Odnośniki
- Index
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 05 Pan CiemnoĹci TĹumaczenie Oficjalne
- Jennifer Sturman [Rachel Benjamin Mystery 04] The Hunt
- Ward Rachel Numery 02 Chaos
- Rachel Lee Zanim zasnÄ
- Laurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]
- Grazyna Plebanek Dziewczyny Z Portofino
- Neels_Betty_ _Staromodna_dziewczyna
- Pechowa dziewczyna Hart Jessica
- Antonia Pearce [Menage Amour 68] Tropic of Desire (pdf)
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu EWANGELIA WEDśÂUG śÂWIćÂĂÂTEGO JANA
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twarzy.
ROZDZIAA 27
- Wiedziałam - oznajmiła głośniej. - Wiedziałam, że coś knujesz. Kiedy pani Casnoff
się dowie, że rzuciłaś zaklęcie na całą szkołę, pojedziesz za swoją przyjaciółką
pijawką do Londynu.
Stałam wciąż przy drzwiach jak wryta, z ręką na klamce. Dlaczego przyłapać mnie
musiała akurat osoba, która najbardziej mnie nienawidziła? Nie ruszałam się z
miejsca, usiłując wymyślić cokolwiek, co powstrzymałoby ją od pobiegnięcia
natychmiast do pani Casnoff.
Nagle przypomniałam sobie wyraz jej twarzy, kiedy pytała mnie o zaklęcie z kością, i
coś przyszło mi do głowy. Miałam tylko nadzieję, że Alice się zgodzi.
- Okej, przyłapałaś mnie. - Usiłowałam przywołać głupkowaty uśmieszek na usta, ale
obawiam się, że wyglądałam jak niespełna rozumu, ponieważ Elodie cofnęła się o
krok, kiedy do niej podeszłam. - Wiesz, bardzo zle szły mi czary, wielkie dzięki tak na
marginesie, twoja pomoc była tu nieoceniona, więc wzięłam prywatne lekcje u
jednego z tutejszych duchów.
Elodie przewróciła oczami.
- Sophie, proszę - powiedziała. - Nauczyciel magii? Na dodatek duch? Ty chyba
uważasz, że mam martwicę mózgu. - Zmrużyła oczy. - Z kim się naprawdę
spotykasz? Z facetem? Bo jeśli to jest Archer...
- Między Archerem i mną nic nie ma - oznajmiłam, co zasadniczo nawet nie było
kłamstwem.
To znaczy ja byłam absolutnie przekonana, że kocham się w tym chłopaku, i co
więcej podejrzewałam, że może pocałowałby mnie na balu, gdyby nie wtrąciła się
167
Elodie. Jednak do tego, żebyśmy umawiali się na pokątne schadzki w lesie, nie
doszło. Nie, żebym miała coś przeciwko.
Uśmiechnęłam się do Elodie i wyciągnęłam do niej rękę.
- Chcesz nauczyć się naprawdę świetnej magii? Chodz ze mną.
Nie omyliłam się: perspektywa nauczenia się nowych sztuczek magicznych była dla
Elodie nieodpartą pokusą.
- Dobrze - powiedziała. - Ale jeśli to jakaś pułapka i zginę, to zadręczę cię jako duch.
Alice musiała wiedzieć, że Elodie przybędzie ze mną, ponieważ przed szkołą czekały
dwie miotły.
Elodie zrobiła wielkie oczy jak dziecko na widok prezentów pod choinką.
- Latasz na miotle? Uśmiechnęłam się i wskoczyłam.
- Chodz - powiedziałam do niej, powtarzając słowa, jakie skierowała do mnie Alice. -
Bądz choć raz tradycyjna.
Chwilę pózniej mknęłyśmy przez noc, a zimne przejrzyste powietrze paliło nas w
płucach. Nad nami na atramentowo czarnym niebie migotały gwiazdy. Słyszałam
obok siebie śmiech Elodie, a gdy spojrzałam na nią, po raz pierwszy autentycznie
uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Kiedy wylądowałyśmy na cmentarzu, przedstawiłam sobie wzajemnie Alice i Elodie.
