Odnośniki
- Index
- Burroughs, Edgar Rice Tarzan 03 The Beasts of Tarzan
- 061. Roberts Nora Irlandzka wróşka 03 Irlandzki buntownik
- Gordon Lucy Bracia Rinucci 03 Rzymskie wesele (Rzymskie wakacje)
- Hakan Nesser [Inspector Van Veeteren 03] The Return (pdf)
- Diamentowe imperium 03 Sullivan Maxine Zbyt krotki miesiac
- Maxwell Megan Proś Mnie, o co Chcesz 03 Raz jeszcze
- Elaine Viets [Mystery Shopper 03] Dying To Call You (pdf)
- Courtney Breazile [Immortal Council 03] Wet Glamour (pdf)
- Edward D Hoch Computer Investigation Bureau 03 The Fellowship of the HAND
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 03 Ścieżka Umarłych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
161
RS
Zostań tutaj. Bądz bardzo cicho. Wrócę, zanim się obejrzysz.
Okej odparł słabym, cienkim głosem. Był śmiertelnie przerażony.
Bree cofnęła się do wejścia. Choć w ciemności niewiele widziała, była
przekonana, że musi to być jedna z najstarszych kopalni, używanych w
najdawniejszych czasach prymitywnego górnictwa, co oznaczało, że tak
naprawdę wcale nie była to zbyt bezpieczna kryjówka. Ale na razie nie miała
wyboru.
Zatrzymała się przy dziurze w ogrodzeniu. Nastawiła uszu. Pistolet
Patricka wypluł z siebie kolejną serię kul. Był niedaleko. Widocznie Patrick
szukał schronienia blisko jej kryjówki.
Kolejny pocisk odbił się od ściany tuż obok głazu, za którym Bree z
Peterem ukryli się, gdy tylko rozpętała się strzelanina. Zamachowiec zbliżał się
do nich. Zapewne wiedział, że Patrickowi wkrótce skończy się amunicja.
Patrick! W normalnej sytuacji trzymałaby buzię na kłódkę i nie
zdradzała swojego położenia, ale przecież strzelec i tak dobrze wiedział, gdzie
Bree siÄ™ kryje.
Zostań tam, gdzie jesteś! krzyknął Patrick w odpowiedzi.
Czy uda jej się rzucić magazynkiem na tyle mocno, żeby do niego
doleciał? Bree zagryzła wargę, próbując ocenić odległość.
Może...
Rzucę ci mój zapasowy magazynek! zawołała.
Pocisk odbił się od skały tuż obok desek. Natychmiast schowała głowę
do środka.
Nie wychylaj się! wrzasnął ochrypłym z emocji głosem.
Bree zignorowała ostrzeżenie. Wyjęła zapasowy magazynek i poczekała
na kolejny wystrzał ze strzelby.
162
RS
Nagle wystawiła górną część ciała spomiędzy desek i cisnęła
magazynkiem najsilniej jak umiała. Chowając się z powrotem do szybu
kopalni, krzyknęła jeszcze:
Rzuciłam go obok tych trzech skał.
Schowaj siÄ™, Bree!
Zrobiła, co w jej mocy. Teraz pozostawało tylko czekać dopóki Patrick
nie przyprze do muru tego sukinsyna albo na przyjazd posiłków. Patrick i Bree
pozostawali co prawda poza zasięgiem sieci komórkowej, ale Tabitha będzie
wychodzić z siebie, byle tylko skontaktować się z siostrą. Zadzwoni na poste-
runek, a dyżurka wyśle do nich patrol.
Jeżeli nic takiego się nie stanie, będzie zmuszona siedzieć tu bez ruchu...
dopóki ten sukinkot nie zdecyduje wedrzeć się do kopalni.
Bree wycofała się do miejsca, w którym zostawiła Petera. Usadowiła się
przed nim, objęła rękami podkulone nogi i wycelowała broń prosto w zabary-
kadowane wejście.
Jeżeli zamachowiec spróbuje wtargnąć do środka, spotka własną śmierć.
Patrick rzucił się w stronę skupiska skał. Upadł na brzuch i zwinnym
ruchem chwycił magazynek.
Spadły obok niego dwie, trzy kule, niczym śmiercionośny grad.
Przeturlał się i schował za pobliskim ogromnym głazem.
Na tym etapie nie miał innego wyjścia, jak tylko czekać, aż drań
postanowi opuścić swoją kryjówkę. Jeżeli strzelał nie na postrach, lecz z myślą
o trafieniu Patricka, najpewniej będzie chciał podejść bliżej, żeby upewnić się,
że odda zabójczy strzał.
