Odnośniki
- Index
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- =04=Teksański Klub Ranczerów Gerard Cindy ZAGINIONE DZIECKO(Do utraty tchu)
- Banks Leanne Bracia Medici 04 Sekret panny młodej
- Denise A Agnew [Heart of Justice 04] Within His Embrace (pdf)(1)
- Jennifer Sturman [Rachel Benjamin Mystery 04] The Hunt
- 04. Biurowa swatka Świąteczny prezent McClone Melissa
- Diana Palmer Hutton & Co 04 The Texas Ranger
- Follett Ken 04 Papierowe pieniądze [1977]
- Draka 04 Drakon, S. M. Stirling
- 04 Skazaniec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
motłoch, który normalnie by polazł tam, przywlókł się tutaj i oto rezultaty. -
Demon zmierzył ognistego impa pogardliwym spojrzeniem, zanim odwrócił
się do młodego człowieka. Po chwili oblizał wargi. - Masz tu smacznie
wyglądający kąsek - powiedział. - Co ty na to, żebyśmy się wszyscy trochę
posilili, a ty byś powiedział piekielnemu krakenowi, że on ci się zgubił po
drodze?
Zrobił krok w kierunku chłopaka. Serce Treya zabiło gwałtowniej. Kątem
oka zobaczył, że inny z pracujących demonów odwrócił się od wozu i ruszył
w ich stronę. Wiedział, że z łatwością mógłby teraz dokonać przemiany,
pozbyć się tych absurdalnych kajdanek i wedrzeć do twierdzy. Maugi
wprawdzie były w przewadze, lecz słynęły z powolności, spodziewał się więc
łatwego zwycięstwa. Jednak chwilę pózniej jego spojrzenie powędrowało do
wieżyczki, gdzie stali łucznicy ze strzałami wycelowanymi w obcych.
Bubel zmarszczył czoło, jakby zastanawiał się nad propozycją strażnika.
- Coś ci powiem - rzeki. - Może sami się pożywicie? Zróbcie sobie
przerwę, zjedzcie człowieka, a ja pójdę do Moloka i powiem mu, że udało mi
się doprowadzić chłopaka aż do bram twierdzy, gdzie jego zaufani strażnicy
schrupali więznia na przekąskę.
- Hej! - zawołał Trey.
Bubel odwrócił się na pięcie i trzasnął z bata, którego koniec zahaczył o
ramię chłopaka z taką siłą, że ten padł na ziemię, wydawszy z siebie okrzyk
bólu.
- Cicho, więzień! - zawołał imp i przysunął twarz do twarzy chłopaka. -
Mówiłem ci już, że masz milczeć. Zrozumiano?! - warknął i zaraz dodał
szeptem: - Zamknij się i pozwól mi działać. - Znowu odwrócił się do
strażników.
- Ten człowieczek nic dla mnie nie znaczy i nawet chętnie bym wam go
oddal. - Wzruszył ramionami i dodał, spoglądając kolejno na obu strażników:
-Ale ma jakieś znaczenie dla Moloka. A ja nie chcę narażać się na jego gniew.
- Odczekał chwilę, nim zaczął mówić dalej już pogodniejszym tonem: - Poza
tym chudziutki ten dzieciak. Każdy z was wyrwałby co najwyżej kilka
kęsów. Czy warto ryzykować wściekłość piekielnego krakena dla takiego
ochłapu?
Strażnicy zaczęli coś mruczeć, a demony wyznaczone do zbierania trupów
pokręciły tylko głowami i wycofały się do wozu.
Dowódca westchnął i popatrzył, jak zakrwawiony chłopak powoli wstaje.
- Szaleństwo - powiedział i splunął na ziemię. Cały ten ogród
zoologiczny Moloka, te igrzyska... szaleństwo.
- Uniósł dłoń, spoglądając ku wieżyczkom, by łucznicy opuścili broń. -
Wchodzcie.
Bubel chwycił chłopaka za ramię i pociągnął go ku głównemu wejściu.
- Odwal się - warknął Trey i zmierzył impa groznym spojrzeniem; w jego
oczach lśniły jeszcze łzy po bolesnym uderzeniu bata. Ramię wręcz krzyczało
z bólu, a z rany ciekła krew.
- Ruszaj siÄ™ - syknÄ…Å‚ Bubel i popchnÄ…Å‚ Treya przed sobÄ….
Gdy tylko znalezli się po drugiej stronie, ognisty imp wciągnął chłopaka w
cień muru.
- Udało się! - odezwał się niskim podekscytowanym głosem. - Mówiłem
ci, że dam radę nas wprowadzić, prawda? Mówiłem, że ten plan wypali? -
Pokręcił głową. - A ty omal wszystkiego nie schrzaniłeś. O czym myślałeś,
kiedy się tak wydarłeś?
- Bubel, jak mnie jeszcze raz tym uderzysz, to ci to odbiorÄ™ i wsadzÄ™ w...
- Nieważne. Weszliśmy. - Demon rozejrzał się po wewnętrznym
dziedzińcu. - Dobra, idziemy dalej. Musimy się dostać do Wielkiej Sali.
- Zaraz. Nie wiemy, czy Alexa jest tutaj. Powinniśmy się gdzieś przyczaić,
dopóki nie zyskamy pewności, że ona...
