Odnośniki
- Index
- James White SG 10 The Final Diagnosis
- James Doohan Flight Engineer Volume 1 The Rising
- James Axler Deathlands 016 Moon Fate
- James Axler Deathlands 009 Red Equinox
- James Axler Outlander 02 Destiny Run
- James Axler Deathlands 048 Dark Reckoning
- James_Arlene_Samotny_ojciec_DzieciSzczescia6
- James Fenimore Cooper Ned Myers
- Blaylock James P. Maszyna lorda Kelvina
- James Patterson Club 03 Third Degree
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stephenem na jakiś czas do Anglii. Stephen był teraz w gimnazjum dla
Europejczyków, oddalonym o kilka mil od Siriana.
Jacobo milczał dość długo.
Owszem, proszę pana rzekł wreszcie ale jest jeszcze coś. Nie chciałem
panu mówić, wie pan, ale przedwczoraj podrzucili mi to pod drzwi domu.
Pogrzebał w wewnętrznych kieszeniach marynarki i wyciągnął napisaną
odręcznie kartkę, którą wręczył zaciekawionemu panu Howlandsowi.
Zaprzestań swoich morderczych działań, bo przyjdziemy po twoją głowę. To jest
nasze ostatnie ostrzeżenie.
Ha! Dostałeś więcej takich?&
Owszem& dwa. Ale&
Co z nimi zrobiłeś, ty głupcze?
Pan Howlands był wściekły. Wstał. Jacobo cofnął się o parę kroków ku
drzwiom. Howlands wprost nie pojmował takiej głupoty. %7łeby otrzymać aż dwa
ostrzeżenia na piśmie i zachowywać to w tajemnicy! Po chwili jednak wściekłość mu
minęła.
Dobrze. Zostaw mi tę kartkę. Jak myślisz, od kogo są te ostrzeżenia.
Od Ngotha.
SkÄ…d wiesz?
A któż inny tak łatwo by podszedł do mojego domu? Parę miesięcy temu był
u mnie jego najmłodszy syn&
Po co?
No, to właściwie uczniak i jest& ech& to znaczy z moją córką&
Pan Howlands nie mógł się w tym wszystkim połapać. Jacobo chyba jest
niespełna rozumu.
Dobrze. Zostaw mi to. Dobierz sobie, jeżeli chcesz, więcej ludzi na straż
przyboczną. i trzeba śledzić każdy krok Ngotha.
Tak jest, proszÄ™ pana.
i skoro już o tym mowa, kiedy skończę budowę tego nowego posterunku,
powinieneś tam się przenieść z rodziną.
Tak jest, proszÄ™ pana.
Był upalny poranek styczniowy. Wiejskim szlakiem szli dwaj młodzi chłopcy,
niedbale ściskając w rękach swoje Biblie i śpiewniki. Wyprzedzali znacznie gromadę
mężczyzn i kobiet, którzy również nieśli Biblie i śpiewniki. Rozmawiali o zbawczej
mocy Chrystusa. Jeszcze dalej szły same kobiety ubrane starannie, jaskrawo,
odświętnie. Rozbrzmiewał ich radosny śpiew:
Nitugu-u kugoca J-e-e-Jezu
Jezu Ga-atuurume Ka Ngai,
Jezu. Thakame yaku iithera-agia mehia
Ndakugo-o-ca Mwathani.1
Wędrowali tak wszyscy na zebranie chrześcijańskie mające się odbyć
w odległości paru mil od miasteczka.
Prędko tam dojedziemy? zapytał Njoroge tego drugiego młodego
imieniem Mucatha.
Nie. Jeszcześmy nie doszli nawet do lasu, o którym ci mówiłem.
Więc to daleko.
Nie tak bardzo. Chodziłem tam pieszo wiele razy.
Dużo ludzi tam będzie?
Tak. Dużo kobiet.
A mężczyzni?
No, przecież my będziemy.
To tylko dwóch.
SÄ… i inni.
Może.
Obaj parsknęli śmiechem i szybko ucichli. Njoroge pomyślał, jakby to było
cudownie, gdyby Mwihaki szła z nimi. Ale na te wakacje ona nie wróciła do domu.