Patrick zacisnął zęby ze wściekłości.
163
RS
Dopiero niedawno dowiedział się o istnieniu swojego synka. A Bree...
Bree właśnie wróciła do jego życia. Poruszali się jeszcze po niepewnym
gruncie, prawda, ale to lepsze niż nic. %7ładen cholerny sukinsyn mu tego nie
zabierze.
Wyjął telefon i znów spróbował uzyskać połączenie.
Za słaby zasięg.
Do diabła.
Kolejny wystrzał rozległ się o wiele bliżej. Patrick uśmiechnął się do
siebie.
No, chodz tu, kanalio wymamrotał.
Patrick przyparł do skały, zgiął kolana i mocno ścisnął rękojeść pistoletu.
Zapadła całkowita cisza. Mięśnie szczęki napięły mu się do granic
możliwości.
Chodz...
Nagłe dudnienie odbiło się echem w kanionie.
Co jest, do diabła?
Patrick zesztywniał i nastawił uszu.
Zdecydowanie nie był to wystrzał ani dzwięk silnika samochodu, chociaż
to drugie powitałby z otwartymi ramionami.
Kolejne dudnienie niczym odgłos burzy.
I wtedy zrozumiał.
To jaskinia albo stary szyb kopalni.
Nagle chwycił go ból w klatce piersiowej.
Rozległo się następne potężne dudnienie.
Z wejścia do opuszczonej kopalni, w której schronili się Bree i Peter,
wyleciała chmura pyłu.
164
RS
Patrick zadrżał z przerażenia.
Zerwał się do biegu i, nie bacząc na niebezpieczeństwo, pognał w
kierunku zabitego deskami wejścia.
Spomiędzy skał buchnął kolejny tuman kurzu. A potem zapadła cisza.
Patrick zastygł.
Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, miał wrażenie, że za chwilę wyskoczy
mu z piersi. Ponownie ruszył przed siebie.
Nie ruszaj siÄ™.
Patrick zatrzymał się w miejscu i zamarł.
Jeszcze krok, a będziesz trupem.
165
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
Bree zakaszlała i dzwignęła się spod warstwy gruzu. Peter?
Delikatnie potrząsnęła chłopcem. Przygniatała go swoim ciężarem.
Kochanie? Jęknął. Dzięki, Boże.
Wszystko w porzÄ…dku, kochanie?
Boli wystękał. O Boże.
Latarka. Potrzebna jej była latarka! Pomacała dokoła siebie. Gdzie ta
latarka? Peter znowu jęknął i zaczął szlochać.
Niech tylko znajdÄ™ tÄ™ latarkÄ™, skarbie, i za chwilÄ™ mama siÄ™ tobÄ…
zajmie. Serce waliło jej jak młot.
Ja ją mam wymamrotał i stuknął ją latarką.
Zalała ją fala ulgi.
Dobrze się spisałeś, kochanie.
Dzięki ci, Boże. Dzięki.
Włączyła latarkę i zaczęła oględziny. Z oczu Petera leciały łzy, a jego
twarz wykrzywiał grymas bólu, ale nigdzie nie było widać krwi. Nic też nie
wskazywało na to, żeby miał uszkodzoną szyję lub głowę.
Gdzie cię boli, kochanie? Na tułowiu również nie było śladu krwi i w
ogóle Peter nie miał żadnych widocznych obrażeń.
Moja noga krzyknął z płaczem. Moja noga! Oświetliła jego nogi.
Dotknę teraz twoich nóg, jedna po drugiej, dobrze?
ChÅ‚opiec zajÄ™czaÅ‚, alé nie sprzeciwiÅ‚ siÄ™.
Delikatnie przesunęła palcami po jego prawej nodze. %7ładnych protestów.
Wszystko zdawało się być okej. Czas na lewą.
166
RS
W tej samej chwili, w której dotknęła jego lewej nogi, Peter wydał z
siebie okrzyk bólu.
Już dobrze. Będę dotykać bardzo delikatnie.
Jej tętno przyspieszyło. Przez myśl przeszły jej wszystkie możliwe
obrażenia, jakie mógł odnieść chłopiec, łącznie z wylewem wewnętrznym,
który mógł wystąpić, jeżeli miało miejsce skomplikowane złamanie.
Powiedz mi, jeżeli boli cię fragment nogi, którego dotykam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]