Odnośniki
- Index
- 495. Iding Laura Miłość to za mało
- Garnier Red Jedna noc to za mało
- 165 Mortimer Carole Małżeństwo z milionerem
- Mortimer Carole Małżeństwo z milionerem
- =04=Teksański Klub Ranczerów Gerard Cindy ZAGINIONE DZIECKO(Do utraty tchu)
- GR792. Hingle Metsy Klub bogatych kobiet 01 Niezapomniany bal
- Hogan, James P Giants 5 Mission to Minerva
- Cartland Barbara Znak miśÂ‚ośÂ›ci(1)
- 208. Moon Modean Dar serca
- James Patterson Mastermind
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Straciłam kilka miesięcy życia na długich nocnych rodaków rozmowach z właścicielami, to
takie małżeństwo, Danka i Seweryn Rozbiccy. Oni też początkowo chcieli dzieciaki od razu
zaprzęgać do wyścigów. Musiałam użyć całej dyplomacji, jaką posiadam i umiejętności
przekonywania, żeby im to wyperswadować. Mamy bardzo wysoki poziom nauczania, ale nie
stawiamy na młodych karierowiczów. Kształcimy inteligencję. Nasi maturzyści bez trudu
dostają się na dowolne studia. Nie na zasadzie konkursu świadectw, bo to jest do kitu system,
im słabsza szkoła, tym lepsze świadectwa produkuje. I nie z klucza olimpijskiego. Zaręczam
wam, dziewczyny, moje dzieciaki zdadzą każdy egzamin. Na wszystkie uczelnie tego kraju.
To sprawa mojej ambicji. Nie szczury do wyścigu, tylko świadomi, wykształceni obywatele.
O - by - wa - te - le. Powiedziałam. Kurczę blade i kropka!
- Ale z ciebie zawzięta dyrektorzyca! - roześmiała się Michalina, a ten śmiech zawierał
sporo uznania.
- %7łebyście wiedziały. Dogadałam się z Rozbickimi i teraz możemy przebierać w
nauczycielach, bo płacimy im przyzwoicie. Trzymamy im rękę na pulsie, kontrolujemy, ale
jak już zdobędą nasze zaufanie, to szanujemy ich metody i ich samych. Dzieciaki na ogół za
nimi przepadają. Dzieciaki też zresztą szanujemy i wcale nie dlatego, że ich rodzice płacą
nam kupę pieniędzy Alka, ty dasz sobie radę z naszym czesnym?
- Już ci kiedyś mówiłam. Sprężę się i dam. W ostateczności okradnę mój bank.
- Zrób to internetowo. Możemy ci podrzucić paru hakerów, którzy potrafią wejść
wszędzie. Nasz informatyk, świetny chłopak, mówił mi, że dla sprawdzenia umiejętności
takiego jednego Krzysia pozwolił mu wejść do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i on tam
wszedł, jak chciał. Dopiero potem informatyk mu takich figli surowo zabronił.
- To już wiem, o czym się u was mówi na lekcjach wychowawczych! - Alina pokręciła
głową, ale też była rozśmieszona.
- Między innymi. Mówię wam, my mamy ambicję kształtowania - uważajcie,
kształtowania, mówię, nie tylko kształcenia - obywateli. Takich, co to będą umieli odróżnić
światło od ciemności, świństwo od przyzwoitości. I co będą sami chcieli być przyzwoitymi
ludzmi. Takimi, co umieją zrobić cokolwiek dla swojego miasta i swojego kraju.
Alina pozwoliła sobie na drobny sceptycyzm.
- I tak bezproblemowo przerabiacie ludzi w aniołów? Nie macie takich, co się
wyłamują?
Kochana, nikt nie mówił, że będzie łatwo. I słowa dotrzymał. Zresztą trafiają nam się
osobnicy niewprawieni w samodzielnym myśleniu, a czasem zwykłe głąby, których rodzice
uważają, że czesne załatwia sprawę. Wtedy pracujemy nad jednymi i drugimi.
- Zawsze wszyscy u ciebie dostają promocje do kolejnych klas? - Alina była
bezpośrednio zainteresowana tym właśnie zagadnieniem. .
