisa cz o-
wiek obcy. Bo nie czuli si winni swych czynów, lecz raczej dobrej
wiary, która nimi kierowa a. Je li gadali ze swym sercem, to nie
pytali siebie: "Czemu zabija niewinnych?", lecz chyba pytali-
Czemu wierzy , e godzi si zabija drugich ludzi w Arras?" I nie
by o ju dla nich wa ne, czy ów nieszcz sny Celus rzuci kl tw na dom
Damasce czyka, ale to tylko, czy godzi o si tak okrutnie post pi
z Celusem...
Ach, panowie! Ci ludzie z Rady nigdy nie byli równie m ni i pi kni
jak w nie owej nocy, gdy otwarto bram Trinite i Dawid wjecha
w mury Arras... Cho jeszcze wcale nie pojmowali, jak straszna spotka
ich kara.
Czekali na ni d ugo, mozol c si z sob . Dawid wjecha do miasta
i ju nazajutrz rano zapowiedzia , e w pierwsz niedziel zostanie
odprawiona uroczysta msza wi ta, a wraz z ni odpuszczenie grze-
chów. Wi c Arras sposobi o si do tej uroczysto ci, a cz onkowie Rady
rozumieli, e przyjdzie im pó niej odpowiada przed s dem biskupim.
Na razie chodzili wolno, lecz prawd mówi c - nigdzie ich wida nie
by o. Schowali si w domostwach, zawarli drzwi na g ucho i ka dy by
bardzo samotny.
Ale pierwszej niedzieli nie odby a si uroczysto , bowiem w przed-
dzie wielebny Albert odda dusz Bogu. Jak umiera - ju em wam
powiedzia !
Tak wi c, cho dzie mia by radosny - okaza si obny. Dawid
poleci uczyni przepyszny pochówek. I có na to, panowie, powiecie,
e nieprzeliczone t umy przysz y egna Alberta? "Oto odszed pan,
który b dzi , lecz wierzy ..." - mówili ludzie. Chowano wielebnego
ojca u Trójcy Przenaj wi tszej, w niszy przy wielkim o tarzu. Jego cia o
sta o si ogromne, a cho przysz y dni bardzo ch odne, do tego stopnia,
e noc trzyma lekki mróz i szre pokrywa a dachy ko cio ów - to
przecie okrutnie cuchn o i odpada o kawa kami. Przebrzyd a ciecz
czy a si z wszystkich cz onków Alberta. Byli ludzie, którzy mówili,
e to diabe szuka sobie uj cia, ale nikt tego nie s ucha . "Pan Albert-
powiadali obywatele - by bardzo nieszcz liwym cz owiekiem, gdy
zbyt mocno wierzy ..." Wi c go chowano z powag . Nie by o tam
mi ci ani zgryzoty, lecz w nie powaga i jakie wielkie skupienie
ca ego miasta Arras, którego obcy ludzie nigdy nie pojm .
Zamurowano cia o Alberta w niszy przy o tarzu. Przyszli ludzie od
tej roboty, bardzo nie lubiani, yj cy za murami, z dala od innych.
Kud aci, z d ugimi brodami, w lnianych koszulach i boso. Ale, inaczej
ni zwykle w podobnych razach, nikt od nich nie stroni i nie egna
si krzy em wi tym, gdy szli blisko. Niektórzy obywatele dawali
nawet grosze owym mularzom, mówi c: "Murujcie zacnie, bo to by
biedny i bardzo nieszcz liwy pan, wi c niech spoczywa wygodnie.
Gdy murowali nisz , bi y dzwony, a t um w milczeniu odmawia
pacierze.
Tak wi c dopiero w drug niedziel Dawid odprawi wielk msz
i og osi uniewa nienie procesów, a noc byli my przy uczcie. I wtedy
nie do mnie przepi , mówi c, e nikt nie jest szcz liwy. Wiedzia-
em, ku czemu zmierza. Mia przed pó noc odprawi s dy nad
cz onkami Rady. Polecono im stawi si na dziedzi cu ratusza, lecz
ka dy przyby wolno, bez adnej stra y.
Wreszcie ksi wsta i powiedzia , aby my z nim razem poszli na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]