Odnośniki
- Index
- Gordon Dickson Time to Teleport (v1.0) (lit)
- 262. Monroe Lucy CĂłrka krĂłla
- Montgomery Lucy Maud Pozegnanie Z Avonlea
- King Stephen Pokochala Toma Gordona
- 434. Gordon Abigail Samotny lekarz
- Lucy Monroe Sycylijska przygoda
- Gordon Lucy Bracia Rinucci 03 Rzymskie wesele (Rzymskie wakacje)
- 01 Susan Mallery Podarunek Ayanny (Romans z ksić™ciem)
- Guy Gavriel Kay Sarantine 2 Lord of Emperors
- 294. McAllister Anne Noce w Seattle
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Trudno powiedzieć, czy miłość i zaufanie, które się mię-
dzy nimi rodziły, przetrwają taką próbę. Jeśli uda się
przedstawić fakty we właściwym świetle, Giles z pew-
S
R
nością zrozumie wahania i duchowe rozterki ukochanej
kobiety.
Melanie wróciła do domu trzy godziny pózniej. Sa-
mochodu Zeny nie było przed rezydencją. Stało tam inne
auto, z którego wysiadała szczupła, wysoka kobieta
w średnim wieku. Giles otworzył jej drzwi z chmurną
minÄ….
- Witam, pani Braddock - rzucił chłodno.
- Przyszłam odwiedzić Davida - odparła pani kura-
tor lodowatym tonem. Giles spostrzegł Melanie i rozpo-
godził się natychmiast.
- Niestety, syna nie ma w domu - oznajmił. - Nocu-
je dziś u szkolnego kolegi. - Przepuścił w drzwiach obie
kobiety. Weszli do holu. - Chciałbym przedstawić Me-
lanie Hayhes, która pomaga mi opiekować się Davidem.
Pani Braddock popatrzyła na Melanie. Nie uszło jej
uwagi, że opiekunka jest młoda i ładna, co z pewnością
świadczyło na niekorzyść pracownicy Haverilla. Pani
kurator uścisnęła dłoń Melanie, ale nie zaszczyciła jej
ani jednym słowem.
- Gdy dzwoniłam w poprzednim tygodniu, chłopiec
również był poza domem. Nikt nie podnosił słuchawki
- stwierdziła pani Braddock.
- Byliśmy na wakacjach - odparła Melanie uprzej-
mie, lecz chłodno. - %7łeglowaliśmy po włoskich jezio-
rach. David był zachwycony.
- Czyżby? Jak przyjął wiadomość o ślubie matki?
- Nie wydawał się zbytnio przygnębiony, kiedy mu
o tym powiedziałem - odparł spokojnie Giles, - Syn
zdaje sobie sprawę, że Zena odeszła na dobre. Bardzo
się przywiązał do panny Haynes.
- Rozumiem. Twierdzi pan, że chłopiec nie okazał
S
R
przygnębienia, co oznacza, że dziecko ukrywa prawdzi-
we reakcje, a to stanowi objaw poważnych zaburzeń
emocjonalnych...
- Nie, proszę pani - przerwał blady z irytacji Giles.
- David wszystko rozumie i niczego przede mnÄ… nie
ukrywa. Co więcej, w przyszłym tygodniu odwiedzi
matkę oraz jej obecnego męża. Z pewnością rozumie, że
ma teraz dwa domy.
- To wcale nie jest takie pewne. Nadal będę śledzić
rozwój sytuacji. Nie mogę powiedzieć, żebym była
usatysfakcjonowana.
Pani kurator pożegnała się i odeszła. Melanie i Giles
odprowadzili jÄ… spojrzeniem.
- Ta kobieta mnie przeraża - wyznał ojciec Davida.
- Mam podobne odczucie - przyznała opiekunka
chłopca: - Ona po prostu wie lepiej.
- Dlaczego tak długo cię nie było? Zena mnie od-
wiedziła. Zatrzymałem ją nieco dłużej, bo, miałem na-
dzieję, że się poznacie, ale wróciłaś dużo pózniej, niż
zapowiadałaś.
- Miałam wiele spraw do załatwienia. Zakupy trwały
dłużej, niż sądziłam.
