Odnośniki
- Index
- Kwasniewski Aleksander Dom wszystkich Polska
- Dumas Aleksander Dama kameliowa
- Foster, Alan Dean Icerigger 3 Deluge Drivers
- Dekameron Giovanni Boccaccio
- Cowie_Vera_ _Cienie_miśÂ‚osci
- Hawkins Rachel Dziewczyny z Hex Hall
- Burke Edmund Of the Sublime and Beautiful
- Morgan Sarah Zimowy wieczór
- Lifestyle by Design 3 Ray of Love
- Harlan Ellison Love ain,t nothing
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I znów rapier muszkietera przebił gardło trzeciego napastnika. Zbir zwalił się na ziemię jak
długi. Teraz kolej na Roquemonta. D Artagnan zaatakował go z taką furią, że i ten nie mógł
się oprzeć. Cofał się wstecz aż do łóżka, na którym leżał trup de Sirle.
Zwietnie! zawołał d Artagnan. Zdechniesz jak pies przy tej, którą zamordowałeś,
Å‚otrze!
Roquemont bronił się zaciekle. Czymże jednak była ta obrona wobec młynka szabli
przeciwnika, który go formalnie omamił. Atak był bezlitosny. Obrona beznadziejna. Po chwili
d Artagnań wpakował pół szabli w pierś mordercy. Krew buchnęła strumieniem. Z
wykrzywioną twarzą zwalił się na łóżko. Odsłonięta kurtyna ukazała oczom, muszkietera
skurczoną postać nieżywej de Sirle.
Sprawiedliwości zadość! zawołał d Artagnan, poglądając na pobojowisko. Wzdrygnął
się. Ubrał się szybko, nakrył się płaszczem Bassompierre a i pospieszył do celi swego
więznia.
Czy jesteś tam panie de Bassompierre? zawołał. Szybko, szybko!
Bassompierre wypadł z kindżałem w ręku. Oniemiał na widok d Artagnana.
Na Boga! To pan d Artagnan!
Czy twój płaszcz, monsieur? D Artagnan podał płaszcz marszałkowi. Zjawiłem się tu
na czas, by cię ocalić. Przyszli tu zamordować cię. Idz zobacz sypialnię...
Bassompierre był oszołomiony. Zrozumiał jednak, że nic mu w tej chwili nie groziło. Nie
rozumiał przecież wszystkiego. D Artagnan nie chciał, by rozumiał.
Bassompierre skierował swe kroki do sypialni. Po chwili wydał cichy okrzyk przerażenia i
wrócił do d Artagnana.
Ona... umarła... Kto ją zabił?
Skąd ja mam wiedzieć zaśmiał się zgryzliwie d Artagnan. Lecz chodzmy stąd,
pózniej będziemy mówić. Bądz łaskaw, monsieur, postępować za mną.
Z ręką na szabli d Artagnan poprowadził marszałka do ogrodu, następnie do stajni. W
kącie pod latarnią drzemał pachołek. Muszkieter dotknął go końcem szabli.
Konie tych morderców! zawołał d Artagnan do ucha śpiącego. Mordercy zabili twoją
panią, lecz ja ją pomściłem. Prowadz do bramy i otwórz ją. Naprzód!
Struchlały pachołek wypełnił rozkazy muszkietera milcząco. Brama nie była strzeżona.
W kilka sekund pózniej obydwaj rycerze znalezli się na drodze.
Nic z tego wszystkiego nie rozumiem, monsieur przerwał pierwszy milczenie
Bassompierre. Wiem tylko, żeś mi uratował życie. Gdybym tylko mógł ci się
odwdzięczyć...
D Artagnan podjechał do marszałka.
Owszem, możesz, monsieur odpowiedział szczerze. Madame de Chevreuse życzyła
sobie bym pojechał do królowej i wypowiedział trzy wyrazy. Te wyrazy upewnią Jej
królewską Mość, że na razie nie potrzebuje obawiać się swych wrogów.
89
A, Chevreuse, szlachetna dama! Więc ona posłała ciebie? zawołał Bassompierre.
Tak, tak, powiedz mi te wyrazy bez namysłu. Rozumiem doskonale. Jakie są?
Bóg miłuje odważnych .
Polecenie będzie wykonane co do joty.
Dziękuję ci, monsieur. Pozwól mi również dopowiedzieć, że moi przyjaciele, pomiędzy
którymi znajduje się lord Winter, zajmą się losem dziecka. Ulokują je w bezpiecznym
miejscu.
Ach. Na me życie! wołał zachwycony Bassompierre. panie d Artagnan, jesteś
niezrównany...
Musimy się rozstać, jeżeli masz przybyć do Lyonu rano, monsieur powiedział
d Artagnan i nie czekając na dalsze pochwały, skierował konia w bok. Do widzenia, bądz
zdrów, monsieur!
Bądz zdrów i przyjmij serdeczne podziękowania odpowiedział Bassompierre. Jestem
mocno zobligowany wobec ciebie, nie zapomnÄ™ tego nigdy!
D Artagnan, który posłyszał teraz krzyki, dochodzące z pałacyku, spiął konia ostrogami i
ruszył galopem.
Ja również jestem ci wielce dłużny mówił do siebie za wypożyczenie mi płaszcza.
Nasze rachunki są wyrównane .
Muszkieter jechał, lecz nie w kierunku Paryża.
90
ROZDZIAA XIV
Zamiast jednego ojca dwóch
Dwie miejscowości były naówczas o równobrzmiącej nazwie: St. Saforin. Jedna to wioska,
a druga to królewski klasztor, do którego prowadziła z wioski wcale nie bezpośrednia droga.
Dnia 3 maja 1542 r. Franciszek I wyjechał z Paryża w towarzystwie jednego tylko
człowieka w stronę St. Saforin na spotkanie z pewną damą, która przyrzekła ugościć go
należycie pod nieobecność swego męża. Na nieszczęście monarcha pomylił drogę i zajechał
do klasztoru. Tam go rozpoznano i zamiast w pałacu przy pięknej damie, spędził noc w
gościnie u przeora.
Atos i Portos pragnęli uniknąć tej pomyłki i dopytywali o drogę do klasztoru. Około
[ Pobierz całość w formacie PDF ]