Odnośniki
- Index
- Chmury i łzy James Ngugi (Ngugi wa Thiong'o)
- James White SG 10 The Final Diagnosis
- James Doohan Flight Engineer Volume 1 The Rising
- James Axler Deathlands 016 Moon Fate
- James Axler Deathlands 009 Red Equinox
- James Axler Outlander 02 Destiny Run
- James Axler Deathlands 048 Dark Reckoning
- James Fenimore Cooper Ned Myers
- Blaylock James P. Maszyna lorda Kelvina
- James Patterson Club 03 Third Degree
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to słowo sprawiło, że oprzytomniała. Starała się odwrócić gło
wę i przerwać pocałunek.
Z początku nie zauważył zmiany, jaka w niej zaszła. Kiedy
odwróciła twarz, przycisnął wargi do jej szyi i dalej ją całował,
wprawiając jej ciało w zmysłowe drżenie. Starała się go ode
pchnąć, lecz objął ją mocniej i powiódł wargami niżej. Z tru
dem chwytała oddech, starając się zdławić reakcję własnego
92
ciała. Dopiero kiedy znów zaczął całować jej usta, zaczęła się
bronić bardziej stanowczo. Odpychała go i odwracała głowę
na boki. Adam wreszcie to zauważył i rozluznił uścisk.
Wyrwała mu się w końcu, czując jednocześnie żal, ale i de
terminację. Nie mogła przecież zakochać się w Adamie i po
tem go opuścić. A wkrótce będzie musiała odejść, by nie na
rażać jego i dzieci. Gdyby się w nim zakochała, nie mogłaby
ich opuścić, więzy byłyby zbyt mocne. Może lepiej odejść od
razu? Potem będzie jeszcze trudniej. Lecz na samą myśl o tym,
że miałaby go więcej nie zobaczyć, czuła przeszywający ból.
- Lauro? - Wyciągnął ramiona, by znów ją do siebie przy
ciągnąć, ale odskoczyła i potrząsnęła głową.
- Nie! Ja...
Co miała mu powiedzieć? %7łe pragnie go jak nikogo na
świecie, ale to pragnienie musi zostać niezaspokojone? %7łe ko
bieta, o której miał tak dobre zdanie, może ściągnąć niebez
pieczeństwo na niego i dzieci? W tej chwili była w stanie zro
bić tylko jedno. Odwróciła się i uciekła.
Słyszała, że woła jej imię i biegnie za nią. Wpadła do swo
jego pokoju i zamknęła się na klucz. Adam nie dotarł do jej
drzwi, przystanÄ…Å‚ po kilku krokach. Z ulgÄ…, ale i ze smutkiem
zrozumiała, że nie będzie dalszego ciągu. Powtarzała sobie,
że tak jest lepiej, jej rozum to potwierdzał, ale serce mówiło
co innego.
A więc znów to zrobiła. Kiedy tylko dzieci poszły spać,
zniknęła bez słowa. Ale dzisiaj nie pójdzie jej tak łatwo. Ostat
nie trzy dni upłynęły w napiętej atmosferze. Laura nie patrzyła
mu w oczy, nie odzywała się do niego, chyba że zadał jej jakieś
pytanie, uważała, żeby ani przez chwilę nie zostać z nim sam
93
na sam. Jak mają sobie wszystko wyjaśnić? Nie mógł o zda
rzeniu z tamtego wieczoru rozmawiać z nią przy dzieciach, ale
gdy zeszłej nocy zapukał do jej drzwi, odpowiedziało mu tylko
zimne milczenie.
Istniał sposób, by stanąć z nią twarzą w twarz, ale dotych
czas z niego nie skorzystał - ze strachu, że Laura zle zinter
pretuje jego intencje. Nie miał jednak wyboru. Wstał i zgasił
telewizor, potem zamknął drzwi wejściowe i pogasił światła.
Poszedł do swego pokoju i z szuflady biurka wyjął długi szpi
kulec z rączką. Musi coś zrobić, by sytuacja w domu wróciła
do normy. Zacisnął wargi i ze szpikulcem w ręce ruszył do
pokoju Laury. Pod drzwiami wziął głęboki oddech i zapukał.
- Lauro, proszÄ™ ciÄ™, podejdz do drzwi.
Tak jak się spodziewał, odpowiedziała mu cisza. Przekręcił
gałkę w drzwiach. Oczywiście, zamknięte. Nic nie szkodzi.
Oparł głowę o framugę.
- Lauro, musimy porozmawiać. Wchodzę. - Wsunął szpi
kulec w niewielki otwór pod gałką i zamek ustąpił. Gdy otwo
rzył drzwi, Laura próbowała zatrzasnąć mu je przed nosem.
- Jak śmiesz!
- Przestań - wysyczał i pchnął drzwi mocniej. Cofnęła się
i splotła ramiona, ciaśniej otulając się grubym szlafrokiem.
Adam zerknął w głąb korytarza, ale nie zauważył żadnego ru
chu ani nie usłyszał żadnych odgłosów z pokojów dzieci, więc
wszedł do sypialni Laury i zamknął drzwi. Cofnęła się kilka
kroków. Minę miała nadąsaną, wzrok spuszczony. Włożył szpi
kulec do kieszeni i rozłożył ramiona. - Nic innego nie przyszło
mi do głowy. Nie chcesz ze mną rozmawiać, więc...
- Nie możesz zostawić mnie w spokoju? - warknęła.
Te słowa zraniły go bardziej, niż się spodziewał.
94
- Mogę. Przyszedłem tu, żeby ci to powiedzieć.
- Aha. - Rzuciła mu trudne do rozszyfrowania spojrzenie.
Bardzo chciał usłyszeć w jej głosie rozczarowanie, ale go
tam nie było. Zabrzmiało w nim raczej zaskoczenie łub zmie
szanie, albo powątpiewanie. Na chwilę wróciło do niego uczu
cie wstydu. Tamtej nocy narzucił się jej ze swoimi uczuciami,
namiętność tak zamąciła mu w głowie, że nawet nie zauważył
niechęci Laury, dopóki nie zaczęła się gwałtownie wyrywać.
Musiał ją jakoś ułagodzić, bo inaczej odejdzie, zanim zdąży
przygotować dzieci i siebie do tej nagłej zmiany.
- Lauro, jestem ci winien przeprosiny - zaczÄ…Å‚ lekko zde
nerwowany. - Nie wiem, co mnie wtedy opętało. Zwykle nie...
nie narzucam się kobietom, które mnie do tego nie zachęcają.
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, chyba tylko...
Nie śmiał jej powiedzieć, co czuł i myślał. Nie mógł jej
przecież wyznać, jak bardzo jej pragnie, jak marzy, że wśliznie
się nocą do jej łóżka, zdejmie z niej koszulę i... Odpędził od
siebie erotyczne wizje i gorączkowo szukał w myślach jakie
goś logicznego wytłumaczenia.
- No, chodzi o to... - Tamtej prawdy nie mógł ujawnić,
ale istniało jeszcze jedno usprawiedliwienie. - Od śmierci Dia
ny nie... nie byłem blisko z żadną kobietą. W zasadzie nawet
dłużej, bo rzadko przyjeżdżałem do domu i... cóż... - Potarł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]