Odnośniki
- Index
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- =04=Teksański Klub Ranczerów Gerard Cindy ZAGINIONE DZIECKO(Do utraty tchu)
- Banks Leanne Bracia Medici 04 Sekret panny młodej
- Denise A Agnew [Heart of Justice 04] Within His Embrace (pdf)(1)
- Feasey Steve Wilkołak 04 Igrzyska demonów Całość
- Jennifer Sturman [Rachel Benjamin Mystery 04] The Hunt
- 04. Biurowa swatka Świąteczny prezent McClone Melissa
- Diana Palmer Hutton & Co 04 The Texas Ranger
- Follett Ken 04 Papierowe pieniądze [1977]
- Draka 04 Drakon, S. M. Stirling
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skóra martwego Rosjanina wyraznie poszarzała. Zdała sobie jednak sprawę, że nawet gdyby
było tak w istocie, nie mogłaby tego stwierdzić przy świetle księżyca. Sięgnęła w dół i
pociągnęła zwłoki, starając się dotykać ich w miejscach okrytych ubraniem, lecz mimo to
niechcący dotknęła ręki trupa. Cofnęła się. Ciało było zimne, nienaturalnie zimne, jak indyk
wyciągnięty z zamrażalnika i pozostawiony do odtajenia. W dotyku przypominało surowe
mięso indyka przyrządzanego na Zwięto Dziękczynienia.
Sarah przechyliła się przez reling. Wiedziała, że dalej na plaży czekają pan Coin,
Kleinschmidt oraz dwoje jej dzieci i chciała pozbyć się zwłok, zanim dzieci mogłyby je ujrzeć.
Tym samym nożem Michael zabił kiedyś człowieka; mimo to nie chciała, żeby on czy Annie to
widzieli. Odwróciła się i spojrzała na ciało, po czym potrząsnęła głową, gdy wydało się jej, że
lewa ręka się poruszyła. Nie zamknęła powiek żołnierza, a powinna była. Oczy były rozwarte,
wytrzeszczone jak u ryby.
Ryby - pomyślała. Teraz nakarmi nim ryby. Pochyliła się, usiłując ponownie chwycić
zwłoki, aby pociągnąć je do relingu bakburty i znów dotknęła tej martwej ręki. Odwróciła się
gwałtownie i zwymiotowała przez reling do wody. Wierzchem dłoni wytarła usta. W
wilgotnych szortach i koszulce z krótkim rękawem zrobiło jej się jeszcze zimniej niż przedtem.
Zgiąwszy się znowu nad trupem, tym razem złapała go za ramiona, czując na rękach
dotyk jego dłoni, lecz wszakże teraz ona jego trzymała. Powlokła ciężkie ciało ku bakburcie,
gdzie zatrzymała się i objęła rękoma pierś nieboszczyka. Gdy go dzwignęła w górę, widziała
jedynie potylicę. Wreszcie umieściła ciało za relingiem.
Raptem przez głowę przemknęła jej koszmarna myśl, że jeśli nie obciąży czymś zwłok,
wypłyną one na powierzchnię. Jednak nie potrafiła sobie wyobrazić ściągnięcia ciała na dół, a
potem podniesienia i przełożenia znów przez reling. Postawiła nieboszczyka za barierką, po
czym pchnęła go naprzód, a gdy głowa i ramiona wygięły się ponad wodą, zobaczyła twarz
tego człowieka.
Krzyknęła przerazliwie, wypuszczając ciało; po chwili zniknęło w mrocznej otchłani.
Sarah stała przez chwilę, cała się trzęsąc.
- Muszę już ruszać - wymamrotała pod nosem. Wychyliwszy się spojrzała w wodę i
wydało jej się, że go zobaczyła, jego oczy wpatrzone w nią. Pobiegła w stronę steru. Z trudem
utrzymywała równowagę na śliskim od krwi pokładzie.
ROZDZIAA XXVII
Rubenstein rzucił okiem na zegarek. Biegnąc nisko pochylony, ruszył ku ogrodzeniu, ze
Schmeisserem zawieszonym na prawym ramieniu i nożycami do drutu w lewej dłoni. Dostał
lekkiej zadyszki, nim pokonał dystans do pierwszego płotu. A gdy doń dotarł, przycupnął
jeszcze bliżej ziemi, manipulując już nożycami. Zaczynając od dołu ogrodzenia, wyciął
pojedynczą lukę, wysoką na około cztery stopy. Z powodu ciężaru drutów potrzebne było
jeszcze jedno wycięcie. Ciął poziomo ponad pierwszą luką, po czym odgiął druty na zewnątrz,
ku sobie i prześliznąwszy się w ciemności przez szparę, zamknął za sobą tę bramę . Spojrzał
w stronę wież wartowniczych i przypadł do ziemi, płaszcząc się ze Schmeisserem w wyciąg-
niętej prawicy. Snop światła z reflektora przebiegł teren najwyżej na stopę od niego, po czym
posuwał się dalej; to samo uczynił Rubenstein.
Biegnąc przez trawiasty grunt, kluczył - miał nadzieję, że w ten sposób uda mu się
uniknąć wejścia na minę. Dopadł przeciwnej linii drutów, znów bez tchu. Wyciągnął już rękę,
gdy nagle wstrzymał się, cofając ją. Na ziemi obok leżał na wpół spalony, martwy szczur.
- Pod napięciem - mruknął do siebie.
Paul rozejrzał się na boki, starając się prędko zdecydować, czy zawrócić, czy też może
istnieje jakiś sposób pokonania przeszkody.
- Cholera! - zaklął, po czym porwał wielki nóż gerber i zaczął ryć w błocie zmieszanym
z piaskiem. Skoro nie mógł przejść przez płot ani nad nim - postanowił przedostać się pod
drutami. Zerknąwszy w górę, przylgnął do ziemi, wstrzymując oddech i niemal dotykając drutu
gołą ręką. Krąg reflektora przesunął się środkiem terenu miedzy ogrodzeniami, mijając go
zaledwie o cale. Gdy tylko światło oddaliło się, zaczął dalej kopać.
Chociaż raz był zadowolony, że nie jest tak wielki i szeroki w barach jak Rourke.
Wybrał ziemię dłońmi, powiększając jamę pod drutami. Reflektor wykonywał kolejną rundę,
więc przypadł znów do ziemi, jak najbliżej płotu, zauważając tym razem, że światło omiata
częściej i szybciej teren między ogrodzeniem wewnętrznym a zewnętrznym. Tamto
przynajmniej nie było pod napięciem. Godzinę temu wszyscy więzniowie kompleksu zostali
zapędzeni do namiotów, które służyły im za schronienie, i teren obozu opustoszał. Lecz
wcześniej Paul widział ich ręce, twarze - wszystkie dotykające tamtych drutów. Możliwe -
myślał, zaczynając znów kopać - że to mniejsze ogrodzenie podłączono do prądu po odejściu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]