- A skądże. Jeśli ktoś się nie uczy, to nie zdaje. Ale wiecie co, dziewczynki? To
dotyczy głównie pierwszych klas. W drugich praktycznie się nie zdarza. W tym roku w ogóle
nie zdał tylko jeden osobnik. Zresztą sympatyczny. Rodziców ma strasznych, tato jest
chachmęt i przekręciarz, to znaczy, przepraszam, biznesmen, a mamunia idiotka. A on, chyba
po jakichś dziadkach albo wujkach, niegłupi. Tylko nygus. Nie uczył się celowo, bo umyślił
sobie, że im więcej szkoły, tym dłużej młodości. A może, im dłużej szkoły, tym więcej
młodości. Nie, chyba jednak wariant A. Nieważne, rozumiecie, o co chodzi. Zostawiliśmy go
w pierwszej klasie. Przedtem zimował raz w gimnazjum. Ale teraz będzie jego ostatnie
zimowanie.
- A ty skąd to wiesz? - chciała wiedzieć Michalina. - Wierzysz w człowieka? Patrzysz
w oczy i on wszystko dla ciebie zrobi? Agnieszka zaśmiała się, zadowolona.
- Tym razem zastosowałam specjalny patent. Bo rozumiecie, że do każdego przypadku
praktycznie trzeba opracowywać nowe patenty. Tym razem, podejrzewając go o w gruncie
rzeczy dobry charakter, zabrałam gibonka na moje spotkanie z jego mamusią. Miałam
nadzieję, że ona się będzie na mnie drzeć, jak zwykle zresztą, no i tak było. A jemu się zrobiło
normalnie wstyd.
Za matkę. Omal się pod ziemię nie zapadł. Obiecał mi, że taka sytuacja nigdy już się
nie powtórzy. Teraz jego nowy wychowawca popracuje troszeczkę z nim specjalnie, dopieści
go i ręczę wam, że eksperyment się uda.
Michalina spoglądała na Agnieszkę spod oka.
- Ty, Agniecha, a ilu masz uczniów w klasie?
- Piętnastu do osiemnastu - oznajmiła Agnieszka tryumfalnie. - Dlatego mamy takie
wyniki i dlatego czesne u nas jest tak cholernie wysokie. Alina, ty JagÄ™ wychowujesz sama,
prawda? Może uda nam się trochę ci odpuścić z tych siedmiu stów. A gdyby twoja córka się
sprężyła naukowo, to też miałoby znaczenie. Przecież chyba nie uwaliła tej pierwszej klasy,
bo głupia, w to nie uwierzę. Złapały ją problemy egzystencjalne.
- Na to wygląda. Ale mnie ona nic nie chce powiedzieć.
- I pewnie nic ci nie powie. Aatwiej jej będzie gadać z obcym. U nas nauczyciele
gadają z uczniami. No, zobaczymy, byle tylko się zgłosiła. Miśka, a jak tam twoja zmiana
pracy na mniej grobową? Ruszyłaś już coś w tym kierunku, czy dalej latasz po cmentarzu?
*
Michalina, prawdę mówiąc, niewiele dotąd zrobiła w sprawie znalezienia nowej firmy.
Opanował ją w tej kwestii jakiś niewytłumaczalny bezwład. Oczywiście, na którymś
poprzednim posiedzeniu Klubu M.Uż.Dz. opowiedziała przyjaciółkom i o księdzu Hieronimie
podobnym do gawrona, i o swojej bezprzykładnej rejteradzie z pola bitwy, na które to pole
sama się przedtem pchała - nawet bez spróbowania, czym to pachnie, i o stresie przeżywanym
z tego powodu (w połączeniu z pogardą dla siebie samej). Koleżanki zbiorowo uznały, że
ksiądz miał rację i kazały jej się natychmiast przestać mazać. Facetka po SGGW, projektantka
zieleni z dużym stażem w poważnej firmie pracę znajdzie wszędzie - oświadczyły. Michalina
wiedziała. że one też mafia racie.
Kiedy więc teraz dostała porządny paternoster od zagniewanej nie na żarty Agnieszki
(z dużą siłą przemówił jej geniusz przywódczy, pewny swojej słuszności i nieznoszący
sprzeciwu) - postanowiła wreszcie wystartować naprawdę ostro.
Na początek wstała w sobotni poranek o szóstej rano, chociaż wcale nie musiała iść
tego dnia do pracy. Wzięła z chlebaka bułkę, z lodówki karton mleka i siadła z tym
wytwornym zestawem w ogródku, załatwiając w ten sposób sprawę śniadania. Oczywiście,
ku niezadowoleniu matki, która wolałaby chociaż raz w tygodniu zjeść śniadanie z własną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]