Odnośniki
- Index
- Christine Feehan Dark 05 Dark Challenge
- Fred Saberhagen The Book of the Gods 05 Gods of Fire and Thunder
- Aubrey Ross [Enemy Embrace 05] Madam [EC Aeon] (revised) (pdf)
- John Ringo Alldenata 05 The Hero (with Williamson, Michael)
- Alan Dean Foster Commonwealth 05 Sentenced to Prism
- Godeng Gert Krew i Wino 05 Palec Kasandry
- Laurie King Kate Martinelli 05 The Art Of Detection
- 05 Bloody Bones Anita Blake
- Brian Lumley Necroscope 05 Deadspawn
- Jennifer Sturman [Rachel Benjamin Mystery 04] The Hunt
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hannah, to jest Myrnin. Jakby mój szef.
Shane podszedł bliżej.
- Ten, który zabrał cię na bal? A potem zostawił, żebyś umarła?
- No... no, tak.
- Tak myślałem.
Uderzył wampira w twarz. Myrnin, zaskoczony, zatoczył się i wpadł na metalowe skrzynki. Warknął.
Shane wyjął z tylnej kieszeni drewniany kołek i się zamachnął.
- Nie! - Claire wskoczyła pomiędzy nich, machając rękami. - Nie, naprawdę, to nie tak.
Uspokójcie się wszyscy, proszę.
- Właśnie - dodał Myrnin. - Mam dość dzgania na jeden dzień. Rozumiem twoją potrzebę, by ją
pomścić, chłopcze, ale Claire potrafi sama bronić swojej czci.
- Sama bym tego lepiej nie ujęła. Proszę, Shane. Przestań.
Myrnin jest nam potrzebny.
- Tak? Do czego?
- Bo może wie, co się dzieje z wampirami.
- Ach, o to chodzi - rzucił Myrnin tonem, który sugerował,
że wszyscy, którzy jeszcze na to nie wpadli, są skończonymi
idiotami. - Zostali wezwani. To sygnał, który przyzywa do ciebie wszystkie wampiry, które zaprzysięgły
ci lojalność poprzez wymianę krwi. Kiedyś tak się zbierało armię na wojnę.
- Och - wykrztusiła Claire zdumiona. - Więc... dlaczego na
ciebie to nie działa? I na pozostałe wampiry w tym budynku?
- Wygląda na to, że twoje leki mnie uodparniają. Czuję ten
zew, oczywiście, ale nie mam wrażenia, że dotyczy mnie osobiście. To dość interesujące. Pamiętam,
jakie to jest wrażenie, jak atak paniki. A jeżeli chodzi o tamtych, to cóż, oni nie wymienili krwi.
- Nie?
- Nie. To istoty gorszego gatunku. Nieudany eksperyment,
prawdę mówiąc. - Odwrócił wzrok. W głowie Claire pojawiło się potworne podejrzenie.
- Czy to sÄ… ludzie? Zwyczajni ludzie?
- Nieudany eksperyment - powtórzył. - Claire, jesteś naukowcem. Wiesz, że nie wszystkie
eksperymenty siÄ™ udajÄ….
Myrnin im to zrobił, szukając lekarstwa na chorobę wampirów. Zmienił ich w coś pośredniego między
wampirem a człowiekiem. Nie należeli do żadnej społeczności.
Nic dziwnego, że się tu ukrywają.
- Nie patrz tak na mnie. To nie moja wina, że proces nie
przebiegł do końca tak, jak powinien. Nie jestem potworem.
Claire pokręciła głową.
- Czasem jesteÅ›.
Eve była cała - zmęczona i roztrzęsiona, ale cała.
- Nie zrobił tego, wiecie - powiedziała i przyłożyła dwa pal-ce do gardła. - Jest właściwie miły,
jak już się przyzwyczaisz do
jego obłędu. Chociaż to nie takie łatwe.
Claire wiedziała, że do tego się nie da przyzwyczaić. Do końca się nie da. Ale musiała przyznać, że
Myrnin zachowywał się bardziej szarmancko, niż można by się spodziewać.
Noblesse oblige. Może rzeczywiście czuł się zobligowany.
Pomieszczenie, w którym umieścił Eve, było kiedyś magazynem. Miało solidne ściany i tylko jedne
drzwi, które zablokował zgiętą rurą. Shane'owi nie podobało się to wszystko.
- A gdyby coś ci się stało? - zapytał, gdy Myrnin odginał
rurę, jakby to był lut, a nie żelazo. - Zostałaby tu zamknięta,
sama, bez możliwości ucieczki. Umarłaby z głodu.
- To - stwierdził Myrnin - mało prawdopodobne. Pragnienie zabiłoby ją w ciągu czterech dni,
jak sądzę. Nie miałaby szans umrzeć z głodu. - Zauważył wzrok Claire i uniósł brwi. - Co?
- Chyba nie zrozumiałeś.
Monica cały czas trzymała się Claire, co było dość irytujące. Co rusz rzucała nerwowe spojrzenia na
Shane'a, a Myrnin wyraznie wzbudzał w niej strach, co chyba było zasadne. Ale przynajmniej się
zamknęła i nawet pojawienie się kolejnego szczura, równie wielkiego i w dodatku albinosa, nie
sprowokowało jej do krzyku.
Eve nie była jednak zadowolona z jej widoku.
- Chyba żartujecie - rzuciła, patrząc najpierw na nią, a potem na Shane'a. - I ty się na to
godzisz?
- Godzisz się" to za dużo powiedziane. Toleruję. - Hannah, która stała obok niego, się
roześmiała. - Tak długo, jak się nie odzywa, mogę udawać, że jej tu nie ma.
- Tak? Ja nie mogę. - Eve spojrzała na Monice. Córka burmistrza odwzajemniła spojrzenie. -
Claire, powinnaś przestać zbierać odpadki. Nie wiesz, gdzie to wcześniej było.
- I kto tu mówi o odpadkach - odgryzła się Monica. Sama jesteś społecznym marginesem.
- Lepsze to niż być zdzirą.
- Dziwka!
- Chcesz wrócić do swoich nowych przyjaciół? - warknął
Shane. - Tych bardzo bladych i wygłodniałych? Bo wierz mi, że rzucę im twój kościsty tyłek na
pożarcie, jeżeli się zaraz nie zamkniesz, Monica.
- Nie bojÄ™ siÄ™ ciebie, Collins!
Hannah wywróciła oczami i uniosła lekko lufę strzelby.
- A mnie?
To definitywnie zakończyło sprzeczkę. Myrnin, oparty o ścianę, z ramionami skrzyżowanymi na piersi,
z zainteresowaniem przyglądał się całej scenie.
- Twoi przyjaciele - zwrócił się do Claire - są tacy... barwni. Pełni energii.
- Odczep się od moich przyjaciół. - Nie żeby to dotyczyło
Moniki, ale co tam.
- Och, nie miałem na myśli nic złego. - Wampir położył
dłoń na sercu i jakoś zdołał przez chwilę wyglądać jak niewiniątko, co nie było łatwe, biorąc pod
uwagę jego strój a la lord
Byron na popijawie. - Po prostu tak długo przebywałem z dala
[ Pobierz całość w formacie PDF ]