Odnośniki
- Index
- Gordon Lucy Bracia Rinucci 03 Rzymskie wesele (Rzymskie wakacje)
- Laurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]
- Laurie King Anne Weverley 01 The Birth Of A New Moon
- Laurie King Mary Russel 08 Locked Rooms
- Laurie King Kate Martinelli 05 The Art Of Detection
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- Gordon Dickson Time to Teleport (v1.0) (lit)
- D277. Gordon Lucy Szczęśliwe zakończenie
- Hakan Nesser [Inspector Van Veeteren 03] The Return (pdf)
- Lynne Graham Uroda i pienić…dze
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzniesionych nad głową, zupełnie jak atakujący Indianin w starych westernach. Nie zaskoczyło jej wcale, że na
podkoszulku ma logo Czerwonych Skarpet; najwyrazniej każdy mężczyzna w Nowej Anglii miał przynajmniej jedną
koszulkę tej drużyny.
- Hej, mała! - krzyknął mężczyzna. - Hej, mała, nic ci się nie stało? Jezu Chryste Wszechmogący, to był
cholerny niedzwiedz, nic ci się nie stało?
Trisha zatoczyła się, mniej więcej w jego kierunku.
- Wywołany trzeci strike - powiedziała, ale sama nie była w stanie usłyszeć swoich słów. Większość
energii, którą jeszcze zachowała, wydatkowała na ten ostatni krzyk. Mogła już mówić wyłącznie niemal
niesłyszalnym szeptem. -Wywołany trzeci strike, rzuciłam podkręconą piłkę i zaskoczyłam go tak, że nawet się nie
poruszył.
- Co? - Mężczyzna zatrzymał się przy niej. - Nie słyszę, co mówisz, kochanie, powtórz, proszę.
- Widziałeś? - spytała, mając na myśli piłkę, tę nieprawdopodobną podkręconą piłkę, która więcej niż pękła
- rozleciała się z trzaskiem. - Widziałeś?
- Tak... widziałem... - Ale tak naprawdę Herrick nie był pewien, co właściwie widział, w ciągu tych kilku
sekund, kiedy czas stanął, kiedy dziewczynka i niedzwiedz wpatrywali się w siebie nawzajem, nie był pewien, wcale
nie był pewien, czy ma do czynienia z niedzwiedziem. Ale nigdy nikomu o tym nie powiedział. Ludzie wiedzieli, że
pije, tylko tego brakowało, aby zaczęli go uważać za szaleńca, a poza tym miał w tej chwili przed oczami wyłącznie
małą dziewczynkę, która wyglądała jak lalka zrobiona z patyczków, trzymana w kupie przez brud i podarte ubranie.
Nie pamiętał jej imienia, ale skojarzył oczywiście, kim jest, mówili o niej w radiu i w telewizji też. Nie miał pojęcia,
jakim cudem dotarła tak daleko na północny zachód, ale doskonale się orientował, kim jest.
Trisha potknęła się o własne nogi i byłaby się przewróciła, gdyby Herrick jej nie przytrzymał. Duma jego
życia, krąg 350, wypalił przy tym tuż przy jej uchu, ogłuszając ją, ale dziewczynka prawie nie zwróciła na to uwagi.
Wszystko to wydawało się jej w jakiś sposób normalne.
- Widziałeś? - spytała jeszcze raz. Nie słyszała własnego głosu, nie była nawet całkiem pewna, czy
rzeczywiście coś powiedziała. Drobny mężczyzna wyglądał na zdumionego, przerażonego i niezbyt bystrego, ale, jej
zdaniem, był także łagodny. - Rzuciłam mu podkręconą piłkę, przeraziłam go i zamarł, widziałeś?
Poruszała wargami, ale nie wiedziała, co właściwie mówi. Mężczyzna odłożył jednak sztucer na drogę, co
przyjęła z ulgą. Podniósł ją i odwrócił tak szybko, że aż zakręciło jej się w głowie; zwymiotowałaby pewnie, gdyby
w ogóle miała czym wymiotować. Rozkaszlała się. Własnego kaszlu także nie słyszała, za głośno dzwoniło jej
w uszach, czuła jednak ten kaszel w piersiach i w płucach, czuła go jako ciągnięcie.
