Odnośniki
- Index
- Crownover Jay Zaryzykuj ze mną 02 Zaryzykuj miłość
- 27. Roberts Nora Niebezpieczna miłość 02 Kuzyn z Bretanii
- Bradford Taylor Barbara Trzy tygodnie w ParyĹźu
- Alcott Luisa May Dluga i zgubna pogoń miłosna
- McMahon_Barbara_ _Wyjsc_za_maz_z_milosci
- 048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
- McMahon_Barbara_ _Intryga_i_Milosc_ _Nie_ma_ucieczki
- DELINSKY Barbara Drugie rozdanie
- Dunlop Barbara Rodzinny klejnot
- Delinsky Barbara Samotne serce
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znaczenia. Niebezpieczeństwo stało się nieważne, bo byli razem.
Ten las był bardzo przyjemny. Obolałe nogi odpoczywały. Było
jej ciepło, nie tak jak poprzedniej nocy. Nagle sobie uświadomiła,
że leży blisko markiza i że on objął ją ramieniem. Leżała skulona
przy nim, a jej policzek dotykał jego piersi. Poduszka spomiędzy
nich zniknęła. Była tak śpiąca, że nie miało to dla niej znaczenia.
Strona nr 149
Barbara Cartland
Było jej ciepło, wygodnie i kochała go!
Kocham cię próbowała szepnąć w myśli.
Lecz sen znowu zabrał ją daleko, a ona osuwała się coraz
głębiej i głębiej w miękkie jak puch łóżko. Obudziło ją
szarpnięcie. Ktoś potrząsał jej ramieniem.
Zbudz się, Lukrecjo, musimy ruszać!
Otworzyła oczy. Przy łóżku stał markiz ubrany w swój obdarty
mundur.
Jestem taka śpiąca wymamrotała ledwie poruszając
wargami.
Wiem powiedział ale jest piąta godzina, a my musimy
wyruszyć natychmiast, jeżeli chcemy dotrzeć do jachtu przed
zmrokiem.
Lukrecja króciutko westchnęła. Wprost męką było otworzenie
oczu. Jeszcze choć chwilka tej ciepłej ciemności.
Lukrecjo! szepnął ostro markiz, a ona usiadła jakby na
rozkaz.
Uśmiechnął się do niej.
Zejdę na dół i zobaczę, czy jest jakaś szansa na śniadanie.
Ubierz siÄ™ szybko.
Dobrze odpowiedziała.
Czuła, że próbując jeszcze choć na chwilę zasnąć, zachowała
się jak uczennica. Skoro tylko markiz wyszedł, wyskoczyła z
łóżka i ubrała się.
Nie było czasu na nic więcej niż umycie twarzy i rąk.
Poprawiła swój pognieciony czepek i spojrzawszy w lustro
stwierdziła, że jest całkiem udaną Francuzką. Stukając
drewniakami zeszła na dół i zastała przy stole markiza jedzącego
ugotowane jajko.
Dla każdego z was mam po jajku na śniadanie pani Croix
oznajmiła z radością w głosie. Przypomniałam sobie o gniazdku,
do którego wczoraj nie zaglądałam.
Nazbyt pani uprzejma powiedziała Lukrecja, z wdziękiem
siadając przy stole i sięgając po łyżkę.
Opiekam chleb dla pana. Pewnie pani też taki lubi.
Strona nr 150
ZNUDZONY PAN MAODY
Oczywiście odparła Lukrecja i pomyślała, że taki chleb
jadła przed laty w pokoju dziecięcym.
Jedzenie było wyborne. Jeszcze tylko łyk kawy i już stali
gotowi do odejścia.
Pani Croix spojrzawszy na markiza nagle powiedziała:
Jeszcze chwilę, mam pewien pomysł. Wyszła do innego
pokoju i wróciła stamtąd z parą butów. Były mocno znoszone, ale
większe od tych, jakie markiz miał na nogach.
Należały do męża powiedziała. On już ich nie będzie
potrzebował, ale twojemu mężowi się przydadzą. W tych swoich
daleko nie dojdzie.
Czy na pewno nie będą pani potrzebne. spytała Lukrecja.
Kto by ich potrzebował u mnie, oprócz tego najmłodszego
odparła pani Croix. ale dla niego i tak są za duże, wybierze sobie
po braciach. Jej głos znowu brzmiał gorzko.
Lukrecja przyjmując buty powiedziała:
Dziękuję. Doprawdy nie wiem, co powiedzieć, poza tym, że
serdecznie pani dziękuję.
Postawiła buty obok markiza, który siadł na krześle i z
rozmysłem niezdarnie, raczej powoli, zabierał się do
rozwiązywania sznurowadeł.
Lukrecja uklękła obok niego.
Ja to zrobiÄ™.
Zgrabnie rozwiązała sznurowadła i ściągnęła zniszczony but z
lewej nogi markiza. Jej ręce go dotknęły, a gdy podniosła głowę i
spojrzała na niego, spostrzegła w jego oczach jakiś szczególny,
nie znany dotąd wyraz, który ją urzekł. Byli bardzo blisko siebie i
jakoś nagle nie można było oddychać. Wiecznością zdawała się
Lukrecji ta chwila, kiedy ich oczy mówiły do siebie. Mruknąwszy
coś bezgłośnie, nałożyła podarowane buty na nogi markiza i
zawiązała jedno ze sznurowadeł. Z drugim poradził sobie sam.
Czuła się osobliwie słaba, jak po przejściu dziwnej uczuciowej
próby, niezrozumiałej dla niej. Podniosła się z klęczek.
Bardzo proszę, aby pozwoliła nam pani zapłacić powiedziała
w zamian za pani uprzejmość i przenocowanie nas tutaj, za
Strona nr 151
Barbara Cartland
zaspokojenie naszego głodu i za buty, które pomogą mojemu
mężowi w drodze.
Niczego nie chcę powiedziała gospodyni zwracając się do
Lukrecji. Prawdę mówiąc, przyjemnie mi było z panią. A co do
pani męża, to wszystko w rękach dobrego Boga. Mogę się tylko za
niego pomodlić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]