Odnośniki
- Index
- Alan Dean Foster Commonwealth 05 Sentenced to Prism
- Foster, Alan Dean Damned 1 Call to Arms
- Alan Dean Foster Obcy Decydujące Starcie
- Foster, Alan Dean Spellsinger 5 The Paths of the Perambulator
- Foster, Alan Dean Icerigger 3 Deluge Drivers
- Alan Dean Foster Glory Lane
- Alan Dean Foster The Hour Of The Gate
- Space Opera Alan Dean Foster
- Foster, Alan Dean Life Form(1)
- Foster, Alan Dean Quozl
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jesteś Mitchem, ale nie tym Mitchem, którego znałem.
To dobry poczÄ…tek.
Jest w tobie coÅ›... nie wiem, kim jesteÅ›.
Jestem mężem. Kultywuję. Ocalam.
Co to ma znaczyć?
Nie sądzę, żebyś to zrozumiał.
Muszę iść do ubikacji.
Nie krępuj się.
Zaraz popuszczę. Naprawdę muszę się odlać.
Mnie to nie przeszkadza.
Chcesz powiedzieć, że mam to zrobić tutaj?
Trochę nabrudzisz, ale tak będzie najlepiej.
Nie rób mi tego, brachu.
Nie mów do mnie brachu".
Nadal jesteÅ› moim bratem.
Biologicznie.
Człowieku, to nie jest w porządku.
Nie, to nie jest w porzÄ…dku.
Nogi krzesła zdrapały dużo więcej szkliwa z płytek pod-
łogi. Dwie były popękane.
Gdzie trzymasz gotówkę? zapytał Mitch.
Nie poniżałem cię w ten sposób.
Przekazałeś mnie zabójcom.
Ale przedtem cię nie upokarzałem.
Powiedziałeś, że zgwałciłbyś moją żonę i dopiero po-
tem zabił.
Tak się tego uczepiłeś? Przecież już to wyjaśniłem.
Anson tak gwałtownie starał się oderwać krzesło od
pralki, że gruby pomarańczowy kabel wygiął jej metalową
obudowÄ™.
Gdzie trzymasz gotówkę, Anson?
Mam... no nie wiem... może kilkaset dolarów w portfe-
lu.
Nie jestem idiotą. Nie rób sobie jaj.
To kurewsko boli poskarżył się łamiącym głosem
Anson.
Co takiego?
Ręce. Rwą mnie ramiona. Pozwól mi zmienić pozycję.
Załóż kajdanki z przodu. To istne tortury.
Nadąsany Anson wyglądał jak duży mały chłopczyk.
Chłopczyk o wyrachowanym, gadzim umyśle.
Najpierw porozmawiamy o gotówce powiedział Mi-
tch.
Myślisz, że jest tu gotówka, dużo gotówki? Nie ma.
Jeśli prześlę pieniądze przelewem, nigdy już nie zobaczę
Holly.
Niekoniecznie. Nie zależy im na tym, żebyś poskarżył się
gliniarzom.
Nie będą chcieli, żeby zidentyfikowała ich w sądzie.
Campbell może ich przekonać, żeby ją uwolnili.
Każąc pobić ich matki i zgwałcić siostry?
Chcesz ją odzyskać czy nie?
Zabiłem jego dwóch ludzi. Myślisz, że mi pomoże?
Niewykluczone. Teraz może cię nawet darzyć sza-
cunkiem.
Bez wzajemności.
Człowieku, nie możesz tak surowo oceniać ludzi.
Mam zamiar powiedzieć porywaczom, że będą musieli
osobiście odebrać pieniądze.
Nie zgodzÄ… siÄ™.
Musisz mieć gdzieś gotówkę upierał się Mitch.
PieniÄ…dze dajÄ… odsetki, dywidendy. Nie wsadzam ich
do materaca.
Czytałeś te wszystkie opowieści o piratach.
I co z tego?
Utożsamiałeś się z nimi, uważałeś, że są cholernie faj-
ni.
Człowieku, proszę, pozwól mi iść do łazienki. Na-
prawdę jestem w krytycznej sytuacji wy stękał Anson,
krzywiąc się, jakby go bolało.