Pojechała do swojej siostry Lucii. Listy od Mwihaki zawsze sprawiały mu wielką
przyjemność. W ciągu ferii po półroczu spotykali się dosyć często. Tylko że u niej
w domu już nie składał wizyt. Tematów do rozmowy nigdy im nie brakowało. i wciąż
jeszcze pamiętał jej słowa, które dawniej, ilekroć stawał wobec jakich trudności,
nieodmiennie dodawały mu odwagi. Njoroge, ja wiem, że spiszesz się dobrze. Z tymi
właśnie słowami w pamięci zdawał egzaminy. Wiedział, że do końca życia będzie
wdzięczny matce za to, że chciała, żeby się uczył i że do końca życia będzie
wdzięczny Mwihaki. A jednak gdyby zawiódł? To byłby koniec wszystkiego. Jakaż
może być przyszłość bez wykształcenia? Jednakże ufał, że Bóg go przez liceum też
przeprowadzi.
No już! Jest ten las.
Och, taki gęsty, boję się.
1
Na chwałę tobie śpiewamy, Jezu,
Jezu, Baranku Boży,
Krew Twoja z duszy mej grzechy zmywa,
Na chwałę Tobie śpiewam, o Panie.
Stanęli na skale.
Widzisz tam?
Za tym ciemnym lasem?
Tak, za lasem, na lewo od tamtego wzgórza.
Njoroge zobaczył jakieś małe wzgórze w oddali.
WidzÄ™.
To tam odbędzie się zebranie.
Zeszli ze skały. Nauczyciel Isaka i inni już się zbliżali. Nadal zajęci byli
rozmową o zbawieniu. Szlak teraz szerszy zaczął wić się poprzez leśną gęstwinę. Nagle
Njoroge usłyszał:
Stój!
Obaj się zatrzymali. Ogarnęła ich trwoga. Przed nimi stał jakiś biały oficer.
Mikono juu.
Więc podnieśli ręce ze swymi Bibliami i śpiewnikami, które znalazły się
w górze, jak gdyby wszem i wobec ukazując Słowo Boże.
Kuja hapa.
Podeszli. Pistolet nadal był w nich wycelowany. Wkrótce dołączyła grupa
tamtych mężczyzn. Też musieli zatrzymać się i podnieść ręce do góry, po czym biały
kazał wszystkim stanąć szeregiem za Njorogem i Mucathą. Nadeszły z kolei kobiety
i na ten widok raptownie przestały śpiewać. Wypytywanie biały zaczął od kobiet.
Ostatecznie puścił je w dalszą drogę. i właśnie wtedy Njoroge rozejrzał się i zobaczył,
że w zaroślach wokoło leżą biali żołnierze z karabinami maszynowymi groznie
wycelowanymi na ten szlak. Mocniej wpił palce w Biblię.
Biały oficer kazał mężczyznom usiąść w kucki i pokazać dokumenty.
Szczęśliwie Njoroge i Mucatha mieli świadectwa wystawione przez dyrektora szkoły,
czyli dowód, że są uczniami. Innym tak szczęście nie sprzyjało. Jeden z nich dostał
srogie bicie, aż oddał mocz pod siebie. Ale nie prosił o zmiłowanie. Tylko wciąż
powtarzał:
O Jezu.
Isaka siedząc w kucki patrzył na to spokojnie. Dokumentów nie miał żadnych.
Wrzeszczącemu białemu odpowiedział ze spokojem, prawie zrezygnowany. Gdzie
zostawił dokumenty? Za sprawą szatana zapomniał wziąć je z domu. Ale biały
wrzasnął, że nie da się nabrać i że Isaka jest Mau Mau. Znów spokojnie padła
odpowiedz Isaki, że Jezus go zbawił i że on by Jezusa na Mau-Mau nie zamienił.
Oficer przyjrzał mu się oczami nabiegłymi krwią. A przecież nie tknął go. Może boi się
Isaki, pomyślał Njoroge. Bo rzeczywiście w spokoju nauczyciela było coś dziwnego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]