Odnośniki
- Index
- =04=Teksański Klub Ranczerów Gerard Cindy ZAGINIONE DZIECKO(Do utraty tchu)
- Balcerzan Edward Któż by nas takich pięknych
- Palmer Diana 24 Piękny, dobry i bogaty
- Jak grzeszyć pięknie
- Sarn Amelie Thorgal Dziecko z gwiazd
- Patrick Suskind Pachn
- 048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
- Feliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla mśÂ‚odzieśźy
- DELINSKY Barbara Drugie rozdanie
- Frederik Pohl Heechee 4 Annals of the Heechee
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chodzą zwykle na wagary, ku zadowoleniu nauczycieli. Ben natychmiast stał się jednym z nich.
Kilka tygodni po rozpoczęciu roku szkolnego przyprowadził do domu wysokiego
chłopaka o rozczochranych ciemnych włosach. Nowy kolega Bena był wesoły i łatwo
nawiązywał kontakty z innymi. Gdyby John miał brata, właśnie tak by wyglądał , pomyślała
Harriet, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy. Ben był wpatrzony w nowego kolegę. Derek
skończył piętnaście lat i miał niedługo opuścić szkołę. Dlaczego zakolegował się z kilka lat
młodszym Benem? Harriet patrzyła, jak chłopcy wyjmują jedzenie z lodówki, robią herbatę, a
potem siadajÄ… przed telewizorem i rozmawiajÄ…, od czasu do czasu zerkajÄ…c na ekran. Ben
wydawał się starszy ni\ Derek. Chłopcy nie zwracali uwagi na Harriet. Ben traktował przyjaciela
z ufnością, jak kiedyś Johna. Wkrótce chłopiec przyprowadził do domu nowych kolegów:
Billy ego, Elvisa i Vica. Znajomi przychodzili po szkole do Bena i wyjadali jedzenie z lodówki.
Dlaczego ci starsi chłopcy polubili Bena?
Harriet stawała czasem na schodach i przyglądała się chłopakom. Ró\nili się od siebie.
Jeden był wysoki, drugi chudy, trzeci gruby, czwarty miał ciemne włosy, piąty jasne, szósty -
rude. Wśród nich siedział Ben, barczysty i silny, z czupryną \ółtych włosów, które nie dawały się
rozczesać. Jego czujne obce oczy błyszczały dziwnie. Wygląda, jakby był w ich wieku, myślała
Harriet. Ben, znacznie ni\szy od kolegów, najwyrazniej dominował w grupie. Kiedy siadali
razem przy du\ym stole, rozmawiając głośno, patrzyli na Bena w taki sposób, jakby czekali na
jego aprobatę. Chłopiec odzywał się rzadko. Mówił: tak , nie , wez to , wez tamto . Daj mi
to , rzucał, kiedy chciał, \eby któryś z chłopców podał mu talerz z kanapkami albo butelkę coca -
coli. Ben bacznie obserwował kolegów. Czy o tym wiedzieli, czy nie, uwa\ał się za szefa gangu.
Jego znajomi byli niezgrabni, pryszczaci i niepewni siebie. Ben zachowywał się, jakby
był starszy od nich. Z początku Harriet myślała, \e ci biedni chłopcy, których połączyła niechęć
do nauki, zakolegowali się z Benem, bo był jeszcze bardziej niezdarny i nieprzystosowany ni\
oni. Ale myliła się. Gang Bena Lovatta cieszył się powa\aniem w szkole. Nie tylko
wagarowicze chcieli się przyłączyć do bandy, marzyli te\ o tym dobrzy uczniowie.
Harriet patrzyła na Bena i jego wielbicieli i próbowała sobie wyobrazić syna wśród ludzi
z jego gatunku, siedzącego obok ogniska przy wejściu do jaskini. A mo\e podobni do niego
ludzie budowali szałasy w lesie? Nie, była pewna, \e mieszkali głęboko pod ziemią, w ciemnych
jaskiniach. Prawdopodobnie dziwne oczy Bena przystosowane były do innego rodzaju światła.
Harriet często siadała w kuchni sama, kiedy chłopcy oglądali telewizję w du\ym pokoju.
Zdarzało się, \e całe popołudnie i wieczór spędzali na oglądaniu filmów. Robili sobie herbatę i
wyjadali wszystko z lodówki. Potem wychodzili do sklepu po ciastka, chipsy albo pizzę. Było im
wszystko jedno, co oglądają. Lubili popołudniowe seriale, ale nie mieli nic przeciwko
programom dla dzieci. Najbardziej podniecały ich krwawe filmy nadawane w nocy. Patrzyli z
zachwytem na sceny, w których bohaterowie walczyli ze sobą, strzelali, torturowali się i zabijali.
