Odnośniki
- Index
- (19) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i ... ZĹoto InkĂłw tom 2
- Dwa wcielenia mordercy Jerzy Parfiniewicz
- spoc582eczec584stwo zdegenerowane jerzy kijewski
- Strzelczyk Jerzy Mieszko I
- Andrzejewski Jerzy Ĺad serca
- Being There Jerzy Kosinski
- Gusano Graciela BiaĹa Magia
- Christopher Alexander The search for beauty
- Clive Barker Ksiega Krwi 3
- John W. Campbell The Space Beyond
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uwierzył. Nie wierzył mi pan zresztą od początku. Najlepszy dowód, że jestem od dawna
śledzony. A temu pismu, czarno na białym, mógłbym przeciwstawić tylko gołosłowne
twierdzenie, że nie mam nic wspólnego z tą całą aferą. Firmę "Alfacotex" znam tylko ze
sprawy "białego gangu", a list został wysłany właśnie dlatego, żeby mnie dokleić do
sprawy i spowodować moje aresztowanie. Cóż, udało się, jestem osaczony i bezsilny.
Zygmunt! Wytłumacz się! Ratuj się! Wilska mówiła przez łzy.
Kalinkowski uśmiechnął się gorzko.
Cóż ja mogę zrobić. Pętlę na mojej szyi zaciśnięto bardzo precyzyjnie i solidnie.
Czy pan zainscenizował napad na siebie ? sucho zapytał major.
Nie!
Czy pan przyznaje się do zabrania z akt prokuratury czeku "Donaubanku" na 80
000 dolarów?
Nie!
Czy pan wie, gdzie jest ukryty czek?
Nie! po raz trzeci odpowiedział Kalinkowski.
Daję panu jeszcze ostatnią szansę mówił major. Na kogo pan czekał w kawiarni
"Sejmowej" w przeddzień napadu od godziny 19.30 do 20.30? Do kogo pan wtedy
dzwonił z aparatu przy szatni?
Odmawiam odpowiedzi.
W imieniu prawa aresztuję pana major wygłosił tradycyjną formułkę. Tu jest
nakaz rewizji. Pojedziemy zaraz na Ujazdów.
Major otworzył drzwi. Do pokoju weszli agenci MO i wyprowadzili aplikanta. Za nimi
wyszedł major.
W pokoju nastała długa chwila ciężkiego milczenia. W końcu przerwała je Wilska,
mówiąc:
Ciągle nie mogę uwierzyć w jego winę.
Niech pani, Halinko powiedział prokurator założy na maszynę czysty arkusz
papieru. Z jednym odpisem. Podyktuję pani list.
Halinka usiadła przy maszynie.
Prokurator kilka razy przeszedł się po pokoju, jak gdyby namyślając się nad treścią
tego, co ma powiedzieć.
Wreszcie zaczął:
Do Pana Prokuratora Wojewódzkiego dla Województwa Warszawskiego
W związku z wypadkami zaszłymi ostatnio na powierzonym mi odcinku pracy, w
szczególności w związku z zabraniem do domu akt prokuratorskich i wykradzeniem z
nich czeku "Donaubanku" przez przydzielonego mi aplikanta sądowego, Zygmunta
Kalinkowskiego, stwierdzam, że jako wiceprokurator dopuściłem się poważnych
zaniedbań służbowych i wykazałem niedostateczną czujność.
Wobec powyższego proszę o natychmiastowe zwolnienie mnie z zajmowanego
stanowiska i wyznaczenie mojego następcy dla przekazania mu prowadzonych przeze
mnie spraw, do czasu wszczęcia w stosunku do mojej osoby postępowania
dyscyplinarnego bądz karnego, a to z art.286 Kodeksu Karnego.
Wiceprokurator ( ) Jerzy Kur
Wilska pisała połykając łzy.
Prokurator, skończywszy dyktowanie listu, uważnie go przeczytał i podpisał.
Od razu go zaniosę. Im wcześniej, tym lepiej.
Wziął pismo i wyszedł z pokoju.
Nie upłynął nawet kwadrans, jak Jerzy Kur wrócił. Wilska spojrzała nań pytająco, ale
nie rzekła ani słówka. Prokurator usiadł przy biurku i starając się swojemu głosowi nadać
możliwie najbardziej obojętny ton, powiedział:
Szef przeczytał moje podanie, podarł je i wyrzucił mnie z pokoju, nazywając na
pożegnanie "starym bałwanem".
Kochany! zawołała z entuzjazmem sekretarka.
Ja?
Nie! Kochany szef! I jak trafnie pana ocenił!
Prokurator udawał, że się gniewa, ale Wilska widziała, że w gruncie rzeczy jest
bardzo zadowolony zarówno z reakcji swojego zwierzchnika na prośbę o dymisję, jak i z
łez swojej sekretarki.
Dyżurny milicjant przyprowadził do gabinetu jakiegoś wezwanego na dzisiejszy dzień
na przesłuchanie aresztanta, i praca potoczyła się swoją kolejką. Nie było nawet czasu na
dłuższą rozmowę o Kalinkowskim.
W parę godzin pózniej zadzwonił major. Poinformował, że w mieszkaniu aplikanta
nie znaleziono nic podejrzanego. Natomiast na malutkim podwórku fińskiego domku
jeden z prowadzących rewizję znalazł w śmietniku żółtą, mocno zwiniętą kulkę papieru.
Po jej rozprostowaniu okazało ię, że jest to jednak ćwiartka z żółtej okładki, w jaką
zazwyczaj prokuratura oprawia swoje akta. Po dalszym poszukiwaniu znaleziono
pozostałe trzy ćwiartki. Nosiły one sygnaturę akt "białego gangu" i napis "tom VII" ten
sam, który rzekomo został zrabowany Kalinkowskiemu w czasie napadu. Pomimo
dalszych szczegółowych poszukiwań czeku nie odnaleziono.
Opowiedziawszy Wilskiej o wynikach rewizji, prokurator ze smutkiem stwierdził, że
niestety, choć trudno w to uwierzyć, wina aplikanta nie ulega wątpliwości.
To straszne Wilska była szczerze przejęta. Chłopak złamał sobie całą
przyszłość. Czego to te pieniądze z ludzmi nie robią. Muszę zadzwonić do Zosi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]