Odnośniki
- Index
- Rodier Patricia M. Poczštki autyzmu(1)
- Rice_Patricia_ _Klejnot
- Cheryl Brooks [Cat Star 07] Virgin (pdf)
- Denise A Agnew [Heart of Justice 04] Within His Embrace (pdf)(1)
- Graham Masterton Sfinks
- Williams Cathy Kochankowie z hrabstwa Kent 4
- Writings of Ron Heisler
- Andrew M Butler The Pocket Essential Film Studies (pdf)
- Redwood Pack 6 H
- Beckett Chris Ciemny Eden
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzwony. Prezes sądu kazał obwołać i otrąbić, że osławiony dziewicobójca, którego
poszukiwano niemal od roku, został nareszcie ujęty i osadzony w areszcie.
48
Ludzie zrazu nie dowierzali obwieszczeniu. Uważano to za wybieg, jakim władze chciały
pokryć własną nieudolność i uspokoić niebezpiecznie podniecone nastroje. Zbyt dobrze
jeszcze pamiętano czas, kiedy mówiło się, że morderca wyniósł się do Grenoble. Strach
zbyt mocno wżarł się w ludzkie dusze.
Dopiero gdy nazajutrz na placu kościelnym przed starostwem wystawiono dowody rzeczowe
- widok iście potworny, dwadzieścia pięć sukni i dwadzieścia pięć pęków włosów,
zawieszonych niczym strachy na wróble na drągach, szeregiem, od frontowej strony placu
naprzeciw katedry - opinia publiczna uległa zmianie.
Setki ludzi defilowały przed makabryczną galerią. Krewni ofiar, rozpoznając suknie,
wybuchali zawodzeniem. Pozostali, po części z żądzy sensacji, po części aby się upewnić,
chcieli zobaczyć mordercę. Domagano się tego niebawem tak głośno, a podniecenie na
małym, falującym od ludzi placu przybrało rozmiary tak grozne, że prezes sądu nakazał
wyprowadzić Grenouille'a z celi i pokazać go z okna pierwszego piętra starostwa.
Kiedy Grenouille stanął w oknie, krzyki ustały. Nagle zaległa cisza tak zupełna, jak w
południe upalnego dnia letniego, kiedy wszyscy są w polu albo chronią się w cień domów. Nie
słychać było kroków, kaszlnięć, oddechów. Tłum patrzył z otwartymi ustami, minuty płynęły.
Nikt nie mógł pojąć, że drobny, mały, przygarbiony człeczyna w oknie, ten żałosny pokurcz,
popełnił dwa tuziny morderstw. Po prostu nie wyglądał na mordercę. Wprawdzie nikt nie
umiałby powiedzieć, jak sobie wyobrażał to monstrum, ale wszyscy zgadzali się co do
jednego: na pewno nie tak! A jednak - choć morderca tak bardzo odbiegał od ludzkich
wyobrażeń, a zatem wystawienie go na widok publiczny nie powinno, zdawałoby się, nikogo
przekonać, paradoksalnie sama cielesna obecność człowieka w oknie i fakt, że właśnie jego i
nikogo innego prezentowano jako mordercę, zadziałała przekonywająco. Wszyscy myśleli: to
nie może być prawda! - a jednak wiedzieli, że to musi być prawda.
Dopiero kiedy straże odciągnęły człowieczka w głąb pokoju, kiedy więc przestał być obecny
i widoczny, ale istniał już tylko, i to niedługo, jako wspomnienie - chciałoby się niemal rzec:
jako pojęcie w ludzkich mózgach - dopiero wtedy osłupienie ustąpiło miejsca bardziej
stosownej reakcji: usta zamknęły się, tysiące oczu znowu się ożywiło. A potem rozległ się
jeden grzmiący okrzyk wściekłości i zemsty: Wydajcie go! I ludzie szykowali się już do
ataku na starostwo, by własnymi rękami udusić mordercę, rozerwać na sztuki,
poćwiartować. Straże z największym wysiłkiem zdołały zamknąć bramę i odeprzeć motłoch.