W przypadku tej pierwszej pominęłam informację o tym, że jest moją prababcią, o
Elodie natomiast powiedziałam, że należy do mojego sabatu".
Słysząc te słowa, Alice rzuciła mi spojrzenie spode łba, ale nie skomentowała tego.
- Dobrze - odezwała się Elodie. - To jaką magię uprawiacie tu, w tym Mieście
Umarłych?
- Najróżniejszą - odparła Alice.
W świetle księżyca jej skóra połyskiwała jak porcelana, a policzki barwiły się na
różowo. Nawet oczy jakby płonęły jaśniej. Zastanawiałam się, czy to zasługa jakiegoś
zaklęcia upiększającego. Jeśli tak, to miałam nadzieję, że się go nauczę przy
najbliższej okazji
- Sophie zapoznała się z tworzeniem przedmiotów - ciągnęła Alice - a obecnie
pracuje nad zaklęciami przenoszącymi.
Elodie zwróciła się do mnie ze zdumioną miną.
- Umiesz tworzyć rzeczy z niczego?
- Owszem - odparłam, jakby to nie było nic wielkiego, aczkolwiek wciąż nie
potrafiłam wyczarować niczego większego niż lampa, a i to przyprawiało mnie o
siódme poty.
Skoncentrowałam się na obrazie czegoś małego, co nie pozbawiłoby mnie tchu,
machnęłam ręką i w powietrzu tuż przed nosem Elodie pojawiła się szmaragdowa
broszka. Szczęka dziewczyny opadła, a ja uśmiechnęłam się do Alice.
Elodie wyciągnęła rękę po broszkę i obracała ją w palcach.
- Naucz mnie tego.
Okazała się pojętną uczennicą. Uczyła się szybciej niż ja, więc po godzinie zdołała
wyczarować pióro oraz niewielkiego żółtego motylka. Muszę przyznać, że poczułam
ukłu de zazdrości: mnie udawało się przywoływać tylko nieożywione przedmioty. Z
drugiej jednak strony Elodie nie zrobiła chyba wrażenia na Alice, która nie chwaliła
jej tak często
jak mnie.
Kiedy one zajmowały się zaklęciami, ja usiłowałam opanować sztukę przenoszenia
samej siebie z miejsca w miejsce. Czar ten wciąż sprawiał mi poważne kłopoty. Alice
mówiła, że najlepsze czarownice potrafią przemieszczać się dzięki temu przez ocean,
ale ja na razie miałam problem z przesunięciem się o pół metra w lewo.
W końcu obie z Elodie byłyśmy tak wyczerpane i nieco wstawione magią, że
usiadłyśmy na trawie, opierając się plecami o ogrodzenie cmentarza, podczas gdy
Alice wpatrywała się w mrok, wsparta o drzewo.
- Mam nadzieję, że moja obecność nie jest dla ciebie problemem - odezwała się do
niej Elodie.
- Czemu zjawiłaś się dziś z Sophią? - spytała Alice.
W jej głosie brzmiał nie gniew, ale ciekawość, więc postanowiłam odpowiedzieć
zgodnie z prawdą.
- Elodie przyłapała mnie na wymykaniu się ze szkoły, więc zaprosiłam ją na
przejażdżkę. Uznałam, że ona też może nauczyć się nowych zaklęć.
- Pani Casnoff kazała mi mieć cię na oku - zwróciła się do mnie Elodie, ale z
uśmiechem. Nie byłam pewna, czy to z powodu ćwiczenia nowych magicznych
sztuczek, czy też naprawdę cieszyła się, że ze mną tu przyleciała.
- Dlaczego? - spytała Alice i obie z Elodie spoważniałyśmy.
169
Opowiedziałam jej pokrótce, co się stało z Anną i jak Jenna oraz Byron zostali
wygnani.
- Są pewni, że to robota wampira?
- Nie, ale nie mają pojęcia, kto inny mógłby to zrobić -odparła Elodie.
- oko ~ oznajmiła Alice, a ja poczułam, że Elodie sztywnieje.
- Spytałam o to - powiedziałam - ale pani Casnoff twierdzi, że nie mają szans się tu
dostać. Za dużo zaklęć
ochronnych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]