Chciała powiedzieć temu mężczyznie, jak bardzo lubi być noszona, jak bardzo cieszy się z tego, że ktoś ją
uratował, chciała mu także powiedzieć, że niedzwiedz uciekał, nim on wystrzelił. Widziała zdumienie na pysku
zwierzęcia, widziała, że przestraszyło się jej, kiedy z bezruchu przeszła w ruch. Chciała powiedzieć mężczyznie,
który biegł teraz, trzymając ją na rękach, jedną ważną, bardzo ważną rzecz, ale podskakiwała, kaszlała, w głowie jej
dzwoniło i nie wiedziała już, czy mówi coś, czy nie.
Mimo to próbowała powiedzieć: Udało mi się, uratowałam wynik meczu , aż wreszcie straciła
przytomność.
Po meczu
Znów była w lesie i weszła na polankę, którą doskonale znała. Pośrodku polanki, przy pieńku, który nie był
pieńkiem, lecz kołkiem z zardzewiałym kółkiem na szczycie, stał Tom Gordon. Podrzucał kółko i łapał je, nawet na
nie nie patrzÄ…c.
Przecież już mi się to śniło - pomyślała, ale kiedy podeszła do Toma, zobaczyła, że zmienił się jeden
szczegół: zamiast szarego wyjazdowego stroju Tom miał na sobie biały kostium miotacza z wyszytym czerwonym
jedwabiem numerem 36, a więc skończyły się mecze na wyjazdach, Skarpety wróciły na Fenway, wróciły do domu.
Skończyły się mecze wyjazdowe. Tylko że ona i on byli tutaj, znów na polanie.
- Tom? - spytała nieśmiało.
Tom Gordon spojrzał na nią, unosząc brwi. Zręcznymi palcami bawił się metalowym kółkiem. Podrzucał je
w górę i w dół, w górę i w dół.
- Tom? - powtórzyła. - Uratowałam zwycięstwo.
- Wiem, że uratowałaś zwycięstwo, skarbie. Odwaliłaś kawał dobrej roboty.
Podrzucał kółko w górę i dół, w górę i w dół. Do kogo dzwonisz, kiedy kółko ci pęknie?
- Ile z tego było rzeczywiście prawdą?
- Wszystko - odpowiedział Tom, jakby nie miało to wielkiego znaczenia. - Odwaliłaś kawał dobrej roboty.
- Głupio zrobiłam, schodząc ze szlaku, prawda?
Tom Gordon spojrzał na nią lekko zaskoczony. Podniósł daszek czapki tą dłonią, która nie podrzucała
metalowego kółka. Uśmiechnął się, z tym uśmiechem wyglądał bardzo młodo.
- z jakiego szlaku? - odpowiedział pytaniem.
- Trisha? - Za jej plecami rozległ się kobiecy głos. Brzmiał jak głos matki, ale co mama miała do roboty tu,
w lesie?
- Zapewne pani nie słyszy - powiedział inny kobiecy głos, którego nie znała.
Trisha odwróciła się. Las ciemniał, drzewa zamazywały się, stawały nierealne, przypominały teatralne tło,
widziała jakieś poruszające się wśród nich kształty, przestraszyła się, pomyślała: Kapłan os, kapłan os wraca! , ale
zdała sobie sprawę z tego, że śni, i strach minął. Spojrzała na Toma, lecz Toma już nie było, pozostał tylko złamany
słupek z metalowym kółkiem na górze... oraz leżąca w trawie kurtka do rozgrzewki, z nazwiskiem GORDON na
plecach. Dostrzegła go przy ścianie drzew po drugiej stronie polanki; biała sylwetka, przypominająca ducha.
- Trisha, co leży w naturze Boga? - zawołał.
- Pojawiać się w końcówce dziewiątej! - próbowała odkrzyknąć, ale z jej ust nie wydobył się żaden dzwięk.
- Popatrzcie - powiedziała matka. - Porusza ustami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]