Odnośniki
- Index
- Burroughs, Edgar Rice Tarzan 03 The Beasts of Tarzan
- 061. Roberts Nora Irlandzka wróşka 03 Irlandzki buntownik
- Gordon Lucy Bracia Rinucci 03 Rzymskie wesele (Rzymskie wakacje)
- Hakan Nesser [Inspector Van Veeteren 03] The Return (pdf)
- Diamentowe imperium 03 Sullivan Maxine Zbyt krotki miesiac
- Maxwell Megan Proś Mnie, o co Chcesz 03 Raz jeszcze
- Elaine Viets [Mystery Shopper 03] Dying To Call You (pdf)
- Courtney Breazile [Immortal Council 03] Wet Glamour (pdf)
- Edward D Hoch Computer Investigation Bureau 03 The Fellowship of the HAND
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 03 Ścieżka Umarłych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sowi.
I gdy wydawało jej się, że jest wreszcie wolna, gdy była już jedną nogą na
zewnątrz, dobiegł ją jego głos.
- Nie zaprosisz mnie na drinka?
Zamknęła oczy i westchnęła. Tylko nie daj mu się wprawić w zakłopotanie,
poleciła sobie. Najgorsze było to, że w głębi serca bardzo chciała go zaprosić i dla-
tego właśnie tym bardziej nie mogła sobie na to pozwolić. Odwróciła się w jego
stronÄ™.
- Dzisiaj to nie najlepszy pomysł.
Zastanawiał się przez chwilę, a potem uśmiechnął.
- W porządku, rozumiem to - powiedział.
Każdy nerw, każda cząstka umysłu podpowiadały jej, że to przynęta, że nie
wolno jej zareagować. Ale nie potrafiła się powstrzymać.
- Co niby rozumiesz?
- Widzę, jak reagujesz, kiedy jestem w pobliżu. Jak na mnie patrzysz, jak
drżysz, kiedy się dotkniemy.
Drżysz? Może czasem, ale nie za każdym razem, o nie. Z drugiej strony, jeże-
li temu zaprzeczy, zrobi dokładnie to, czego on oczekuje. Da mu do ręki argument.
Przywołując się ostatkiem sił do porządku, spojrzała nań z wyrazem kompletnego
znudzenia na twarzy.
S
R
- I co jeszcze?
- To proste. Pragniesz mnie i nie ufasz sobie na tyle, by zostać ze mną sam na
sam.
Cwany był. Cokolwiek teraz zrobi, zaprosi go czy powie mu, żeby spadał, i
tak postąpi zgodnie z jego oczekiwaniami. Zareaguje! Poza tym bez względu na to,
czy w to wierzył czy tylko się z nią droczył, rzeczywiście ją pociągał. Gdyby raz
jeszcze ją pocałował, nawet wbrew jej woli, prawdopodobnie nie potrafiłaby mu się
dłużej opierać.
- Więc? - natarł na nią z rozbawieniem raczej niż z niecierpliwością.
- Sytuacja bez wyjścia, co? Gdziekolwiek się ruszę, szach.
- Zdaje się pani posądzać mnie o jakieś niecne motywy, Wasza Wysokość. A
nie przyszło ci do głowy, że po prostu chciałbym cię lepiej poznać? I że ty mogła-
byś lepiej poznać mnie, przy okazji? Nie jest ze mnie taki straszny facet, mówię
szczerze.
Nie wiedziała co gorsze. Faceci z ukrytymi motywami nie byli w końcu tacy
zli. Przewidywalni, dawali się łatwo rozbroić. Kłopot miała zawsze raczej z tymi
szczerymi. Może dlatego, że tak rzadko występują w przyrodzie?
- Spędziliśmy już ze sobą dwa dni - przypomniała mu. - Ile czasu ci trzeba?
- Niedużo. Byle bez obstawy wsłuchującej się w każde nasze słowo.
Tu jest pies pogrzebany, dotarło do niej. Jej przecież ta obstawa wcale nie
przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. I nie dlatego, że potrzebowała ochrony przed
Aleksem. To byłoby zbyt proste.
Sophie potrzebowała ochrony przed samą sobą.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Pierwszy raz od przyjazdu na wyspę Aleks dostrzegł na twarzy Sophie wyraz
bezbronności. I prawie poczuł się winny tego, że nią manipuluje. Prawie. Ale po-
stanowił nie poddawać się wzruszeniom. Nie dzięki nim w końcu osiągnął w życiu
to, co osiągnął. Sophie też nie zaliczała się do osób łatwo ulegających uniesieniom.