- Ona pójdzie do Wielkiej Sali - rzekł demon i ruszył przed siebie. -
Poniżej są lochy, gdzie przetrzymują tę drugą dziewczynę. Jeśli Alexa tu jest -
a nie ma powodu myśleć inaczej, zważywszy że wyruszyła przed nami - bez
wÄ…tpienia tam siÄ™ skieruje.
Trey zastanawiał się przez chwilę, po czym poszedł za ognistym impem.
- Skoro już tu jesteśmy, możesz zdjąć mi te kajdanki.
Bubel szeroko otworzył oczy i westchnął z politowaniem.
- A co zrobimy, jeżeli nadziejemy się na kolejnych strażników? Co im
powiemy? %7łe przyszliśmy zwiedzić cytadelę, a ja jestem twoim
przewodnikiem? Nie, musisz je mieć, dopóki nie dotrzemy do Wielkiej Sali.
Wtedy ci je zdejmÄ™.
Trey pokręcił głową i westchnął.
- Dobra, jeszcze trochę z nimi pochodzę. - Spojrzał surowym wzrokiem na
demona. - Ale z tym batem mówiłem poważnie. Niech ci nie przyjdzie do
głowy jeszcze raz mnie nim zdzielić.
- Obiecuję, że to się nie powtórzy. Przepraszam za tamto. Musiałem to
zrobić, bo ty chciałeś...
- Dobra. Twoje przeprosiny i obietnica przyjęte. Idziemy.
Bubel skinął głową i ruszyli.
13
Alexa wypełzła z cuchnących śmieci, w których się ukrywała. Mimo że
spędziła tam dużo czasu, nowa, niecodzienna kombinacja zapachów sprawiła,
że zaczęły męczyć ją nudności. Na szczęście światło było na tyle słabe, że już
nie widziała ogromnych szkarłatnych ślimakopodobnych istot, które pełzały
po kupie odpadków, za to miała nieodparte wrażenie, że dołączyło do nich
coś innego, co przyczaiło się na skraju niedużego ogrodzonego obszaru, w
którym się znajdowali, i ich obserwowało.
Spojrzała na siebie i skrzywiła się na widok ubrania, zastanawiając się, czy
kiedykolwiek uda jej się pozbyć smrodu z włosów i ze skóry. Strzepnęła z
przedramienia grudkę brązowej gęstej mazi i rozejrzała się za ashnonem.
- Wszystko w porządku? - usłyszała cichy głos demona.
Odwróciła się szybko i zobaczyła go za sobą.
- Jeśli przyjąć, że to normalne być tak koszmarnie upaćkanym, to tak,
wszystko w porządku. Przypomnij mi, dlaczego akurat tutaj musieliśmy się
schować?
- Bo tędy możemy się dostać do twierdzy Moloka. Stąd dojdziemy do
Wielkiej Sali i lochów pod nią.
Alexa popatrzyła na stos odpadków i na okrągły otwór - teraz zamknięty -
umieszczony w ścianie nad ich głowami. Nie lubiła ciasnych pomieszczeń.
Nie cierpiała ich od najmłodszych lat i bała się, że jeśli tunel za włazem nie
okaże się znacznie szerszy, to nie zdoła przez niego przejść. Zatrzymała
jednak te myśli dla siebie, kiedy ashnon wyjaśniał jej, że jest to jedyna droga
do budynku, w którym znajduje się Wielka Sala.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie ma łatwiejszej drogi, w dodatku
mniej śmierdzącej - powiedziała.
Ashnon wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od wejścia do tunelu.
Właz, który je zasłaniał, zrobiono z zazębiających się arkuszy łączących się w
środku. Demon upierał się, że tunel zostanie otwarty i że dadzą radę wspiąć
się do niego i przepełznąć do budynku. Alexa nie miała wątpliwości, że
będzie to bardzo nieprzyjemna podróż.
Coś się poruszyło w cieniu po ich prawej stronie i wydało niski syk
podobny do tego, gdy ktoÅ› otwiera butelkÄ™ z napojem gazowanym. Kiedy
oboje spojrzeli w tamtym kierunku, napotkali nieruchome spojrzenie
rozjarzonych oczu. Po chwili gdzieś za nimi rozległo się kolejne syknięcie, a
potem jeszcze jedno, trochÄ™ dalej na prawo.
- Zdaje się, że nocni bywalcy tego miejsca chcą, byśmy się stąd wynieśli -
powiedziała dziewczyna wpatrzona w cień.
- Wkrótce stąd odejdziemy - odrzekł ashnon. - Muszą jeszcze trochę
poczekać.
Odgłos zgrzytania, jakie rozległo się nad ich głowami, kazał im na chwilę
zapomnieć o mieszkańcach mroku. Spojrzawszy do góry, zobaczyli, że
metalowe płaty odchylają się, ukazując wąski otwór.
Alexa zrobiła krok do przodu, lecz ashnon przytrzymał ją za ramię.
- Może lepiej zaczekaj chwilkę albo dwie - poradził.
Z dziury spłynął świeży strumień nieczystości, ochlapując buty i spodnie
dziewczyny. W breję wpadło też coś całkiem solidnego i zsunęło się na bok, a
gdy Alexa przyjrzała się temu uważniej, rozpoznała rogatą czaszkę z pustymi
oczodołami spoglądającymi na nią drwiąco.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]