Odnośniki
- Index
- Diana DeRicci The Scandalous Anthology Passions (pdf)
- Diana Palmer Long Tall Texans 47 Courageous
- Diana Palmer Long Tall Texans 25 Lionhearted
- Diana Palmer Hutton & Co 04 The Texas Ranger
- 076. Palmer Diana Zbuntowana kochanka
- D322. Palmer Diana Samotnik z wyboru
- Palmer Diana 24 Piękny, dobry i bogaty
- Diana Palmer Snow Kisses
- Diana Palmer Słodka niewola
- Lucy Monroe Sycylijska przygoda
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przepraszam - speszyła się.
- Mógłbym kochać się z tobą godzinami.
- Jego ciemne oczy płonęły żarem. - Uwielbiam cię dotykać, całować, patrzeć, jak
przeżywasz rozkosz. Ale później byś cierpiała.
Uśmiechnęła się nieśmiało. Pocałował ją w powieki, po czym powoli zaczął się z niej
wysuwać. Wreszcie przewrócił się na wznak.
- Jeszcze godzinę temu uważałem się za kalekę.
Wsparta na łokciu, przyjrzała mu się uważnie.
- Dlaczego?
- Od czasu amputacji nie spałem z kobietą - wyjaśnił. - Bałem się. Nie byłem pewien, czy
brak ręki nie będzie mi przeszkadzał.
- Nie przeszkadza...
- Niestety, nie jestem jeszcze w formie. Opuszkiem palca przeciągnęła delikatnie po jego
wargach.
- Mam nadzieję, że seks ze mną ci nie zaszkodzi.
- Jeśli nawet, to co? Warto było. Utkwiła spojrzenie w jego twarzy.
- Poprzednim razem było... inaczej.
- Poprzednim razem byłaś dziewicą - powiedział cicho. - I to wystraszoną. A ja byłem po
kilku drinkach. - Pokręcił głową. - Niedobrze mi na samą myśl o tym, ile bólu ci wtedy sprawiłem.
- To był trudny okres dla nas obojga. - Pogładziła go po ramieniu. - Czy... czy to normalne
czuć tak wielką przyjemność?
- Raz czuje się większą, raz mniejszą. - Patrzył na nią z powagą w oczach. - Ale ja czegoś tak
silnego jak dziś nie czułem nigdy. - Przewróciwszy się na bok, przyciągnął ją do siebie.
- Sen dobrze nam zrobi - dodał, gasząc lampkę nocną.
- Ale...
- Wiem, wiem, nie mamy na sobie piżamek.
- Roześmiał się cicho. - Nie kłóć się z chorym. Wzdychając błogo, potarła nogą o jego nogę.
- Nie kuś - mruknął. - Jestem wycieńczony. Wtuliwszy nos w jego ramię, zamknęła oczy.
Po chwili spała kamiennym snem.
Kilka godzin później, kiedy siedzieli ubrani przy stole w kuchni, jedząc ciepłą zupę, Sarinę
ogarnęły wyrzuty sumienia. Rumieńce wstydu wystąpiły jej na twarz. Co z tego, że kiedyś byli
małżeństwem? Teraz byli rozwiedzeni.
Zauważył jej posępną minę. Zastanawiał się, co ją mogło spowodować, i nagle jęknął: psia-
krew, jak mogli być tak nieostrożni!
- Co ci jest? - zapytała.
- Nie pomyślałem o zabezpieczeniu. Faktycznie; zachowali się jak para nieroztropnych
dzieciaków.
- Boże! - szepnęła. Zacisnął rękę na jej dłoni.
- Nie martwmy się na zapas, dobrze? Cokolwiek się stanie, będziemy razem.
Skinęła wolno głową.
- Dopiero teraz odkrywamy siebie - ciągnął Colby. - Musimy sobie zaufać, nie mieć przed
sobą tajemnic.
Nie mieć tajemnic? Łatwo powiedzieć. Podejrzewała, że gdyby znał prawdę, całkiem
inaczej by na nią patrzył. Chciała mu się do wszystkiego przyznać, ale nie mogła. Zresztą bała się,
że prawda może zburzyć tę cudowną i tak nieoczekiwaną bliskość, jaka się między nimi wy-
tworzyła.
Kiedy o tym wszystkim rozmyślała, nie zdawała sobie sprawy, że Colby gani się w duchu za
własne kłamstwa i niedopowiedzenia.
- Zgoda - rzekła po chwili, uśmiechając się czule.
Odwzajemnił uśmiech. Wkrótce będzie musiał wyjawić Sannie swoją przeszłość. Nie może
tego odkładać w nieskończoność. Miał jedynie nadzieję, że to, czym się zajmował, nie zniechęci jej
do niego.
Wcale nie chciała wracać do domu, ale po pierwsze, stęskniła się za córką, a po drugie,
Colby już doskonale sobie radził sam. Poza tym w pracy nagromadziło się mnóstwo zaległości.
Nadrabiała je pod czujnym okiem Rodriga, który nie pochwalał jej dobrego serca. Uważał, że nie
powinna tyle czasu spędzać z Colbym.
- Nabierze podejrzeń - ostrzegł ją.
- Trudno - warknęła. - Nie sposób żyć wyłącznie pracą.
- Kiedyś twierdziłaś co innego.
- Posłuchaj, Colby jest ojcem Bernardette. Nie mogę go wyrzucić ze swojego życia.
- Nie? - Rodrigo zmrużył oczy. - A myślałaś o tym, jak zareaguje, kiedy się dowie, czym tak
naprawdę się zajmujesz?
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Poczuła, jak krew napływa jej do twarzy. Nie, nie myślała o tym, a przynajmniej starała się
nie myśleć. Colby sądził, że jest zwykłą urzędniczką, że ma spokojną, bezstresowa pracę. Ogarnął
ją strach. Powinna była powiedzieć mu prawdę, bez względu na konsekwencje. Cholera, będzie
miał jej za złe, że mu nie zaufała. No i będzie wściekły z powodu ryzyka, na jakie się naraża. Nie
powinna się narażać ze względu na dziecko.
Rodrigo widział emocje, jakie się w niej kłębiły. Wziął głęboki oddech. Sarina znów zaczęła
tracić głowę dla swojego byłego męża, a on nie umiał temu przeciwdziałać. Chociaż nie; może
opamiętałaby się, gdyby zdradził jej, czym Colby dawniej się zajmował. Ale nie chciał łamać jej
serca.
- Wkrótce będziesz musiała z nim szczerze pogadać - zauważył.
Popatrzyła na niego ze smutkiem w oczach.
- Przepraszam - szepnęła. - Wiem, że liczyłeś na to, że ty i ja...
Wzruszył ramionami.
- Pamiętaj, gdybyś kiedykolwiek potrzebowała pomocy, wystarczy jedno słowo...
- Żałuję, że nie byłam z nim szczera od samego początku - powiedziała po chwili. - Nie
mam pojęcia, jak zareaguje.
W głębi duszy Rodrigo wciąż się łudził, że może jeszcze nie wszystko stracone.
- Sarino, zbyt wiele czasu i energii zainwestowaliśmy w tę sprawę, żeby teraz zaprzepaścić
szansę - rzekł.
- Wiem.
- Może po pracy wybralibyśmy się na strzelnicę? - spytał, wstając. - Warto poćwiczyć.
- To prawda. Poproszę Jennifer, żeby przez godzinę lub dwie przechowała Bernardette.
- A więc do zobaczenia.
Na strzelnicy spędzili nieco ponad godzinę. Pokonawszy wspólnika, Sarina uśmiechnęła się
zadowolona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]