Odnośniki
- Index
- Napsugar kisasszony Hedwig Courths Mahler
- Courths Mahler Jadwiga Pomóşcie Monice (Mona)
- Courths Mahler Jadwiga Dzieci szczęścia
- LearningExpress 501 Grammar & Writing Questions, 1st Ed 180p
- Douglas_Preston_ _Reliquary
- Boswell Barbara Dobrana paczka
- Cheryl Brooks [Cat Star 07] Virgin (pdf)
- Christenberry Jude WybraśÂ„cy losu Zapach luksusu
- Battlestar Galactica Glen A. Larson
- Linux_Programowanie_w_powloce_Praktyczny_przewodnik_Wydanie_III_lippp3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślami o tobie, ukochana moja - szepnął namiętnie.
Wyrwała mu rękę.
- Czy chcesz żyć zupełnie bez pracy?
Jej ton ostrzegł go. Należało zachować ostrożność.
Zaśmiał się
niefrasobliwie.
- %7łartowałem, Juleczko! Ma się rozumieć, że zdam
egzamin.
Przecież widzę, że chcesz mnie koniecznie posłać na
wygnanie.
- Jako mój narzeczony nie możesz pozostać w Ravenau.
- Ale w pobliżu leży Schenrode. Ale, nie, nie... Nie patrz na
mnie tak surowo! PojadÄ™ do Berlina. Czy pozwolisz mi
przynajmniej
wkrótce przyjechać znowu?
- Przecież spędzisz tutaj święta Bożego Narodzenia.
- Tobie ten czas wydaje się krótkim? Dla mojej tęsknoty -
to
wieki! Zanim jednak wyjadę, pragnę ustalić termin naszego
ślubu.
- Już teraz?
- Julko! - zawołał z wyrzutem.
124
Opanowała się.
- Musimy poczekać, aż skończy się rok żałoby. Herbert
westchnął ciężko.
- Ale potem? Julko, potem zostaniesz moją żoną? W
poczÄ…tkach
sierpnia może odbyć się nasz ślub, czy dobrze?
Patrzył na nią płonącymi oczyma. Dziewczyna wzdrygnęła
siÄ™
wewnętrznie i stłumiła trwożne westchnienie. Potem odparła:
- Dobrze, skoro sobie tego życzysz Herbercie.
*
Od wyjazdu Sonsfelda upłynęło kilka tygodni. Julka
przeżyła je
jak ktoś, kogo ustawicznie przytłacza ogromny ciężar. Nie
potrafiła
zmusić się do wesołości. Nie mogła zapomnieć Gotfryda von
Gerlach-
hausen!
Dałaby wiele, gdyby mogła zerwać swoje zaręczyny.
Herbert jed-
nak miał jej słowo, które ona sama mu narzuciła. Nie powinien
był od-
powiadać za to, że związała się z nim tylko dlatego, by uczynić
na prze-
kór Gotfrydowi. Była przekonana, że Herbert bezgranicznie ją
kocha i
starała się wmówić w siebie, iż w przyszłości odwzajemni to
uczucie. Na
razie jednak odczuwała ogromną ulgę, że Herbert wyjechał.
Najczęściej myślała teraz o Gotfrydzie. Tak, dziadek
wystawił go
wprawdzie na pokusę, gdy proponował mu, aby został panem
na Rave-
nau i Schenrode. On jednak nie powinien był zgodzić się na
to, skoro
kochał inną. A przede wszystkim nie powinien był swoim
zachowaniem
dawać do zrozumienia, że kocha Julkę. Wtedy na przykład,
przy leÅ›-
nym zródle, gdy przyniósł chusteczkę, aby ochłodzić jej
zapłakane
oczy... Ach, jakże spojrzał na nią! W spojrzeniu tym było tyle
tkliwoÅ›-
ci, że Jułce zdawało się, iż spogląda w otwarte niebiosa! O,
miała jed-
nak słuszność, gdy mu pokazała, że nie dba o niego!
Takimi myślami i wspomnieniem o bezinteresownej"
miłości
Herberta starała się pocieszyć. A mimo to myśli jej biegły do
Ger-
lachhausen! Jakże się tam kiedyś czuła szczęśliwa! Gdy z
robótką
w rękach siedziała naprzeciw matki, następowały często
długie chwi-
le milczenia. Każdą z obu kobiet zaprzątało co innego. Myśli
Gwen-
doliny miały zgoła inny charakter. Po osiągnięciu
upragnionego celu
125
otwierały się przed nią widoki świetnego, beztroskiego życia.
Co utraci-
ła niegdyś przez lekkomyślność, odzyskała obecnie przez
mÄ…dre wyra-
chowanie. Właściwie powinna była czuć się zadowolona,
mimo to nie
potrafiła otrząsnąć się z uczucia dziwnego zniechęcenia. W
najgorszych
chwilach życia nie bywała tak niezadowolona z siebie jak
obecnie.
Czy dręczyły ją smutne oczy Julki? Czy miłość dla
jedynego dziec-
ka, jaka zbudziła się nagle w jej sercu, stanowiła przyczynę
tego
skrytego niepokoju? A może zmartwychwstały przed nią cienie
zmar-
łych, odbierając jej spokój? Niekiedy przyznawała w duchu, w
chwi-
lach słabości, że odczuwa skruchę za niektóre swoje czyny.
Broniła
się z całych sił przed tą skruchą. Spędzała wiele bezsennych
nocy.
Wtedy powstawała przed nią przeszłość. Myślała o latach
pierwszego
małżeństwa. Potem, po rozwodzie, nastąpiły okropne czasy.
