Odnośniki
- Index
- Msza za miasto Arras Andrzej Szczypiorski
- 03. Debra Webb Najbliśźszy wróg
- Warren Murphy Destroyer 131 Wolf's Bane
- Joyee Flynn Purrfect Mates 2 My Little Kitty
- Cykl Pan Samochodzik (03) Wyspa zśÂ‚oczyśÂ„ców Zbigniew Nienacki
- James Axler Deathlands 048 Dark Reckoning
- Deaver Jeffery Dar jć™zyków
- hp pavilion dv2000 intel 945 akita schematics
- James H. Schmitz Agents of Vega
- 1008. Hart Jessica śÂšlub w tropikach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
melodramatyczny palant. Cheryl byłaby na niego wściekła, gdyby...
- Dupek - szepnął do siebie. Tak się nie czci pamięci żony. Dlaczego
nie możesz być wdzięczny za czas, jaki z nią spędziłeś, dlaczego tego nie
doceniasz i zachowujesz się jak postać ze sztuki Clifforda Odetsa? Tylko
nie aż tak wesoła.
Tym razem się zaśmiał, wiedząc, że Cheryl zrozumiałaby tę aluzję.
Zgasił światło i znów się położył, przez chwilę masował sobie obo-
lały kark, próbując przywołać dotyk palców żony. Przez chwilę niemal mu
się to udało. Ale potem całkowicie zawładnęło nim lekarstwo przeciw
migrenie i poczuł nadchodzący sen, co wcale nie było najgorsze, bo może
udałoby się powrócić do tego samego szczęśliwego momentu, w którym
się obudził. To miłe umierać w ten sposób, naprawdę miłe.
19
Przed restauracją siedział czarny mastif pogrążony w
niedorzeczności deszczowego mroku i obserwował, jak na szybie od
wewnątrz rozkwitają krwawe kwiaty. W końcu mężczyzna w kurtce
błyszczącej od deszczu i krwi wyszedł na zewnątrz. Pies spojrzał na niego
i zamachał ogonem. Zakrwawiona dłoń spoczęła na głowie zwierzęcia i
pogłaskała ją.
- Cierpliwości, przyjacielu.
W oddali słychać było żałobny dzwięk gwizdka lokomotywy. Pies
odwrócił się, odsłaniając zęby.
- Spokojnie, mały, spokojnie. Nie trzeba się tak wcześnie denerwo-
wać. Zostań. Dobry pies. Masz tutaj.
Pies przyjął to, co włożono mu w zęby. Wiedział, że nie jest to do
jedzenia ani do zabawy.
- Dobry pies. Wiesz, co teraz robić, tak? Dobrze. Doskonale.
Wkrótce znów się zobaczymy.
Mastif zaskomlał, mrugnął, potem spojrzał w stronę, skąd dobiegł
grzmot, a gdy się odwrócił, mężczyzna zniknął w niedorzeczności i w
deszczu. Pies przeszedł pod knajpę i usiadł pod markizą przy wejściu. Tu
nie było tak mokro. Psu się to spodobało.
20
Telefon zadzwonił o jedenastej dwadzieścia w nocy. Ben
półprzytomny i obolały, klnąc, po omacku szukał słuchawki. Podnosząc ją
do ucha, przypomniał sobie z dzieciństwa, co ojciec wbijał wszystkim w
rodzinie do głowy: Zapamiętajcie moje słowa - gdy telefon dzwoni po
jedenastej w nocy, to albo jest to bardzo zła wiadomość, albo pomyłka.
Nie ma innej możliwości .
- Taa? - powiedział Ben. Jego głos przytłumiony był znużeniem i
flegmÄ….
- Ben Littlejohn?
Nie poznawał rozmówcy.
- Kto mówi?
- Czy to detektyw Ben Littlejohn?
- Tak.
Dzwoniący zachichotał. Jego śmiech zabrzmiał tak, jakby po tysią-
cach lat odsunięto kamienną płytę starożytnego grobowca.
- Czy zna pan KnajpÄ™ Dawnych Indian?
- A o co chodzi?
- Może należałoby do niej kogoś posłać. Natychmiast. Była tam
okropna strzelanina.
- Kto mówi?
- Edna nazwała mnie w myślach Cudotwórcą, ale może pan mówić
do mnie Pałączydło. Bardzo ładna kobieta była z tej Edny. Proszę za-
uważyć użycie czasu przeszłego.
Trzask.
Ben odsunął słuchawkę od ucha i wpatrywał się w nią, jakby ocze-
kiwał, że telefon zamieni się w węża. Serce podeszło mu do gardła, ale
szybko się otrząsnął i zadzwonił na dyżurkę.
Była tam okropna strzelanina .
( Zapamiętajcie moje słowa... ).
21
tym razem tylko tysiÄ…c sto dni? na stare lata stajesz siÄ™ trochÄ™ nie-
rozsądny, mój oprawco, umarli szlachetnie.
........................................................................................................................
...............................
rozumiem, nie tak szlachetnie, a będzie ich więcej, zawsze będzie
więcej.
w imiÄ™ unruha i simmonsa, i lepine 'a, i huberty 'ego, i ruperta i
dahmera, i lucasa, i gacy 'ego, i sherrilla.
........................................................................................................................
...............................
słusznie mnie poprawiasz, mój oprawco, również w imię pogranicza i
richland, i bethel, i heath, ijonesboro, i parker, i columbine. twoja wola
niech się spełni.
........................................................................................................................
...............................
i ty też się pierdol.
tylko tysiąc sto dni. czasami potrafisz być bardzo nikczemnym łaj-
dakiem.
przepraszam, mój oprawco, przebacz mi ten wybuch, innych rzeczy
nie wybaczyłeś, dum vita est, spes est.
22
Gdy słońce przysiadło na horyzoncie jak sęp obserwujący pole
świeżego ścierwa, Ben Littlejohn stał w rogu zalanej krwią knajpy i
popijał ohydną, letnią kawę z plastikowego kubka. Smugi jasnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]