Doszedł tedy do wniosku, że kilka niewinnych drinków powinno by w tej sytuacji
pomóc. Dziewczyna trochę by się rozluzniła.
Ale coś mówiło mu jednocześnie, że być może znajduje się o krok od prze-
kroczenia pewnej granicy. Postanowił więc zagrać inną kartą. Wziąć ją na litość, na
współczucie. %7ładna kobieta nie oparła się jeszcze mężczyznie, który zwierza jej się
ze swego nieszczęśliwego życia.
- Tak się składa, że wiem na sto procent, że Filipa dziś nie ma - powiedział. -
A ja nie za bardzo mam ochotę spędzić resztę popołudnia samotnie.
Zastanawiała się przez dłuższą chwilę nad tym, co powiedział. Aleks był pra-
wie pewien, że zatruta strzała sięgnęła celu. A kiedy Sophie westchnęła cichutko,
wiedział już, że mu się udało.
- Miałam zamiar pójść na spacer. Jeżeli masz ochotę się przyłączyć, to proszę.
Ale potem naprawdÄ™ mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
Powinien był przewidzieć, że Sophie wybierze zdrowy kompromis. W ten
sposób ustępowała nieco poła, ale nie pozbawiała się kontroli nad sytuacją.
Oj, dobra była, naprawdę niezła. Ale on był lepszy. Uśmiechnął się szeroko.
- Umowa stoi, księżniczko.
Słońce stało wysoko na bezchmurnym niebie. Było bardzo gorąco. Lepiej by-
łoby położyć się gdzieś w cieniu niż spacerować, ale Aleks wiedział, że nie ma za
bardzo wyboru.
Ochroniarz spojrzał na Aleksa, a potem na Sophie i spytał:
- Czy będzie mnie pani jeszcze potrzebować, Wasza Wysokość?
S
R
Czyżby myślał, że Aleks może zrobić Sophie jakąś krzywdę? Porwać ją? Ru-
tledge popatrzył na nią w oczekiwaniu na decyzję. Przez chwilę obawiał się, że po-
prosi ochroniarza, by im towarzyszył. Zdecydowała się jednak go zwolnić.
Aleks ruszył za Sophie oczarowany hipnotyzującym ruchem jej bioder. Miała
na sobie jednÄ… z tych zwiewnych sukienek tak cudownie dopasowujÄ…cych siÄ™ do jej
figury.
W drzwiach powitał ich Wilson.
- Pani. - Ukłonił się, spoglądając jednocześnie z dezaprobatą, jak się wydało
Aleksowi, na jej towarzysza.
Personel najwyrazniej naprawdę troszczył się o swą panią i to nie tylko ze
względów profesjonalnych, ale i zwyczajnie po ludzku, osobiście. Dlaczego, jął się
zastanawiać Aleks, traktują z takim szacunkiem taką rozpuszczoną manipulatorkę,
jaką Sophie niewątpliwie była? A może ona zachowywała się niecnie jedynie wo-
bec swoich kochanków?
- Wilson, czy zechciałbyś zaprowadzić pana Rutledge'a do saloniku i poczę-
stować go drinkiem? Ja pójdę się przebrać. Zaraz będę z powrotem.
Rutledge obserwował, jak wchodzi po schodach na górę. Zdawała się płynąć,
lekka niczym powietrze. Wyglądała naprawdę seksownie i nie mógł się już docze-
kać chwili, kiedy się do niej dobierze.
- Panie Rutledge. - Kamerdyner z niechęcią w głosie wskazał mu drzwi do
salonu. - Czego się pan napije? - spytał, gdy weszli.
- MineralnÄ… z cytrynÄ…, poproszÄ™.
Wilson podszedł do barku, a Aleks usiadł wygodnie na sofie.
- Długo pracujesz dla księżniczki Sophie?
- Służę rodzinie królewskiej od ponad czterdziestu lat.
- DÅ‚ugo.
- Tak jest, proszÄ™ pana.
- I opiekujesz siÄ™ Sophie?
S
R
- Zgadza się, proszę pana. I traktuję swe obowiązki wyjątkowo poważnie.
Aleks odniósł wrażenie, że mówi do niego nie służący, ale zatroskany ojciec
zastanawiający się nad motywami swego ewentualnego zięcia. A ponieważ zwykł
otwarcie stawiać czoło swym adwersarzom, spytał Wilsona wprost:
- Nie ufasz mi, co?
Wilson podszedł doń i podał mu szklankę z wodą.
- Wydaje mi się, proszę pana, że paranoja jest symptomem, który pojawia się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]