Odnośniki
- Index
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- =04=Teksański Klub Ranczerów Gerard Cindy ZAGINIONE DZIECKO(Do utraty tchu)
- Banks Leanne Bracia Medici 04 Sekret panny młodej
- Denise A Agnew [Heart of Justice 04] Within His Embrace (pdf)(1)
- Feasey Steve Wilkołak 04 Igrzyska demonów Całość
- Jennifer Sturman [Rachel Benjamin Mystery 04] The Hunt
- 04. Biurowa swatka Świąteczny prezent McClone Melissa
- Diana Palmer Hutton & Co 04 The Texas Ranger
- Draka 04 Drakon, S. M. Stirling
- 04 Skazaniec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kevin milczał. Na pomiętych prześcieradłach dostrzegł ślady krwi i zrobiło mu się
niedobrze.
17
Co ja mam z tej pracy? - zadręczał się Derek Hamilton przez cały ranek, gdy środki
przeciwbólowe przestały działać i wrzód zaczął mu dolegać coraz dotkliwiej. Pytanie to - tak
samo jak ból - pojawiało się w momentach stresu. Wszystko zaczęło się od spotkania z
dyrektorem finansowym. Cięcia w budżecie ograniczały wprawdzie wydatki , ale też
zmniejszały obroty o połowę. Projekt miał inne słabe strony - zakładał nadmierny odpływ
gotówki i gwałtowny spadek rentowności. Ale Hamilton nie miał alternatywy - i to go
rozzłościło.
- Proszę pana o rozwiązania - darł się na księgowego - a pan mi mówi, żeby zwinąć
ten cholerny interes.
Wiedział, że zachował się niestosownie wobec przedstawiciela zarządu, który z
pewnością złoży rezygnację i nie zgodzi się już na jej wycofanie.
Następnie skrzyczał sekretarkę. Ta elegancka mężatka, władająca trzema językami,
była zawsze uosobieniem roztropności, ale od rana zawracała mu głowę głupstwami. Znała
swoje miejsce i ze spokojem przyjęła połajankę, jakby wysłuchiwanie impertynencji należało
do jej obowiązków. Hamilton i tym razem uznał swoje postępowanie za naganne.
Za każdym razem, gdy przeklinał siebie, swój personel i swój wrzód, powracało
pytanie: co ja tu robiÄ™?
Jadąc samochodem do biura Nataniela Fetta, obmyślał wszystkie możliwe warianty
odpowiedzi. Pieniędzy jako bodzca nie można wykluczyć tak łatwo, jak to nieraz usiłował
pozorować. To prawda, że mogą żyć z Ellen wygodnie z posiadanego kapitału czy nawet
samych odsetek, ale jego marzenia sięgały dalej, nie wystarczało mu tylko wygodne życie.
Prawdziwy sukces w interesach to jacht za milion funtów, willa w Cannes, własny teren
polowań na kuropatwy i możliwość nabywania obrazów Picassa, a nie oglądanie reprodukcji
w lśniących albumach. Takie są jego marzenia, a raczej takie były - teraz jest już
prawdopodobnie za pózno. Za jego życia Hamilton Holdings nie przyniosą mu już
imponujących zysków.
Kiedy był młody, pragnął chyba władzy i prestiżu. Jedno i drugie okazało się
niewypałem. To żaden prestiż być prezesem kulejącej spółki, obojętnie jak dużej. A władza,
przy restrykcjach księgowych, była iluzoryczna.
Nie rozumiał, co mają na myśli ludzie mówiący o satysfakcji z pracy. To dziwaczny
zwrot, przywodzący na myśl rzemieślnika, który robi stół z kawałka drewna, lub farmera
wiodącego na targ stadko tłustych jagniąt. Biznes polegał na czymś innym: nawet przy
umiarkowanym sukcesie zawsze rodzą się nowe frustracje. A Hamilton nie dostrzegał dla
siebie innych możliwości poza biznesem. Nawet gdyby chciał, nie potrafiłby robić stołów ani
hodować owiec, pisać podręczników ani projektować biurowców.
Pomyślał znów o synach. Ellen miała rację: nie liczyli na swe dziedzictwo. Gdyby
spytał ich o radę, rzekliby z pewnością: to twoje, rób z tym, co chcesz! A jednak wzdragał się
instynktownie przed wyzbyciem się biznesu, dzięki któremu jego rodzina doszła do
bogactwa. Być może - myślał - nie powinienem ulegać instynktowi, bo przecież nie zaznałem
szczęścia.