Jeszcze jedno kłamstwo, pomyślała Melanie. Wymu-
szone okolicznościami łgarstwa ciążyły jej na sercu jak
kamień. Czuła, że musi wyznać Gilesowi wszystko - i to
szybko.
- Czy to prawda, że David ma wkrótce odwiedzić
Zenę? - zapytała.
- Na szczęście udało mi sieją przekonać. Sam nie
wiem, jaki wpływ na psychikę chłopca będzie miała ta
wizyta. Co gorsza, pani Braddock nie spuszcza nas
z oka... Niech to wszyscy diabli... Pocałuj mnie, proszę.
S
R
- ObjÄ…Å‚ Melanie nie czekajÄ…c, co odpowie, a ona z wes-
tchnieniem ulgi przytuliła się do ukochanego. - Cie mo-
głem się doczekać twego powrptu - wyznał Giles obsy-
pując jej twarz pocałunkami. - Tak samo jak David, bez
ciebie jestem całkiem bezradny. Chyba poradzisz sobie
ż nami oboma, prawda?
Melanie odpowiedziała, nie ubywając słów. I tak na
nic by się nie przydały. Ufność w głosie mężczyzny
przypray/iła ją o wyrzuty sumienia. Aagodna pieszczota
stała się miłosnym wyznaniem. Melanie przywarła usta-
mi do warg ukochanego i całowała go czule. Z niepoko-
jem myślała o tym, czy odważy się kiedykolwiek wy-
znać mu całą prawdę.
Giles i Melanie spodziewali się, że David będzie u-
szczęśliwiony rychłą wizytą u Zeny i jej męża, ale chło-
piec przyjÄ…Å‚ tÄ™ nowinÄ™ z mieszanymi uczuciami. Cza-
sami nie mógł się doczekać, kiedy pojedzie do przy-
branej matki, to znów tulił się do Melanie, błagając,
by mu przyrzekła, że po powrocie zastanie ją w domu
Haverillow,
- Czy mógłbym wziąć ze sobą twoje zdjęcie? - za-
pytał nagle.
- Nie mam żadnej fotografii, skarbie.
- Tata ma aparat. Zrobimy ci zdjęcie.
- Szkoda czasu. Musimy się pospieszyć.
- Wcale nie jest tak pózno.
Melanie czuła się jak zwierzę w potrzasku. Ucieszyła
się wprawdzie na myśl, że chłopiec pragnie mieć przy
sobie jej wizerunek, ale nie mogła ryzykować. Zdołała
jakoś wyperswadować małemu niefortunny pomysł. Jak
długo uda jej się zręcznie lawirować? Zdawała sobie
S
R
sprawę, że David uważają prawie za matkę, ale dopiero
tego ranka, gdy chłopiec miał jechać do Zeny, pojęła,
jak bardzo się do niej przywiązał.
Krzątała się po sypialni chłopca, pakując ostatnie nie-
zbędne drobiazgi. Wysunęła szufladę i oniemiała, pa-
trząc na jej zawartość.
- Co się stało? - zapytał Giles, podchodząc bliżej.
- Tu są moje rzeczy - odparła, nie kryjąc zdumienia.
- Wisiorek i rękawiczki. Szukałam ich długo i bezsku-
tecznie.
- O Boże! -jęknął zrozpaczony Giles. - Ten chłopak
znowu kradnie. Sądziłem, że mamy to z głowy. Da-
vidzie...
- Giles, nie rób niczego pochopnie...
- Trzeba załatwić tę sprawę od razu.
- Spokojnie. Moim zdaniem, pozory mylÄ….
- Kradzież jest kradzieżą. Mniejsza o motywy. Nic
jej nie usprawiedliwia. - Zwrócił się do chłopca, któ-
ry właśnie stanął na progu. - Zabrałeś te rzeczy z po-
koju Melanie, synu? - zapytał surowo. David skinął
głową.
- Dlaczego, skarbie? - zapytała cicho jego opiekun-
ka. - Nie ma powodu do obaw. Nie będziemy na ciebie
krzyczeć. Spróbuj nam to wytłumaczyć. Postaramy się
zrozumieć.
- Chciałem mieć przy sobie coś twojego - odparł
chłopiec ze łzami w oczach. - Nie dałaś mi zdjęcia, więc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]