Chłopcy zachowywali się tak, jakby występowali w tych filmach. Nieświadomie gestykulowali i
uśmiechali się triumfalnie. Jęczeli i wzdychali. No, dalej! Zrób to! , wołali podnieceni.
Posiekaj go na kawałki! Zabij go! . Pomrukiwali z zadowoleniem, kiedy któryś z bohaterów
padał, zastrzelony i zaczynał broczyć krwią, albo poddawano go torturom.
W tamtym okresie w lokalnych gazetach ukazywały się wiadomości o napadach i
włamaniach. Czasem Ben i inni członkowie gangu znikali na dwa, trzy dni.
- Gdzie byłeś, Ben?
- Byłem z przyjaciółmi - odpowiadał chłopiec obojętnie.
- Gdzie?
- W okolicy.
W parku, kawiarni, albo w kinie. Jeśli udawało im się po\yczyć (ukraść?) motory, jechali
nad morze.
Harriet zastanawiała się, czy ma zadzwonić do dyrektora szkoły, ale co by to dało? Na
jego miejscu, myślała, cieszyłabym się, \e ich nie ma.
A policja? Co by się stało, gdyby Ben wpadł w ręce policji?
Ben i jego koledzy mieli zawsze mnóstwo pieniędzy. Kilkakrotnie, niezadowoleni z
zawartości lodówki, kupili mnóstwo smakołyków w sklepie i jedli przez cały wieczór. Derek
częstował Harriet (Ben nigdy!).
- Masz ochotÄ™, kochanie?
Brała jedzenie, ale nie siadała obok chłopaków. Wiedziała, \e chcą być sami.
W gazetach pisano o gwałtach...
Harriet patrzyła na twarze chłopców i zastanawiała się, czy tak wyglądają młodociani
przestępcy, o których pisano w gazetach. Byli nastolatkami, ale wyglądali na więcej ni\
piętnaście czy szesnaście lat. Derek miał głupkowaty wyraz twarzy. Chichotał cicho na
najbardziej okrutnych scenach filmu. Elvis, szczupły, inteligentny blondyn, był dla niej bardzo
miły, ale Harriet wiedziała, \e to tylko pozory. Miał zimne oczy, podobnie jak Ben. Billy był
ocię\ały i tępy. Dyszał agresją. Kiedy oglądał brutalną scenę, zrywał się z krzesła i podbiegał do
ekranu. Uspokajał się dopiero, kiedy koledzy zaczynali na niego krzyczeć. Harriet bała się
Billy ego. Bała się ich wszystkich. Mówiła sobie, \e chłopcy nie są dostatecznie inteligentni,
\eby być przestępcami. Mo\e z wyjątkiem Elvisa... Jeśli kradli (albo popełniali gorsze
przestępstwa), to kto planował? Kto był przywódcą? Ben? Kiedy chłopiec chodził do
podstawówki, ludzie mówili: To dziecko nawet nie wie, jakie jest silne . W jaki sposób Ben się
kontrolował? Harriet znajdowała na jego ciele zadrapania i siniaki, ale nie było to nic
powa\nego. Jego koledzy te\ je mieli.
Pewnego ranka zeszła na dół i zobaczyła Bena i Dereka przy stole. Jedli śniadanie. Nic
nie powiedziała, chocia\ czuła, \e na zbyt wiele im pozwala. Wkrótce zastała przy śniadaniu
sześciu chłopaków. Poprzedniej nocy słyszała ich głosy na korytarzu. Weszli po cichu na górę i
zajęli puste łó\ka.
Harriet stanęła obok stołu i spojrzała chłopcom w oczy. Nie zamierzała puścić im tego
płazem.
- Nie mo\ecie tu spać, kiedy tylko wam się podoba - powiedziała. Chłopcy jedli z
pochylonymi głowami.
- Mówię powa\nie - powtórzyła.
- Przepraszamy, naprawdę przepraszamy - powiedział Derek i roześmiał się złośliwie. -
Myśleliśmy, \e pani nie ma nic przeciwko temu.
- Owszem, mam.
- To wielki dom - powiedział prostak Billy, którego bała się najbardziej. Nie patrzył na
Harriet. Wsadził sobie jedzenie do ust i zaczął mlaskać.
- To nie jest wasz dom.
- Pewnego dnia zabierzemy go pani - powiedział Elvis i roześmiał się głośno.
- Mo\liwe, \e tak siÄ™ stanie.
Chłopcy często przechwalali się w jej obecności. Kiedy wybuchnie rewolucja, zabijemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]