Po raz pierwszy w życiu głowił się, co by robił, gdyby nie musiał iść do biura. Nie
pociągała go wiejsko-miasteczkowa egzystencja. Chodzenie do pubu z psem na smyczy, jak
robił to jego sąsiad, pułkownik Quinton, wydawałoby mu się nudne. Gazety też by go nie
interesowały - czytał tylko kolumny poświęcone biznesowi, a gdyby sam nie miał biznesu,
przestałyby go ciekawić. Lubił swój ogródek, ale jakoś nie wyobrażał sobie, że mógłby przez
cały dzień wyrywać chwasty i rozrzucać nawóz.
Co robiliśmy w młodości? Kiedy spoglądał wstecz, zdawało mu się, że tracili z Ellen
mnóstwo czasu na niczym. Wyruszali na długie przejażdżki jego dwuosobowym autem,
czasami spotykali się z przyjaciółmi na pikniku. Po co? Jaki sens jechać samochodem szmat
drogi, tylko po to, żeby zjeść kanapki i wrócić? Wieczorami chodzili do teatrów i restauracji.
A jednak wciąż im się zdawało, że mają dla siebie za mało czasu.
No cóż, może nastała pora, aby oboje zaczęli się ponownie odkrywać. A milion
funtów pozwoli mu na spełnienie niektórych marzeń. Mogliby kupić willę - być może nie w
Cannes - ale gdzieś na południu Francji. Mógłby nabyć jacht, na tyle duży, by wypływać na
Morze Zródziemne, a jednocześnie na tyle mały, by mógł nim sam manewrować. Tereny
łowieckie nie wchodziły w rachubę, ale chyba starczyłoby jeszcze na kilka dobrych obrazów.
Ten cały Laski ściąga sobie na głowę tylko utrapienie. Ale to zdaje się jego
specjalność. Hamilton trochę o nim słyszał. Ten człowiek nie ma przyzwoitej metryki,
wykształcenia, rodziny, ale ma głowę na karku i gotówkę, a w ciężkich czasach to ważniejsze
niż dobre pochodzenie. Być może Laski i Hamilton Holdings zasługują na siebie.
Niezwykłe było to, co powiedział Natanielowi Fettowi: Powiedz Laskiemu, że jeśli
mam mu sprzedać spółkę do południa, chcę także na dwunastą mieć pieniądze w ręku .
Ekscentrycznie się zachował żądając natychmiastowej płatności gotówką, niczym właściciel
sklepu z trunkami w Glasgow. Ale wiedział, dlaczego to robi. W ten sposób decyzja nie
będzie zależała od niego: jeśli Laski będzie mógł wyłożyć pieniądze, transakcja dojdzie do
skutku, jeśli nie - to nie dojdzie. Nie mogąc się zdecydować, Hamilton rzucił w górę
półpensówkę.
Nagle zapragnął gorąco, aby Laski zgromadził gotówkę. Derek Hamilton nie chciał
już nigdy więcej wracać do swego gabinetu.
Samochód podjechał pod biura Fetta i Hamilton wysiadł.
18
Bert Chieseman odkrył, że cały urok bycia kornikiem to możliwość podsłuchiwania
rozmów w policyjnym radiu przy jednoczesnym wykonywaniu innych zajęć. Jego dramat
polegał na tym, że na te inne zajęcia nie bardzo miał ochotę.
Tego ranka zamiatał dywan - a właściwie wzniecał kurz, który za chwilę opadał -
podczas gdy falami radiowymi przepływały nieciekawe meldunki o ruchu ulicznym na Old
Kent Road. Potem ogolił się nad zlewem, używając gorącej wody z ascota, i usmażył sobie na
kuchence w pokoju plaster bekonu na śniadanie. Jadł bardzo niewiele.
Po złożeniu raportu o ósmej rano zadzwonił tylko raz do Evening Post , by
zawiadomić o karetce wezwanej do bloku mieszkalnego w dzielnicy Westminster. Nazwiska
pacjenta nie wymieniono, ale Bertie przypuszczał na podstawie adresu, że to ktoś ważny.
Ludzie z działu wiadomości mogą sobie zadzwonić do stacji pogotowia, spytać o nazwisko i
tam otrzymać informacje, o ile takowe mają. Zdarzało się często, że sanitariusze nie składali
meldunku, dopóki pacjent nie znalazł się w szpitalu. Bertie niekiedy gawędził z reporterami i
wypytywał ich, w jaki sposób wykorzystują dostarczane im przez niego informacje i piszą
potem artykuły. Całkiem dobrze zaznajomił się z techniką dziennikarstwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]