Teraz to ty jesteś piratem. Masz nawet własny statek i
możesz prowadzić interesy z morza. Piraci nie wpłacają
pieniędzy do banku. Lubią ich dotykać, lubią na nie pa-
trzeć. Zakopują je, żeby mieć do nich łatwy dostęp, kiedy
odwróci się od nich szczęście.
Mitch, proszę, człowieku, pęka mi pęcherz.
Owszem, pieniądze, które zarobiłeś na konsulta-
cjach, idą do banku. Ale zapłata za coś... jak to ująłeś... w
bardziej oczywisty sposób nielegalnego", na przykład z pra-
cy, którą wykonałeś z tymi facetami, a potem oszukałeś ich
przy podziale, nie idzie do banku. Nie zapłaciłeś od niej
podatku.
Anson nie odezwał się.
Nie pójdę z tobą do twojego gabinetu i nie będę patrzy-
Å‚, jak likwidujesz przez Internet fundusze i zlecasz przelew.
Jesteś ode mnie większy. I zdesperowany. Nie dam ci szan-
sy na odwrócenie sytuacji. Będziesz siedział na tym krze-
śle, aż to się skończy.
Zawsze mogłeś na mnie liczyć powiedział oskar-
życielskim tonem Anson.
Nie zawsze.
Mam na myśli dzieciństwo. Mogłeś na mnie zawsze li-
czyć, kiedy byliśmy dziećmi.
Tak się składa odparł Mitch że mogliśmy na sie-
bie wzajemnie liczyć.
Owszem. Zgadza się. Byliśmy prawdziwymi braćmi.
Możemy do tego wrócić zapewnił go Anson.
Czyżby? Jak to sobie wyobrażasz?
Nie mówię, że to będzie łatwe. Na początek musimy
szczerze porozmawiać. Dałem dupy, Mitch. To, co ci zrobi-
łem, było straszne. Byłem pod działaniem narkotyków,
człowieku, i pomieszało mi się w głowie.
Nie byłeś pod działaniem żadnych narkotyków. Nie
zwalaj na nie winy. Gdzie jest gotówka?
Przysięgam ci, że brudne pieniądze można wyprać,
brachu. One też trafiają do banku.
Nie wierzÄ™ ci.
Możesz mnie przypiekać, ale to nie zmieni prawdy.
Może powinieneś się nad tym jeszcze zastanowić.
Nie ma tu się nad czym zastanawiać. Jest jak jest. Mi-
tch zgasił światło.
Nie rób tego powiedział żałosnym tonem Anson. Mi-
tch przestąpił próg, zamknął za sobą drzwi i zostawił
swojego brata w ciemności.
238
47
Zaczął od strychu. Wchodziło się tam po rozkładanej
drabince przez właz w garderobie przy głównej sypialni.
W przyćmionym świetle dwóch gołych żarówek widać by-
ło pajęczyny w narożnikach krokwi.
Spod okapów dochodziło wściekłe dyszenie, poświstywa-
nie i posapywanie, jakby strych był klatką z kanarkami, a
wiatr żarłocznym kotem.
Wiatr Santa Ana miał tak niespokojną naturę, że nawet
pająki wspinały się nerwowo po swoich sieciach.
Strych był pusty. Mitch chciał się cofnąć, ale w ostatniej
chwili coś go tknęło.
Podłoga była kryta sklejką. Anson nie ukryłby chyba
grubej gotówki pod płytą sklejki przybitą szesnastoma
gwozdziami do podłoża. W awaryjnej sytuacji niełatwo by-
łoby mu ją odzyskać.
Mimo to Mitch przespacerował się po strychu, słuchając
własnych kroków i garbiąc się, żeby nie zaczepić głową o
niższe krokwie. Miał dziwnie profetyczne wrażenie, że zaraz
coÅ› odkryje.
Jego uwagę przyciągnął jeden z gwozdzi. Inne były przy-
bite płasko do sklejki, ten jeden wystawał z niej na wyso-
kość jednej czwartej cala.
Ukląkł przed gwozdziem, żeby mu się lepiej przyjrzeć.
Główka była szeroka i płaska. Sądząc po jej rozmiarach i
grubości trzonka, gwózdz miał co najmniej trzy cale długo-
ści.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]