Grenouille'a co prędzej odprowadzono do lochu. W oknie ukazał się prezes sądu i przyrzekł
przeprowadzić postępowanie szybko i z przykładną surowością. Mimo to upłynęło jeszcze
dobre kilka godzin, nim tłum się rozszedł, dobre parę dni, nim do miasta powrócił względny
spokój.
W istocie proces Grenouille'a odbył się niesłychanie szybko, ponieważ nie tylko miano w
ręku niezbite dowody, ale sam oskarżony w trakcie przesłuchań bez wykrętów przyznał się
do zarzucanych mu mordów. Jedynie na pytanie o motywy nie umiał dać zadowalającej
odpowiedzi. Powtarzał tylko, że dziewczęta były mu potrzebne i dlatego je zabijał. Do czego
były mu potrzebne i co to w ogóle znaczy potrzebne - tu oskarżony milczał. Poddano go
torturom, powieszono go na długie godziny głową w dół, wpompowano weń siedem kwart
wody, ściskano mu nogi klamrami - bez najmniejszego rezultatu. Ten człowiek zdawał się
niewrażliwy na fizyczne cierpienie, nawet nie pisnął, a na ponowne zapytanie rzekł: Były mi
potrzebne . Sędziowie uznali go za chorego umysłowo. Przerwali tortury i postanowili bez
dalszych przesłuchań doprowadzić postępowanie do końca.
Jedyna zwłoka wynikła na skutek prawniczego sporu z magistratem Draguignan, w którego
okręgu leżała La Napoule, oraz z parlamentem w Aix, oba miasta chciały bowiem
przywłaszczyć sobie proces. Ale sędziowie z Grasse nie dali sobie wydrzeć tej gratki.
Wszak oni ujęli sprawcę, na ich terenie popełniono większość morderstw i im zagrażał gniew
ludu, gdyby przekazali mordercę innemu sądowi. Jego krew musiała popłynąć w Grasse.
15 kwietnia 1766 roku zapadł wyrok i został odczytany oskarżonemu w celi: Czeladnik
perfumeryjny Jan Baptysta Grenouille - brzmiała sentencja - ma w ciągu czterdziestu
ośmiu godzin być zawiedziony na plac przed bramą miejską i tam, twarzą do nieba,
przywiązany do drewnianego krzyża, otrzymać dwanaście ciosów żelaznym drągiem, które
zmiażdżą mu wiązania ramion, nóg, bioder i barków, po czym pozostanie wystawiony na
krzyżu aż nastąpi śmierć . Katowi zakazano zwyczajowego coup de grace, czyli uduszenia
delikwenta sznurem po zadaniu mu ciosów, nawet gdyby zapasy ze śmiercią przeciągnęły się
do kilku dni. Zwłoki miały być zakopane nocą na placu przed szlachtuzem, bez oznaczenia
miejsca pochówku.
Grenouille przyjął wyrok bez drgnienia. Sądowy sługa zapytał go o ostatnie życzenie. Nic -
odparł Grenouille; ma wszystko, czego mu trzeba.
Do celi przyszedł ksiądz, aby go wyspowiadać, ale już po kwadransie wyszedł, niczego nie
wskórawszy. Na wzmiankę o Bogu skazaniec popatrzył na niego wzrokiem wyrażającym taki
brak zrozumienia, jak gdyby usłyszał to imię po raz pierwszy, potem wyciągnął się na pryczy
i natychmiast w najlepsze zasnął. Szkoda było tracić słów.
W ciągu następnych dwóch dni przychodziło wielu ludzi, aby zobaczyć z bliska osławionego
mordercę. Strażnicy pozwalali patrzeć przez klapę w drzwiach celi i żądali sześć soldów od
spojrzenia. Miedziorytnik, który chciał sporządzić rycinę, musiał zapłacić dwa franki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]