Odnośniki
- Index
- Anne McCaffrey Pern 07 Moreta Dragonlady of Pern
- Edmond Paris The Secret History of Jesuits (1975) (pdf)
- ebook History Egypt Egyptian Myth and Legend
- Ashan Diamentowy Lud KOSMICZNA HISTORIA LUDZKOSCI
- Wesołe zwierzęta. Historyjki, gry i zabawy OT
- 048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
- 0569. Anderson Caroline Śmieszna historia
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Harry Harrison Bill 07 The Final Incoherent Adventure
- Joyee_Flynn_ _Who_Needs_Christmas_07_ _Shove_Your_Tree
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie! Nie są jeszcze opracowane. Ale udostępnimy... Przeważnie rękopisy... Dziennik
działań... Tak! Materiały wspomnieniowe też.
- Co ty, stary, w historyka się bawisz? - zapytał porucznik Aęski, gdy kapitan odłożył
słuchawkę.
- Czasem trzeba! - mruknął indagowany, nie wdając się w dłuższe tłumaczenie.
- Ten Aabęcki jest?
- Jest. Czeka. Pozwolisz, że zostanę w pokoju?
Aęski, mimo iż starał się nie okazywać tego po sobie, był zemocjonowany. Jeśli
informacja chłopaków była prawdziwa, może się okazać, że nareszcie uchwycili jakąś nić.
- Zostań! - Kapitan podszedł do drzwi, otworzył je szeroko.
Julian Aabęcki poderwał się szybko z krzesełka, ale po przekroczeniu progu pokoju
energia opuściła go natychmiast.
Kapitan nie bawił się we wstępy.
- Co pan robił w domu profesora, w dniu, w którym profesor zginął? Datę pan zna, bo
podana została w całej prasie.
Aabęcki przybladł, drobniutkie kropelki potu wystąpiły mu na czoło.
- Nie byłem w domu profesora w tym dniu, o którym pan mówi. Ostatni raz widziałem
profesora na kilka dni przed wyjazdem jego wychowanicy nad morze. Zaproszono mnie na
kolacjÄ™.
- Co pana łączyło z wychowanicą profesora?
- To są moje osobiste sprawy i nie sądzę, żeby...
- Nie interesuje mnie, co pan sądzi. Interesuje mnie natomiast... - kapitan wyjmował z
szuflady zwiniętą chusteczkę. - Co to jest?
Aabęcki wpatrzył się w spinkę. W jego oczach odbiło się przerażenie. Ręką otarł
spocone czoło.
- To jest spinka.
- Oczywiście! Ale mnie chodzi o to, czy pan widział kiedykolwiek tę spinkę i u kogo.
- To jest moja spinka - padła cicha odpowiedz.
- Gdzie jest druga?
- Chyba w domu. Nie pamiętam...
- Kiedy ostatni raz nosił pan te spinki?
Pytanie padało jedno po drugim. Kapitan nie podnosił głosu. Zadawał je spokojnie, tak
jakby odpowiedz była mu już znana i nie budziła większego zainteresowania.
- Nie pamięta pan? Przecież to cenna rzecz. Piękna robota...
- Nie przywiązuję większej wagi do takich drobiazgów. Nawet nie zwróciłem uwagi,
że jedną zgubiłem, nie wiem kiedy ani gdzie.
Kapitan wyprostował się za biurkiem.
- Może będę mógł panu pomóc. Spinka została znaleziona w mieszkaniu profesora,
leżała pod taboretem w przedpokoju.
- Bywałem tam, nie zaprzeczam... Mogła się odpiąć, nie zauważyłem...
Porucznik Aęski, siedzący z boku i nieco w tyle za Aabęckim, gestem wskazywał na
drzwi.
Kapitan podniósł się zza biurka.
- Proszę starać się przypomnieć sobie, kiedy mniej więcej nosił pan te spinki - zwrócił
się do Aabęckiego. I dodał: - Zaraz wrócę.
Przeszedł za Aęskim do sekretariatu.
- Czego znowu chcesz, domorosły Sherlocku Holmesie? - ironicznie spoglądał na
Aęskiego.
- Słuchaj, Witek! Jestem przekonany, że on tam był.
- Przekonanie możesz mieć, ale to nie wystarczy. Trzeba mieć dowody.
- Właśnie! Nakaz rewizji w mieszkaniu tego Aabęckiego i...
Kapitan zastanowił się.
- Dobra! Pomyślimy!
Gdy wrócił do pokoju, Aabęcki siedział wpatrując się w spinkę.
- Przypomniał pan sobie?
- Ja... ja nie wiem, po co panu ta informacja. Nie mogę sobie przypomnieć.
- Pan był dobrze widziany przez profesora? - kapitan przeszedł na inny temat.
- Nie wiem. Zapraszała mnie panna Leokadia.
- Gospodyni profesora twierdzi, że łączył pana związek uczuciowy z jego
wychowanicą. Czy profesor aprobował to uczucie?
- Już mówiłem, że to są moje osobiste...
- Mówił pan. Ale tu chodzi o zabójstwo człowieka. I pana obowiązkiem obywatelskim
jest nie utrudniać, ale pomagać.
- Co ja mogę pomóc?
- Proszę odpowiedzieć na pytanie.
- Profesor nie aprobował. Pod jego naciskiem panna Leokadia zerwała ze mną. Po jej
wyjezdzie nad morze dostałem list.
- Ostatni raz widział pan profesora przed jej wyjazdem.
- Tak!
- Nie czuł pan niechęci do profesora?
- Tak! Czułem! Czułem! O to panu chodzi? - Aabęcki poderwał się gwałtownie z
krzesła, krzycząc: - Ja nie zabiłem profesora! Ja nie mam z tym nic wspólnego!
- Nikt panu nie stawia takiego zarzutu - kapitan wyciągnął papierośnicę. - Niech pan
zapali. I trzeba panować nad nerwami.
Aabęcki wziął papierosa, ugniatał go trzęsącymi się rękoma.
- Więc nie ma pan zamiaru mnie aresztować?
- Nie mam takiego zamiaru - odpowiedział spokojnie kapitan.
I równocześnie pomyślał: On był w tym mieszkaniu już po wyjezdzie wychowanicy
profesora. Zlad toczącej się pod taboret spinki był świeży. Kurz nie zdołał go pokryć.
14
Uczynne ręce zgromadziły na stoliku kapitana stos książek i starannie powiązanych
teczek. Mijały godziny, a on czytał nie odrywając się od stolika nawet na papierosa. W
czytelni dawno już zapalono światła, ktoś nacisnął kontakt także przy jego stolikowej lampie.
Nie zwrócił na to uwagi, tak jak nie zauważał, że ludzie wchodzili i wychodzili zmieniając się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]