Odnośniki
- Index
- Anders Wivel Security Strategy and American World Order, Lost Power (2008)
- Current Clinical Strategies, Outpatient and Primary Care Medicine (2005); BM OCR 7.0 2.5
- London Julia Siostry Cabot 01 Plan uwodzenia
- dlaczego
- Laurie King Mary Russel 08 Locked Rooms
- Catherine Spencer Tempting Lucas (pdf)
- Ashley Brooke [Beautiful Liars 01] Submission (pdf)
- Draka 04 Drakon, S. M. Stirling
- Msza za miasto Arras Andrzej Szczypiorski
- Transmisja danych i sieci komputerowe
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciała jego uprzejmości, pragnęła, by ją kochał, żeby myślał tylko o niej.
- Zapomnijmy o tym, co się stało - zaproponowała, choć nie bardzo wierzyła,
że uda jej się usunąć to z pamięci. - Przecież to nie takie trudne - dodała, starając
się wypaść jak najbardziej przekonywająco.
S
R
Przez dłuższą chwilę przypatrywał jej się w milczeniu.
- Musimy porozmawiać, Bianko - stwierdził szalenie poważnie. - Czy może-
my się zobaczyć jutro?
- A nie umówiłeś się na jutro z Sarą? - wyrwało jej się niepotrzebnie.
- Przestań! - żachnął się. - Nie słyszałaś, co mówiłem?! Sądziłem, że mi
wreszcie uwierzyłaś. Jeszcze raz ci mówię, że Sara i ja jesteśmy tylko i wyłącznie
przyjaciółmi. Zapomnij o tym, co ci powiedział Don. Naprawdę nie mam romansu
z jego żoną!
Teraz już mu wierzyła, nie miała najmniejszych wątpliwości, iż nic poza
przyjaznią nie łączyło go z Sarą, ale udawała, że nadal go podejrzewa, bo nie mogła
się przecież przyznać, że jest zazdrosna z powodu jego uczuć do nieżyjącej żony!
- Wiem, że Sara zażądała rozwodu, ale wierz mi, że nie mam z tym nic
wspólnego - zapewniał. - Jestem pewien, że mimo wszystko nadal kocha Dona.
Zajmuje się Lisą nie ze względu na mnie, ale dlatego, że kocha dzieci i tęskni za
swoimi, które właśnie wyjechały. Musisz mi uwierzyć, Bianko! - Postał jej błagalne
spojrzenie. - Pewnie jesteś już tak przyzwyczajona do kłamstw Dona, że wydaje ci
się, że każdy mężczyzna to kłamca.
- Dziwi cię to? - westchnęła.
- Oczywiście, że nie. Jestem raczej zdumiony tym, że tak długo to wytrzyma-
łaś. Nie rozumiem, czemu już dawno nie zmieniłaś pracy.
- Może właśnie nadszedł czas, żeby to zrobić - przyznała. - Kiedy to wszystko
się skończy, poszukam sobie innej pracy, a kiedy znajdę coś godnego uwagi, złożę
wymówienie.
- Cieszę się. - Uśmiechnął się lekko. - Jesteś blada jak ściana, lepiej się połóż i
wyśpij porządnie - poradził. - Wrócę jutro rano.
To powiedziawszy, pochylił się, by pocałować ją w czubek głowy, po czym
szybko wyszedł.
S
R
Gdy zamknęły się za nim drzwi, Bianka opadła z powrotem na łóżko i zalała
się łzami. Przez tyle lat starała się trzymać z daleka od mężczyzn, którzy mogli za-
wieść jej zaufanie, zranić jej uczucia. Czemu więc, kiedy już wreszcie się zakocha-
ła, musiała wybrać sobie takiego, którego serce było pogrzebane wraz z jego zmarłą
żoną?
ROZDZIAA DZIEWITY
Bianka wstała dziś wyjątkowo wcześnie, spędziwszy prawie całą noc na roz-
myślaniach o Matcie. Była pewna, że wróci, tak jak zapowiedział, a nie miała ocho-
ty się z nim widzieć, potrzebowała bowiem czasu, aby zastanowić się nad tym
wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Przede wszystkim musiała rozważyć, czy to
w ogóle możliwe, aby zakochać się w ciągu dwóch dni!
Wyjrzawszy przez okno, stwierdziła, że przy tak pięknej pogodzie ma ochotę
wybrać się gdzieś poza Londyn. Przyszło jej do głowy, że mogłaby odwiedzić
dawno nie widzianą ciotkę Susan, kuzynkę matki, właściwie jedyną krewną, z którą
jeszcze utrzymywała kontakty, choć sprowadzały się one ostatnio do wysyłania
kartek świątecznych.
Ciotka Susan mieszkała daleko od Londynu i nie czuła się na siłach, by wy-
brać się w długą podróż do stolicy. Bianka także rzadko decydowała się na wyjazd
w tamte strony, dlatego że najpierw trzeba było długo jechać pociągiem, a pózniej
przesiąść się w autobus, który wlekł się jak ślimak. Teraz jednak zapragnęła zna-
lezć się w przytulnym salonie ciotki, a że prześliczna pogoda podziałała na nią mo-
bilizująco, wzięła szybko prysznic, zjadła śniadanie i wyszła z domu.
Postanowiła, chcąc oszczędzić czas, że zamiast jechać metrem na dworzec
Charing Cross, wezmie taksówkę. Udała się więc na skrzyżowanie ulic, gdzie zwy-
kle stało kilka taksówek. Rozglądała się właśnie dookoła, gdy tuż przy niej zatrzy-
mał się jakiś samochód. Być może nie zwróciłaby na niego w ogóle uwagi, gdyby
S
R
nie spojrzała na twarz kierowcy. Natychmiast go rozpoznała, toteż bez słowa ruszy-
ła przed siebie. Auto wolno podjechało i ponownie zrównało się z nią.
- Chyba nie chcesz, żebym wysiadł i cię gonił! - krzyknął Matt, otwierając
okno. - Przestań się wygłupiać i wsiadaj!
Przechodnie zaczęli przyglądać się im badawczo, więc, chcąc nie chcąc, po-
słusznie usiadła na przednim siedzeniu.
- Nie mógłbyś zostawić mnie w spokoju? - westchnęła zirytowana.
Gdy pochylił się w jej kierunku, cała zesztywniała, gotowa w razie czego bro-
nić się zażarcie.
- Co robisz? - syknęła.
- Nic, zapinam ci pas - wyjaśnił z rozbawieniem. - A ty myślałaś, że co chcę
zrobić?
Pocałować, odpowiedziała w myślach, za wszelką cenę starając się opanować
szalone bicie serca.
- Mam zgadnąć? - Uśmiechnął się łobuzersko, wodząc palcem po jej wargach.
Posłała mu rozzłoszczone spojrzenie, po czym ostentacyjnie odwróciła się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]