Odnośniki
- Index
- Haas Derek Srebrny NiedĹşwiedĹş 01 Srebrny NiedĹşwiedĹş
- Dragonlance Anthologies 01 The Dragons Of Krynn
- Greg Bear Darwin 01 Darwin's Radio
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- Anthony, Piers Titanen 01 Das Erbe der Titanen
- Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)
- Desiree Holt [Phoenix Agency 01] Jungle Inferno [EC Breathless] (pdf)
- Harlequin na zyczenie 39 Sposob na klopoty 01 Summers Cara Szczescie i brylanty
- Anna Leigh Keaton [Serve & Protect 01] Five Alarm Neighbor (pdf)
- GR792. Hingle Metsy Klub bogatych kobiet 01 Niezapomniany bal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śmierdzącymi odchodami w tym samym stopniu, co jego buty. Na
zakrwawionym podbiciu widać było spore rozcięcie.
Zane najpierw pozdejmował z siebie sporo rzeczy. Słuchawki,
czapkę, rękawiczki i kamizelkę. Z kieszeni kamizelki wyjął małą
apteczkę i rozsiadł się przed Barrie. Usiadł ze skrzyżowanymi
nogami, jak Indianin, stopę Barrie ułożył na swoim udzie i operację
zaczÄ…Å‚ od oczyszczania rany wilgotnym, antyseptycznym gazikiem.
Barrie skrzywiła się. Nic dziwnego, rana była głęboka, kwalifikująca
się do założenia kilku szwów. Wyjął następny gazik i przyciskał
mocno do rany, dopóki krwawienie nie ustało.
- Kiedy po raz ostatni miałaś zastrzyk przeciwko tężcowi?
- Nie pamiętam - bąknęła. - Chyba wiele lat temu.
Nie miała teraz głowy do jakichś zastrzyków. Bo dopiero teraz
miała sposobność przyjrzeć się bliżej swojemu wybawcy. I było na
co popatrzeć. Jego włosy, prawie czarne, musiały być bardzo grube i
mocne. Zniada twarz poznaczona smugami czarnej farby. Czarny T-
shirt, przepocony i pobrudzony ziemią, opinał ciasno szeroką pierś i
płaski brzuch. Ramiona miały chyba z metr szerokości. Bicepsy
prawie rozsadzały krótkie rękawy podkoszulka, z których wynurzały
się ręce - jeden splot stalowych mięśni. Nadgarstki dwa razy grubsze
niż jej. Dłonie wielkie, silne, o długich palcach. Dłoń dziwnie
twarda jak na ludzką dłoń. I taka delikatna, kiedy czyściła jej ranę.
38
Twarz nieco pochylona, zajęty był przecież jej stopą. Ale mogła
dojrzeć dumne łuki brwi i ciemne, gęste rzęsy. I cienki, orli nos, i
przepięknie rzezbione kości policzkowe, i usta, mocno wykrojone,
surowe. Te usta chyba nie śmiały się często...
Zane podniósł głowę, na pewno chciał sprawdzić, jak zareagowała
na środek antyseptyczny. Spojrzały na nią oczy piękne,
szaroniebieskie, zdumiewająco jasne i czyste. Tylko tak można było
o tych oczach powiedzieć. A oczy te należały do człowieka, który w
mgnieniu oka i w absolutnej ciszy pozbawił życia drugiego
człowieka. Potem przestąpił przez ciało strażnika jak przez kawałek
drewna. Ten człowiek jest bestią, zabójczą bestią.
I mimo tego czuła się przy nim bezpieczna. Masował jej obolałe
stawy, oddał swoją koszulę, robił wszystko, co mogło złagodzić jej
ogromny stres i zmniejszyć strach. Widział ją nagą, całkiem nagą,
wtedy jednak, w tych strasznych chwilach, nawet to do niej nie
dotarło. Ale teraz najgorsze minęło, byli we względnie bezpiecznym
miejscu. Sami. I w wycieńczonej, zmaltretowanej Barrie zaczynała
budzić się kobieta. Nagle stała się świadoma, że pod koszulą i
cieniutkim kocem nadal jest naga, nadal nie ma nic, a jej skóra
zrobiła się nienormalnie wrażliwa, gorąca i napięta. Koszula ociera
się o jej piersi, i to prawie boli. A jej stopa wręcz ginie w wielkiej
męskiej dłoni.
Zane ze skupioną twarzą nałożył na ranę maść z antybiotykiem,
potem szybko i fachowo obandażował stopę.
- Gotowe - powiedział, stawiając ostrożnie jej nogę na posadzce.
- Z chodzeniem nie powinno być problemu, ale kiedy wrócimy na
okręt, lekarz założy kilka szwów i zrobi zastrzyk przeciwtężcowy.
- Tak jest! - powiedziała dziarsko, a na jego ustach pojawił się
uśmiech. Króciutki, ale wystarczyło, żeby zaparło jej dech. A co to
będzie, kiedy on naprawdę się uśmiechnie? Chyba jej serce nie
wytrzyma...
Pragnąc ukryć zakłopotanie, szybciutko wyciągnęła rękę:
- Barrie Lovejoy! Bardzo mi miło pana poznać.
Uścisnął jej dłoń z powagą.
- Komandor porucznik Zane Mackenzie, SEAL, jednostka
specjalna Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.
39
SEAL! No tak, to wyjaśniało wszystko. Ludzie z SEAL-u uważani
byli za bardzo niebezpiecznych. W sztuce walki byli
bezkonkurencyjni. A ten mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto
może zabić. On po prostu zabijał.
- Mi... miło mi. I dziękuję za wszystko.
- Cała przyjemność po mojej stronie, panno Lovejoy.
Panno Lovejoy... Barrie spojrzała bezradnie na swój podołek,
owinięty tylko śmiesznie cienkim kocykiem.
- Mówmy sobie po imieniu, dobrze? W końcu twoja koszula to
jedyna rzecz, jaką mam na grzbiecie. A w tych okolicznościach...
jakieś formalności... kiedy ja...
- Rozumiem - przerwał łagodnym głosem, nie patrząc jej w oczy.
- Nie chciałbym cię urazić, ale myślę, że w tej sytuacji powinnaś
wszystko powiedzieć swojemu lekarzowi.
Barrie spojrzała na niego, zmieszana, zastanawiając się w duchu, o
co mu właściwie chodzi. A potem nagle do niej dotarło.
- To nie tak - szepnęła. - Oni mnie nie zgwałcili, tylko mnie... tak
obrzydliwie dotykali. A zgwałcić mieli mnie dziś. Miał ktoś
przyjechać, ktoś bardzo dla nich ważny i to on miał mnie pierwszy...
Twarz Zane'a była poważna i spokojna, ale nie wierzył ani jednemu
jej słowu. Bo niby jak?- Znalazł ją nagą, przywiązaną do łóżka, a w
rękach porywaczy była od wielu godzin. W kodeksie porywaczy, o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]