Odnośniki
- Index
- 252. Corey Ryanne Żyć od nowa
- Sterling S M,Drake D KuĹşnia
- Andrzej Lisowski Mój pierwszy pies [PL] [pdf]
- Nora Roberts Portret AniośÂ‚a
- Elizabeth Mayne Lion's Lady
- Dracula [Bram Stoker]
- John Grisham Wspolnik
- Final Fantasy XI Ninja Gu
- Doris Lessing Pić…te Dziecko
- Monika Szwaja Klub MaśÂ‚o Uśźywanych Dziewic
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- russ.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
li tylko ten moment. Nagle Gabby poczuła się bardzo samotna.
Mimo to kolacja minęła w miłej atmosferze. Jedzenie było wyśmienite, rozmawiali o tym
i owym. Neil mądrze unikał ważkich tematów, za co była mu wdzięczna. Nie napomknął nawet
o szpitalu. Gabby nie mogła uciec od myśli, jak by to było, gdyby umówili się na prawdziwą
randkę. Gdyby byli w sobie zakochani albo bliscy zakochania. Jednak mimo pewnego przygnę-
bienia nie była nieszczęśliwa. Wszystko jest na dobrej drodze, pomyślała, wracając z damskiej
toalety.
- I wszystko ułoży się tak, jak ma się ułożyć - szepnęła do Bryce'a.
Minęła parkiet, na którym z tuzin par kołysało się w takt melodii, którą mógłby śpiewać
Frank Sinatra.
Maleńka orkiestra grała tak zmysłowo, że Gabby zwolniła kroku, by popatrzeć i posłu-
chać. To był błąd. Ni stąd, ni zowąd za jej plecami stanął Neil.
- Pora na nagrodę - szepnął. Wziął ją za rękę i przyciągnął do siebie na tyle, na ile to było
możliwe.
- A jeśli odejdę? - Nagle odkryła, że przez chwilę ma chęć żyć iluzją, że są parą zako-
chanych w zmysłowym tańcu. Nawet w tych nieszczęsnych butach... i z jej brzuchem.
- Nigdy nie zmuszałbym cię do niczego, na co nie masz ochoty. Wybór należy do ciebie.
Jej wybór... Jej ciało już się kołysało, jakby nie mogła się powstrzymać. Muzyka ją
wciągała, popychała bliżej Neila. Boże, jak ona żałowała, że nie ma odpowiednich butów, by
lżej sunąć po parkiecie. Zresztą nie miało to znaczenia, bo właściwie tańczyli w miejscu. Coraz
intymniej, coraz bliżej siebie. Jej ręce znalazły się na jego szyi, on ją objął w talii. Wyglądali
jak wszystkie inne pary. Jej głowa na jego ramieniu. Czuła na karku jego oddech. Rytmiczny
oddech, delikatne muśnięcie warg...
Nagle Gabby się odsunęła i spojrzała mu w oczy.
- Muszę usiąść - powiedziała, starając się złapać oddech.
- Dobrze się czujesz?
- Trochę mi się zakręciło w głowie. Przejdzie mi, jak usiądę.
A jednak nie poczuła się lepiej. Była tak wytrącona z równowagi, że nie mogła przełknąć
ani kęsa czekoladowego deseru Angeli.
- Pocałowałeś mnie? - zapytała w końcu. Neil podniósł wzrok i uśmiechnął się.
- Może. Czemu pytasz?
- I ty mnie pytasz, czemu pytam? Dlaczego mnie pocałowałeś?
- Był odpowiedni moment. Odpowiedni nastrój.
- Czyj nastrój?
- Mój. Twój.
- Skąd wiesz, w jakim byłam nastroju?
- Położyłaś głowę na moim ramieniu, objęłaś mnie za szyję, więc pomyślałem, że jesteś
w takim nastroju.
Przełknął kolejny kęs deseru. Ponad płomieniem świec Gabby ujrzała diabelski błysk w
jego oczach.
- Ja... - Głos jej drżał, odchrząknęła. - Nie wiedziałam, co robię.
- Ja też nie wiedziałem, co robię. Jeśli cię pocałowałem, rzecz jasna. Jeszcze tego nie
ustaliliśmy, prawda?
- Chyba ustaliliśmy.
- Widziałaś, jak cię całowałem?
- Oczywiście, że nie. Czułam to.
- Jesteś pewna?
Tak, była pewna. Ale tego mu nie powie.
Neil nabrał łyżeczkę deseru i przysunął ją do jej warg. Chciała ją wziąć do ust nie dlate-
go, że miała ochotę na czekoladę, ale dlatego, że chciała zostać uwiedziona. A przynajmniej
mieć takie złudzenie. Żaden mężczyzna o zdrowych zmysłach nie uwiódłby kobiety w ósmym
miesiącu ciąży. Pragnęła tego tak rozpaczliwie, że odsunęła się od stolika. I od pokusy.
- Czułam, że zmuszasz mnie do czegoś, na co nie mam ochoty i byłam po prostu uprzej-
ma, żeby nie wprawiać cię w zakłopotanie, odtrącając cię na parkiecie.
Neil roześmiał się głośno. Oczy mu błyszczały, a jego śmiech był tak zaraźliwy, że Gab-
by nie wytrzymała. Śmiała się do łez, aż Neil podał jej chusteczkę.
- No dobrze, może nie to chciałam powiedzieć - wydusiła.
- Chciałaś powiedzieć, że było ci miło. Przyznaj się. Kiedy sobie w końcu na to pozwoli-
łaś, było ci dobrze.
- Już dawno nie czułam się... kobietą. Jestem lekarzem, ciężarną przyszłą matką, yeti w
futrzanych butach, ale kobietą...
- Wierz mi, że nawet w tych śniegowcach jesteś kobietą. - Może posunął się ciut za dale-
ko, ale ta chwila go porwała. Czuł zapach perfum Gabby, trzymał ją w objęciach, czuł jej głowę
na ramieniu. To normalna reakcja. Nie umawiał się na randki, nie prowadził życia towarzyskie-
go, a Gabrielle była atrakcyjna. A raczej piękna. I samotna.
Chciał się z nią tylko zaprzyjaźnić. Pocałunek był błędem. Powinien powiedzieć, że jej
nie pocałował, nawet jeśli miała świadomość, że to kłamstwo.
Prawdę mówiąc, nie był wcale zakłopotany i gdyby miał okazję, znów by ją pocałował.
Jednak nie zapowiadało się na to, by taka okazja się pojawiła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]