Odnośniki
- Index
- Dav
- Jack London Adventure
- C Howard Robert Conan barbarzyśÂ„ca
- Harlan Ellison Love ain,t nothing
- 0082. Field Sandra Kraina dobrej nadziei
- Msza za miasto Arras Andrzej Szczypiorski
- Flint, Eric Ring of Fire SS anth Grantville Gazette Vol 1
- verne_indes_noires
- Zajdel_Janusz_A_ _Prawo_do_powrotu
- 478.Marinelli Carol Powrót na wyspć™ Ksanos
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilą, to na pewno ją widział na bastionie zamku.
Jednakże wróciło podejrzenie, podejrzenie, od którego mącił się rozum i które uderzyło go
jak straszliwy cios podejrzenie, że stracił ją po raz wtóry.
Obłąkana! powtarzał. Tak! Jest obłąkana... Dlatego nie rozpoznała mego głosu...
Dlatego nie mogła mi odpowiedzieć... Obłąkana... Obłąkana!
I było to bardzo prawdopodobne!
Ach, gdyby mógł ją wyrwać z tej fortecy, zabrać do zamku w Krajowej, poświęcić się jej
całkowicie. Jego opieka, jego miłość na pewno przywróciłyby Stilli zdrowie!
Oto o czym rozmyślał Franciszek trapiony strasznym szaleństwem i upłynęło wiele
godzin, zanim wrócił nieco do siebie.
Próbował teraz rozumować trzezwo, rozeznać się w chaosie swych myśli.
Muszę stąd uciec... powtarzał sobie... Ale jak?... Gdy otworzą się ponownie te
drzwi!... Tak!... Przecież w czasie gdy spałem, przyniesiono pożywienie. Poczekam... udam,
że śpię.
Naszło go pewne podejrzenie: woda w dzbanie musiała zawierać jakiś środek nasenny...
Zapadł w tak ciężki sen, w całkowitą nieświadomość, której trwania nie mógł określić,
ponieważ pił tę wodę... No, więc nie będzie jej już pił... Nie dotknie także żywności, którą
pozostawiono na stole... Jeden z ludzi mieszkajÄ…cych w fortecy niechybnie wejdzie
i wkrótce...
Wkrótce?... Skąd miał to wiedzieć?... Czy słońce zbliża się teraz do zamku, czy zachodzi
za horyzont?... Jest dzień czy noc?
Franciszek wytężał słuch, chcąc w porę dosłyszeć odgłosy kroków, gdyby ktoś zbliżył się
do jednych lub drugich drzwi... Lecz żaden odgłos doń nie docierał. Czołgał się wzdłuż
murów krypty, z płonącą głową, błędnym wzrokiem, szumem w uszach, z przyspieszonym
oddechem wywołanym przez zaduch, którego nie odświeżało powietrze przedostające się
przez nieszczelności drzwi.
Wkrótce jednak przy krawędzi jednego z filarów po prawej stronie poczuł, że wargi
owiewa mu nieco świeższy podmuch.
96
Czyżby w tym miejscu istniał jakiś otwór, przez który przedostaje się powietrze
z zewnÄ…trz?
Ależ tak... Istniało tu przejście, niezauważalne w cieniu filaru.
Młody hrabia w jednej chwili przecisnął się między dwiema ścianami, kierując się ku
niewyraznemu światłu, które wydawało się dochodzić gdzieś z góry.
Dalej przejście rozszerzało się w maleńkie podwórze, szerokie na pięć lub sześć kroków,
którego mury wznosiły się na setkę stóp. Można by rzec, że było to dno studni służącej za
dziedziniec tej podziemnej celi, przez której otwór wchodziło nieco powietrza i światła.
Franciszek mógł teraz stwierdzić, że jest jeszcze dzień. W górnym otworze studni światło
rysowało skośny kąt na poziomie obrzeża.
Słońce przeszło co najmniej połowę swej dziennej drogi, gdyż ten jaśniejący kąt
stopniowo się zwężał.
Musiało być około piątej po południu.
Wynikało z tego, że sen Franciszka trwał co najmniej czterdzieści godzin i niewątpliwie
został wywołany przez napój ze środkiem nasennym.
A więc, ponieważ hrabia i Rotzko opuścili wioskę Werst przedwczoraj, 11 czerwca, teraz
właśnie kończył się trzynasty...
Franciszek nabierał pełną piersią nieco wilgotnego powietrza. stojąc na dnie owej studni,
co przyniosło mu pewną ulgę. Lecz szybko stracił nadzieję, że możliwa będzie ucieczka przez
ten wysoki kamienny komin. Próba wdrapania się po ścianach, pozbawionych jakichkolwiek
występów, okazała się bezskuteczna.
Franciszek wrócił więc do wnętrza krypty. Ponieważ nie było innej drogi ucieczki, jak
tylko przez jedne drzwi, postanowił zbadać ich stan.
Pierwsze, przez które dostał się tutaj, były bardzo masywne, grube i niewątpliwie
z zewnątrz wzmocnione przez rygle i żelazne blachy a więc próba sforsowania ich
skrzydeł byłaby nieskuteczna. Drugie drzwi, zza których słyszał głos Stilli, wydawały się
znajdować w gorszym stanie. Ich powierzchnia była miejscami spróchniała... Może nie
byłoby zbyt trudnym utorować sobie przejście z tej strony.
Tak... jedynie tędy... jedynie tędy!... powiedział sobie Franciszek, który odzyskał już
zimnÄ… krew.
Nie było czasu do stracenia w każdej chwili ktoś mógł wejść do krypty w mniemaniu,
że podziałały już środki nasenne.
Praca postępowała szybciej, niż można było się tego spodziewać; pleśń stoczyła drewno
dokoła metalowych okuć podtrzymujących zawiasy we framugach. Działającemu prawie
97
bezgłośnie, czasami zatrzymującemu się i nadstawiającemu uszu, czy nie słychać czegoś na
zewnątrz, Franciszkowi udało się oderwać nożem środkową część okucia.
W trzy godziny pózniej rygle zostały usunięte i drzwi otworzyły się ze skrzypieniem
zawiasów.
Franciszek udał się ponownie na mały dziedziniec, by odetchnąć nieco świeższym
powietrzem.
Obecnie w otworze studni nie było już jaśniejszego kąta znak, że słońce zaszło za
Retezat. Dziedziniec pogrążony był w całkowitej ciemności. Kilka gwiazd błyszczało
w owalu obramowania, widocznych jakby przez długą tubę teleskopu. Niewielkie obłoczki
przesuwały się powoli w chwilowych podmuchach wietrzyku, słabnącego nocą.
Charakterystyczne zabarwienie powietrza wskazywało także, że księżyc, dopiero w połowie
pierwszej kwadry, zaszedł już za górzysty horyzont na wschodzie.
Musiało być około dziewiątej wieczór.
Franciszek wrócił, by wziąć nieco pożywienia i ugasić pragnienie wodą z muszli,
wylawszy uprzednio tę z konwi. Następnie, mocując nóż do pasa, przekroczył drzwi
i zamknÄ…Å‚ je za sobÄ….
Teraz być może uda mu się wreszcie dotrzeć do nieszczęsnej Stilli? Na tę myśl serce
zabiło mu tak żywo, jakby chciało wyskoczyć z piersi.
Po zrobieniu kilku kroków natrafił na stopień. Tak jak sądził, zaczynały się tu schody.
Wchodząc liczył stopnie było ich jedynie sześćdziesiąt zamiast siedemdziesięciu siedmiu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]