Aby
zagłuszyć ból i wyrzuty sumienia, rzuciła się w wir rozrywek.
Roz-
pieszczona młoda kobieta pełnymi garściami wydawała
pieniÄ…dze,
nie troszcząc się, czy starczy jej pózniej na utrzymanie. Nigdy
nie
była tak kochana i uwielbiana jak w owym czasie; nigdy nie
była
tak piękna jak wtedy, gdy z jej całej istoty promieniowała
stłumiona
namiętność. Lecz wielbiciele jej pozwalali sobie często na zbyt
swo-
bodny ton, a panie unikały ostentacyjnie towarzystwa
rozwiedzionej
hrabiny.
Dostała się potem do zielonych stołów w Monte Carlo. Z
obo-
jętnym uśmiechem wygrywała lub przegrywała. Z zachowania
jej
wnioskowano, że musi być bardzo bogata. Tam właśnie
poznała
Franciszka von Sterneck, który ze swoją owdowiałą siostrą i
jej
synem przybył do Monte Carlo, aby spróbować szczęścia. Był
bardzo
przystojnym i ujmującym mężczyzną. Były oficer, musiał się
podać
do dymisji z powodu jakiejś niejasnej afery wyścigowej.
Mając nadzieje poprawienia swoich kruchych finansów grą,
przy-
jechał do Monte Carlo. Zawiódł się, mimo to prowadził w
dalszym
ciągu żywot milionera.
On i Gwendolina zwrócili na siebie nawzajem uwagę.
Hrabina
spostrzegła z przerażeniem, że sto tysięcy franków stopniało
jak
śnieg na słońcu. Postanowiła szukać bogatego konkurenta.
Ster-
neck ze swej strony sądził, że piękna rozwódka jest
milionerkÄ….
Odgrywano sobie przez jakiÅ› czas nawzajem komediÄ™,
wreszcie
126
nastąpił ślub. Potem dopiero okazało się, że się oboje
oszukali.
Oboje z cierpkim humorem pogodzili siÄ™ z tym
rozczarowaniem.
Zaczęli teraz wspólnie prowadzić awanturnicze życie.
Małżonkowie zupełnie otwarcie wyznali sobie błędy
przeszłości
i żyli na ogół bardzo zgodnie, bo nie mieli złudzeń i pozostawili
sobie nawzajem nieograniczonÄ… swobodÄ™.
Herbert von Sonsfeld zamieszkał u wujostwa po śmierci
matki.
Franciszek von Sterneck był pierwszym, który wpadł na
pomysł,
aby Herbert poślubił córkę jego żony. Twierdził, że wówczas
dla
nich trojga otworzą się świetne widoki. Myśl jego została
przyjęta
z entuzjazmem. Od tej chwili nie spuszczono oczu z Julki, aby
zacząć działać w stosowenj chwili.
Gdy Julka miała szesnaście lat, zgodna trójka pojechała do
Ge-
newy. Już wtedy Gwendolina ufarbowala włosy, aby móc
dotrzeć
do córki i przedstawić jej Herberta.
Julka jednak była zbyt mocno strzeżona. Po daremnych
usiłowa-
niach wyjechali, nie osiÄ…gnÄ…wszy celu.
Potem Franciszek von Sterneck nagle zakończył życie
wskutek
gwałtownego upadku ze schodów. Stało się to w nocy, gdy w
stanie
nietrzezwym powracał do domu.
Gwendolina powróciła z Herbertem do Niemiec. Mieszkając
w
Berlinie, poleciła śledzić nadal córkę.
W jakiś czas po kradzieży Joanny, znalazła ogłoszenie, że
do
Ravenau poszukuje się panny służącej. Był to pomyślny
przypadek,
który Gwendolina wykorzystała.
Z początku miała zamiar przemycić w jakiś sposób
Herberta do
Ravenau, gdzie go nikt nie znał i nie wiedział, że łączą ją z nim
więzy pokrewieństwa. Chciała, żeby poznał i zdobył Julię.
Zanim udało się jej uskutecznić ten zamiar, umarł hrabia
Rave-
nau. Wtedy obmyśliła plan, który wykonała we wszystkich
szczegó-
łach. Była teraz u celu, lecz radość jej mąciły porywy
macierzyńskiej
miłości. Smutna twarzyczka Julki prześladowała ją jak wyrzut
sumie-
nia. Gdyby mogła usunąć z drogi swego sprzymierzeńca, nie
szko-
dząc tym sobie, byłaby to z pewnością uczyniła. Nie wolno jej
było
jednak nawet myśleć o tym.
Spadł pierwszy śnieg. Obie panie siedziały w saloniku Julki.
Dzie-
127
wczyna stała przy oknie, pogrążona w zadumie, i spoglądała
na
zaśnieżony dziedziniec zamkowy. Na wodotrysku ze smokami
le-
żał grubą warstwą śnieg, nadając mu groteskowy wygląd, któ-
ry podkreślały jeszcze zwisające sople lodu. Olbrzymie ciała
smoków, ubielone szronem, wyglądały, jakby strzegły przed-
sionka do zaklętego pałacu. Julka nagle westchnęła.
Nadawała
się zupełnie do tego otoczenia, w którym zamarła wszelka
nadzie-
ja.
Matka jej trzymała książkę w ręku, lecz nie czytała.
Podniosła
oczy na córkę. Twarz Julki była blada, mizerna, co
szczególnie
podkreślała czarna sukienka, jaką miała na sobie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]