Odnośniki
- Index
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Bradford Taylor Barbara Trzy tygodnie w ParyĹźu
- McMahon_Barbara_ _Wyjsc_za_maz_z_milosci
- 048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
- Cartland Barbara Poskromienie lady Lorindy
- McMahon_Barbara_ _Intryga_i_Milosc_ _Nie_ma_ucieczki
- Cartland Barbara Znak miłości(1)
- DELINSKY Barbara Drugie rozdanie
- Dunlop Barbara Rodzinny klejnot
- Delinsky Barbara Samotne serce
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakakolwiek inna kobieta, włącznie z byłą \oną, którą zawsze uwa\ał za mistrzynię w tych sprawach.
Popatrzył na wilgotne, piwne oczy Kary i przesunął kciukiem po jej dr\ących, nabrzmiałych wargach.
- Przykro mi, \e pastor cię zdenerwował - rzekł łagodnie. - Byłaś szczęśliwa, zanim pojawili się
Franklinowie. Myślę, \e najlepiej będzie, jeśli przez jakiś czas nie będziesz się z nimi spotykać.
Kara spojrzała na Maca. Wydawało się, \e mówił to szczerze. Rzeczywiście wierzył, i\ to pastor i jego
rodzina wyprowadzili ją z równowagi. Trochę się przeraziła, widząc, jak opacznie rozumiał całą sytuację.
Widać mę\czyzni i kobiety zupełnie inaczej podchodzili do tych samych kwestii.
Do gabinetu dobiegły hałasy z kuchni. Mac otoczył Karę ramieniem i przytulił do siebie.
- Skończymy pózniej tę rozmowę - mruknął, całując ją pospiesznie w czubek głowy.
Obietnica zawarta w tych słowach przejęła Karę dreszczem.
- Nie mogę... Nie... - nabrała tchu. - Nie miewam przypadkowych przygód z mę\czyznami.
- Wiesz, \e nie to ci proponuję. Przecie\ chodzi o mał\eństwo.
- Naprawdę myślisz, \e zachowam się jak narzeczona na zamówienie? - spytała, przygryzając wargę. -
Wujek tylko zakładał, \e moglibyśmy się pobrać, ale ty uwa\asz, \e to ju\ przesądzone, prawda?
- Oczywiście.
- Myślisz, \e tak bardzo potrzebuję mę\czyzny, i\ wyjdę nawet za człowieka, którego znam od dwóch
dni? SkÄ…d wiesz, czy nie jestem zakochana w kimÅ› innym?
- Przecie\ nie jesteÅ›.
- A mo\e jestem! - wybuchnęła, dotknięta jego pewnością siebie.
- To czemu pastor sugerował, \e mogę cię zaprosić w charakterze kandydatki na \onę? Pewnie by tego
nie zrobił, wiedząc, \e kogoś masz.
- Nie musiał wiedzieć!
- Powiedziałabyś mu, gdybyś się w kimś naprawdę zakochała. Kobiety nie trzymają takich rzeczy w
sekrecie.
- Są sytuacje wymagające zachowania tajemnicy - odrzekła Kara, mając wielką ochotę potrząsnąć tym
zarozumialcem, by wyzbył się tonu samozadowolenia. - Nie powiedziałabym o niczym wujkowi, gdyby
mę\czyzna obdarzany przeze mnie miłością był \onaty.
Przera\ona własnymi słowami, zakryła ręką usta. Nigdy nie miała romansu z \onatym człowiekiem.
Zaczerwieniona ze wstydu, nie patrząc na Maca, pobiegła do kuchni.
Clay, Autumn i Brick zajadali kolację przywiezioną przez Franklinów.
- Mo\na się przyłączyć? - zapytała.
Podczas jedzenia z niepokojem, a potem z rozczarowaniem, wpatrywała się w drzwi, w których nie
pojawił się Mac.
- To całkiem niezłe - rzekł Brick, podsuwając jej talerz z kurczakiem. - Bije na głowę gulasz z łosia
produkcji pani Lattimore.
- Ona robi gulasz z łosia? - zdziwiła się Kara, wspominając danie, które zjadła wczoraj na kolację.
- Mo\e z jelenia, wę\a albo niedzwiedzia. - Clay roześmiał się.
- A mo\e pani Lattimore jest w rzeczywistości kanibalem. - Brick trącił łokciem Autumn.
- Kanibale siedzą w więzieniu - stwierdziła z powagą dziewczynka.
Tai pomrukiwał z zadowolenia, siedząc na łbie łosia ze swoim kawałkiem kurczaka w pyszczku. Dzieci
wdały się w dyskusję o kanibalach, a Kara machinalnie jadła kolację.
W salonie Mac patrzył nie widzącym wzrokiem na myśliwskie trofea nad kominkiem i nie mógł dojść
do siebie po gwałtownym rozstaniu z Karą.
- Nie wiem, czy ci gratulować, czy współczuć, wujku! - w pokoju rozległ się głos Lily. - Jeśli chciałeś
zranić dziewczynę i pozbyć się jej, to gratuluję sukcesu, ale jeśli zamierzałeś skłonić ją, by cię poślubiła
albo poszła z tobą do łó\ka, mo\esz to sobie wybić z głowy.
- Kiedy tu weszłaś? - Mac z zaskoczeniem spojrzał na bratanicę, która, siedząc na kanapie, obgryzała
kurze udko.
- Byłam tu, kiedy pojawiłeś się z Karą, ale mnie nie zauwa\yłeś. Powiadają, \e kobiety w Bear Creek
szalały za tobą, ale po tym, co tu usłyszałam, myślę, \e to były jakieś desperatki.
- Nie powinnaś podsłuchiwać prywatnej rozmowy - mruknął Mac.
- Przepraszam - rzekła Lily bez cienia skruchy. - Ale co ty próbujesz zrobić, wujku? Ju\ nie masz
zamiaru \enić się z Karą i chcesz ją odesłać do Waszyngtonu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]