Odnośniki
- Index
- Diana DeRicci The Scandalous Anthology Passions (pdf)
- Balcerzan Edward Któż by nas takich pięknych
- Andromeda Spaceways Inflight Magazine [July Aug 2006] Issue 24
- Doris Lessing Piąte Dziecko
- Jak grzeszyć pięknie
- GR792. Hingle Metsy Klub bogatych kobiet 01 Niezapomniany bal
- fr 24
- Diana Palmer Long Tall Texans 47 Courageous
- Diana Palmer Long Tall Texans 25 Lionhearted
- Diana Palmer Hutton & Co 04 The Texas Ranger
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oni ciÄ™\ko pracujÄ… i rzadko bywajÄ… w domu, ale w oficynie mieszkajÄ… kowboje i
trzeba na nich uwa\ać.
- Nie zabawię tu długo. Zaproponowali mi tę pracę na krótki okres, póki twarz mi się
nie zagoi. - Popatrzyła na panią Lewis, w której oczach wyczytała pragnienie dowiedzenia się
czegoś więcej. - Mój ojciec upił się i mnie uderzył - rzekła po prostu. - To dobry człowiek, ale
prze\yliśmy oboje wielką tragedię. On nie mógł się z tym uporać i sięgnął po butelkę, a teraz
sprawy zaszły ju\ za daleko i trafił do więzienia. Nie zdołałam mu pomóc. - Westchnęła
ciÄ™\ko.
Pani Lewis milczała. Objęła ją tylko i przytuliła do siebie. Efekt był taki, \e długo
powstrzymywane łzy trysnęły z oczu dziewczyny. Rozszlochała się.
Rey stał w drzwiach oniemiały ze zdumienia. Wymienił spojrzenia z panią Lewis. Nie
mógł się nadziwić, \e ta odwa\na, silna dziewczyna tonie we łzach. Zrobiło mu się przykro.
Pani Lewis dała mu głową znak, \eby się wycofał. Co te\ uczynił.
Kolacja była znakomita. Meredith upiekła mnóstwo placków i podała je z rozmaitymi
przyprawami. Była równie\ wołowina z jarzynami, ry\em i sałatą. Na deser - owoce ze
świe\o ubitą śmietaną. Ilością kalorii deser ów dorównywał plackom.
- Cudo - rzekł Rey, spoglądając na Meredith. - My na kolację jadamy zazwyczaj stek z
kartoflami.
- Raz na tydzień mo\na - rzekła. - Ale nie częściej. Bo podnosi poziom cholesterolu.
Co innego chuda wołowina, lecz równie\ nie w nadmiarze.
- Mówisz jak prawdziwy dietetyk. - Leo zachichotał.
- Nowoczesna kobieta dba o zdrowie swoich stołowników - oznajmiła. - Skoro tu
pracuję, jestem za was odpowiedzialna. Muszę się znać na właściwościach potraw.
- Słusznie - zgodził się Rey. - Ale jeśli chcesz naprawdę tu pracować, nie stawiaj
przede mnÄ… brukselki ani cykorii. Na sam ich widok robi mi siÄ™ niedobrze.
- Ja te\ nie lubię cykorii - powiedziała.
- Chwała Bogu! Jak byłem ostatnio na kolacji u Brewsterów, zjadłem oliwki i ser, a
cykorię zostawiłem.
Meredith roześmiała się z jego miny.
- Zdaniem Janie Brewster, cykoria dobrze robi jej ojcu - ciÄ…gnÄ…Å‚. - Ona zresztÄ… uwa\a,
\e jej ojciec wymaga terapii psychologicznej. Bo nie lubi ryb. Według niej ma to związek z
jego lękiem przed wodą. - Zerknął na Lea z figlarnym uśmiechem. - Janie jest psychologiem z
wykształcenia. W naszym college'u uzyskała stopień naukowy.
- Ma dopiero dwadzieścia lat - odezwał się Leo. - Ale zawsze wszystko wie najlepiej. I
pewno dostanie pracę a\ w Nowym Jorku - dodał ponurym tonem.
- Dlaczego tak daleko stąd? - zapytała Meredith.
- Bo dopiero na Wschodnim Wybrze\u mo\e jej się trafić coś odpowiedniego -
mruknÄ…Å‚. - I dobrze. Przynajmniej zniknie mi z oczu.
Meredith nalała wszystkim kawy. Odnosiła wra\enie, \e Leo był zainteresowany tą
dziewczyną, lecz udawał, i\ nic go ona nie obchodzi.
- Muszę zrobić zakupy - powiedziała, podając deser. - Pani Lewis zrobiła ich listę.
- Jedz do miasta którąś z naszych furgonetek - rzekł Leo.
- Od wielu miesięcy nie prowadziłam samochodu.
- Nie umiesz prowadzić?! - wykrzyknął zdumiony Rey.
Unikała jego wzroku.
- Je\d\ę autobusami - odparła. - Boję się samochodów. Bo...
- Bo co?
Pamiętała ten dzień, gdy powinna była usiąść za kierownicą. Koszmarne
wspomnienia...
- Daj jej spokój - powiedział Leo, wyczuwając, \e coś złego się za tym kryje. - Ja
poprowadzÄ™, dobrze?
- Wolałbym, \ebyś nie prowadził. Ty jesteś w gorszym stanie ni\ ona. Ale nie w tym
sęk. - Tu zwrócił się do Meredith: - Z taką twarzą nie mo\esz pokazać się w mieście.
Cię\ar spadł jej z serca. Uśmiechnęła się nawet.
- To prawda - zgodziła się. - A więc ty zrobisz zakupy? - zapytała, patrząc mu prosto
w oczy.
A\ dreszcz przebiegł mu po krzy\u. Ju\ dawno nikt tak na niego nie patrzył. Stał jak w
ziemię wryty z utkwionym w nią wzrokiem. Poczuł przypływ po\ądania. Leo obserwował
ich. Chrząknął. I wtedy Rey uświadomił sobie, \e trzyma w dłoni ły\eczkę z deserem. Uniósł
ją do ust, połknął kęs owocu, po czym rzekł:
- Tak, kupię, co potrzeba. - Spojrzał na brata, na jego jeszcze świe\y szew. - Bo tylko
na mnie nikt się nie będzie gapił.
- Jeśli chcesz, \eby ludzie się na ciebie gapili, to przespaceruj się po mieście bez
portek.
- Wcale nie chcę - odparował Rey.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]