Odnośniki
- Index
- Dean R Koontz Moonlight Bay 1 Fear nothing
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 06] Manhounds of Antares (pdf)
- Koontz Dean R Pieczara gromow (pdf)
- Koontz Dean TIK TAK
- Koontz R. Dean Maz
- 07 McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 06 Starcie DemonĂłw
- Alan Dean Foster Commonwealth 05 Sentenced to Prism
- Foster, Alan Dean Damned 1 Call to Arms
- Foster, Alan Dean Spellsinger 5 The Paths of the Perambulator
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lepsza; wygrywała trzy do jednego. W wolnych chwilach, kiedy nie dowcipkowali i nie narzekali,
sterowali promem.
- Zwrot przed końcowym podejściem - mówiła Ferro. - Od siedem - zero - dziewięć. Schodzę.
- Jak zejdziesz na dobre, przyniosÄ™ ci kwiatki - mruknÄ…Å‚ Spunkmeyer. Stary lotniczy dowcip.
Ferro puściła go mimo uszu.
- Uważaj na swój ekran. Nie mogę tego bydlaka prowadzić i gapić się jednocześnie na
wskaznik ukształtowania terenu. Zaraz wpakujesz nas w jakąś górę. - Chwila ciszy. - Gdzie jest ta
cholerna latarnia kierunkowa?
- U mnie cisza - odrzekł spokojnie Spunkmeyer. Pewnie siadła razem z całą siecią.
- Co ty pieprzysz? Latarnie i markery mają niezależne zasilanie.
- Jasne. To sama jej sobie poszukaj.
- Szlag by to... Zaraz zobaczÄ™ kogoÅ› wymachujÄ…cego czerwonÄ… chorÄ…giewkÄ….
Cisza. Nikt z grupy Gormana nie wydawał się zaniepokojony czy zdenerwowany. Ferro i
Spunkmeyer lądowali już w gorszych warunkach i zawsze siadali mięciutko niczym piórko przy
bezwietrznej pogodzie.
Znów usłyszeli głos Ferro.
- Wiatr zelżał. Latawce można puszczać. Postaramy się go utrzymać przez chwilę w
maksymalnie stabilnej pozycji, żebyście mogli rozpakować swoje zabawki.
Nagłe poruszenie wśród żołnierzy. Ostatnie przygotowania przed lądowaniem. Gorman rozpiął
uprząż i ruszył przejściem do centrum dowodzenia taktycznego w przedniej części transportera. Nie
chcąc przeszkadzać żołnierzom, Burke i Ripley poszli za nim.
Wcisnęli się do niewielkiego pomieszczenia. Gorman usiadł za konsoletą. Burke stanął za
fotelem i mógł teraz zaglądać porucznikowi przez ramię. Ripley odnotowała z zadowoleniem, że
jeśli chodzi o sprawność techniczną, Gormanowi niczego na szczęście nie brakowało. Wyraznie mu
ulżyło i cieszył się, że wreszcie ma coś do roboty. Niczym organista wydobywający dzwięki z
klawiszy i pedałów, ożywiał palcami kolejne wskazniki i ekrany.
Z kabiny promu doszedł ich głos Ferro. Pobrzmiewała w nim delikatna nutka triumfu.
- Namierzyłam w końcu tę latarnię. Sygnał jest słaby, ale wyrazny. I rozchmurzyło się trochę.
Można przejść na optyczną. Widzimy Hadley.
- I jak wygląda? - rzucił do mikrofonu Gorman.
- Jak reklamówkach - odrzekła z ironią. - Najpiękniejszy zakątek w Galaktyce. Nic tylko
przyjeżdżać tu na wakacje. Masywne budowle, zapuszczone. Jest kilka świateł, więc tu i ówdzie
mają jednak jakieś zasilanie. Z tej odległości trudno powiedzieć, czy to zwyczajne lampy, czy
światła ostrzegawczo-awaryjne. Zresztą niewiele ich tam. Może trafiliśmy na porę snu. Tak czy
siak, wolę już dwa tygodnie na Antarktydzie.
- Spunkmeyer? A twoje wrażenia?
- Będziecie musieli uważać na wiatr, to na pewno. Z tego, co widzę, nikt ich chyba nie
zbombardował. Budowle wydają się nietknięte. Ale patrzymy z góry, światło jest kiepskie, mogę się
mylić. Jesteśmy tu zbyt zajęci, żeby uruchomić skaner i dokładnie przeczesać teren. Bardzo nam
przykro.
- Nic nie szkodzi. Zajmiemy się tym osobiście.
Gorman przeniósł wzrok na rzędy monitorów. Im bliżej lądowania, tym wydawał się
pewniejszy siebie. Może ma tylko lęk wysokości...? - zastanawiała się Ripley. Jeśli tak, będzie
mogła wreszcie odetchnąć.
Oprócz monitorów taktycznych w konsoletę wbudowano kilkadziesiąt maleńkich ekraników, po
dwa na każdego żołnierza. Pod wszystkimi widniały tabliczki z nazwiskami. Rząd górny
przekazywał obraz z kamer zamocowanych na hełmach bojowych. Dolny wyświetlał informacje o
stanie organizmu: EEG, EKG, częstotliwość oddechu, puls, ostrość widzenia i tak dalej.
Nadzorujący monitory dysponował taką ilością danych, że w każdej chwili mógł bezbłędnie ustalić,
a w jakim stanie psychofizycznym znajduje się dany żołnierz.
Nad podwójnym rzędem maleńkich ekraników, nieco z boku, usytuowano monitory większe,
dzięki którym pasażerowie transportera mogli oglądać wszystko to, co działo się wokół pojazdu.
Gorman wcisnął kilka przycisków. Ukryte czujniki pisnęły i posłusznie zareagowały na
komendÄ™.
- Wygląda niezle... - mruknął ni to do siebie, ni do obserwujących go cywilów. - Przygotować
siÄ™.
Ripley z miejsca wypatrzyła, że strzałki wskazników ciśnienie krwi ani drgnęły, co było
zdumiewające. A puls żadnego z żołnierzy nie przekraczał siedemdziesięciu pięciu uderzeń na
minutÄ™!
Na jednym z monitorów zamiast wnętrza transportera widać było niewyrazne pasy zakłóceń.
- Drake, sprawdz swoją kamerę - rozkazał Gorman. - Nie mam obrazu. Frost, pokaż mi Drake'a.
Może to jakieś uszkodzenie zewnętrzne.
Obraz na monitorze Frosta zmienił się, pokazując osłoniętą hełmem twarz operatora elpeemu.
Drake grzmotnął się w głowę zasilaczem. Jego ekran natychmiast ożył.
- Teraz w porządku. Daj mi panoramę. Obróć się trochę.
Drake obrócił się.
- Wpadliśmy na to jeszcze w szkółce - tłumaczył obserwującemu go dowódcy. - Trzeba tylko
pamiętać, żeby uderzyć w lewą stronę hełmu, bo inaczej nie działa.
- A jeśli uderzysz w prawą? - spytała ciekawie Ripley.
- Przeładujesz czujnik regulujący ciśnienie wewnętrzne - odrzekł. - Takie maleństwo, które
utrzymuje ci hełm na głowie, - Drake uśmiechnął się do kamery krwiożerczym uśmiechem. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]