Odnośniki
- Index
- Lonney KlÄ twa wiecznoĹci 01 PoczÄ tek koĹca CAĹOĹÄ
- Feasey Steve WilkoĹak 04 Igrzyska demonĂłw CaĹoĹÄ
- Alberto Savinio Casa 'La vita'
- Learningexpress Vocabulary Spelling Success 4e
- fr 24
- Frederik Pohl Heechee 4 Annals of the Heechee
- Lisa Kleypas Stokehursts 02 Prince Of Dreams
- Mossflower Redwall 2 Brian Jacques
- Jo Clayton SQ 01 Shadowplay
- GR792. Hingle Metsy Klub bogatych kobiet 01 Niezapomniany bal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
126
21
Budzisz się na lotnisku międzynarodowym Sky Harbor.
Cofasz zegarek o dwie godziny.
Dojeżdżam lotniskowym autobusem do Phoenix i w każdym barze, do którego
zachodzę, siedzą faceci ze szwami pod oczyma, gdzie mocny cios rozciął im skórę na ostrej
krawędzi oczodołu. Są tam też faceci z poprzestawianymi nosami, a z kolei oni, faceci z
barów, dostrzegają moją dziurę w policzku i od razu jesteśmy rodziną.
Tylera nie ma od jakiegoś czasu w domu. Ja pracuję dalej tam, gdzie pracowałem.
Latam z lotniska na lotnisko i oglądam samochody, w których zginęli ludzie. Magia
podróży. Maleńkie życie. Maleńkie mydełka. Maleńkie lotniskowe krzesełka.
Wszędzie, gdzie rzucą mnie obowiązki służbowe, pytam o Tylera.
Wszędzie wożę ze sobą prawa jazdy świadczące, że złożyłem ofiarę z dwunastu ludzi.
To na wypadek, gdybym go odnalazł.
W każdym barze, do jakiego zachodzę, w każdym z tych pieprzonych barów, spotykam
facetów z pokiereszowanymi w walce gębami. W każdym barze ktoś obejmuje mnie
ramieniem i chce stawiać piwo. Od razu poznaję, który bar jest barem fight clubowym.
Pytam, czy widzieli faceta nazwiskiem Tyler Durden.
O to, czy wiedzą o fight clubie, pytać nie muszę.
Pierwsza zasada to nie mówić o fight clubie.
Ale czy widzieli Tylera Durdena?
Odpowiadają, że nie, nigdy o kimś takim nie słyszeliśmy, proszę pana.
Ale może jest w Chicago, proszę pana.
To chyba przez tę dziurę w policzku wszyscy zwracają się do mnie per proszę pana.
I mrugają porozumiewawczo.
Budzisz się na O'Hare i dojeżdżasz lotniskowym autobusem do Chicago.
Przesuwasz zegarek o godzinę do przodu.
Gdybyś tak mógł obudzić się w innym miejscu.
Gdybyś tak mógł obudzić się w innym czasie.
Dlaczego nie możesz się obudzić jako inna osoba?
W każdym barze, do jakiego zachodzisz, pokancerowani faceci chcą ci stawiać piwo.
Nie, proszę pana, nie znamy Tylera Durdena.
127
I porozumiewawcze mrugnięcie.
Nigdy nie słyszeli tego nazwiska. Proszę pana.
Pytam o fight club. Czy odbywa się tu dziś wieczorem spotkanie jakiegoś fight clubu?
Nie, proszę pana.
Druga zasada fight clubu to nie mówić o fight clubie.
Pokancerowani faceci przy barze kręcą głowami.
Nigdy o niczym takim nie słyszeli. Proszę pana. Ale może znajdzie pan ten swój fight
club w Seattle, proszę pana.
Budzisz się na Meigs Field i dzwonisz do Marli, żeby zapytać, co słychać na Paper
Street. Marla mówi, że wszystkie kosmiczne małpy golą sobie teraz głowy. Ich elektryczne
maszynki nagrzewają się do czerwoności i w całym domu śmierdzi przypalonymi włosami.
Kosmiczne małpy wypalają też sobie ługiem linie papilarne na opuszkach palców.
Budzisz się na SeaTac.
Cofasz zegarek o dwie godziny.
Autobus lotniskowy dowozi cię do śródmieścia Seattle i barman w pierwszym barze, do
którego zaglądasz, ma na szyi kołnierz usztywniający, który odchyla mu głowę do tyłu pod
takim kątem, że jeśli chce na ciebie spojrzeć, musi zezować wzdłuż swojego
rozkwaszonego, sinego jak oberżyna nosa.
Bar jest pusty, a barman mówi z uśmiechem:
- Witamy znowu w naszych skromnych progach, proszę pana.
Jeszcze nigdy, ale to nigdy nie byłem w tym barze.
Pytam, czy znane mu jest nazwisko Tyler Durden.
Barman stoi z brodą zadartą wysoko przez krawędz białego kołnierza usztywniającego,
uśmiecha się ni to do mnie, ni do sufitu, i pyta:
- To jakiś test?
Odpowiadam, że tak, test. Czy zna Tylera Durdena?
- Był pan tu w zeszłym tygodniu, panie Durden - mówi barman. - Nie pamięta pan?
A więc Tyler tu był.
- Był pan tu, proszę pana. Jestem tu dzisiaj pierwszy raz w życiu.
- Skoro pan tak twierdzi, proszę pana - mówi barman - ale w czwartek wieczorem wpadł
pan tu zapytać, kiedy policja zamierza zamknąć nasz lokal.
128
W zeszły czwartek, dręczony bezsennością nie spałem całą noc i nad ranem sam już nie
wiedziałem, czy śpię, czy śnię na jawie. Ocknąłem się w piątek przed południem cały
obolały, z poczuciem, że nie zmrużyłem oka.
- Tak, proszę pana - mówi barman - we czwartek wieczorem stał pan tu, gdzie teraz, i
pytał mnie pan o policyjne sankcje, i pytał pan też, jaką mieliśmy frekwencję na środowym
spotkaniu fight clubu.
Barman obraca górną część ciała wraz z unieruchomioną białym kołnierzem głową,
spogląda wzdłuż nosa na salę, i mówi:
- Pusto tu dzisiaj, a więc nikt nas nie usłyszy, panie Durden, proszę pana. Wczoraj
wieczorem było na fight clubie dwudziestu siedmiu chłopaków. Po wieczorze fight
clubowym zawsze tu pusto.
W każdym barze, do jakiego zachodziłem w tym tygodniu, każdy zwracał się do mnie
per pan.
W każdym barze, do jakiego zachodzę, wszyscy obtłuczeni faceci z fight clubu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]