Odnośniki
- Index
- Zygmunt Bauman Dwa szkice o moralności ponowoczesnej
- 247.henryk offterdingen
- Dinur Yehiel Dom lalek
- Asaro, Catherine Skolian Empire 9 Skyfall
- 78 Pan Samochodzik i Szyfr Profesora Kraka Miernicki Sebastian
- Haas Derek Srebrny NiedśĹźwiedśĹź 01 Srebrny NiedśĹźwiedśĹź
- 0415423511.Routledge.Understanding.Terrorist.Innovation.May.2007
- Song Book 2003
- Annmarie McKenna Strength of Three
- Charlotte Lamb Strategia uwodzenia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mowa, odczytano zapytanie z urzędu, czy gmina nie zechce własnym kosztem, na
przestrzeni swych gruntów, naprawić gościńca wiodącego do Osłowic. Projekt ten w
ogóle nadzwyczaj nie podobał się zgromadzonym potres conscripti, jeden zaś z
miejscowych senatorów wyraził światły pogląd, że gościńca nie ma potrzeby
naprawiać, bo można jezdzić przez łąkę pana Skorabiewskiego. Gdyby pan
Skorabiewski był obecny na posiedzeniu, byłby zapewne znalazł coś do nadmienienia
przeciwko temu pro publico bono, ale pana Skorabiewskiego nie było i on bowiem
trzymał się zasady nieinterwencji. Projekt więc byłby przeszedł niezawodnie
unanimitate, gdyby nie to, że pan Zołzikiewicz był poprzedniego dnia na obiedzie,
podczas którego opowiadał pannie Jadwidze scenę uduszenia dwóch generałów
hiszpańskich w Madrycie, wyczytaną w Izabeli hiszpańskiej wydawnictwa pana
Breslauera, po obiedzie zaś, przy uściśnięciu dłoni pana Skorabiewskiego, poczuł w
ręku coś szeleszczącego. Pan pisarz tedy, zamiast zapisać poprawkę, położył pióro, co
oznaczało zawsze, że pragnie głos zabrać.
- Pan pisarz chce cosik powiedzieć - rozległy się głosy w zgromadzeniu.
- Ja chcę powiedzieć, żeście durnie - odpowiedział z flegmą pan pisarz.
Potęga prawdziwej parlamentarnej wymowy, choćby w najtreściwszej zawarta
formie, tak jest wielka, że po powyższym orędziu, oznaczającym protest przeciw
poprawce i w ogóle przeciw administracyjnej polityce ciała baraniogłowskiego, ciało
wymienione poczęło spoglądać po sobie z niepokojem i drapać się w szlachetne
organa myślenia, co u tego ciała było niezawodną oznaką głębszego w rzecz wnikania.
Wreszcie po długiej chwili milczenia, jeden z jego reprezentantów ozwał się tonem
zapytania:
- Abo co?
- Boście durnie!
- Musi tak być! - ozwał się jeden głos.
- Aąka łąką - dodał drugi.
- A na wiosnę, to nawet bez nią nie przejechać - zakończył trzeci.
Skutkiem tego poprawka, zalecająca łąkę pana Skorabiewskiego, upadła, przyjęto
projekt urzędowy i zaczął się rozkład kosztów naprawy gościńca wedle nadesłanego
kosztorysu. Sprawiedliwość do tego stopnia była już wkorzeniona w umysły ciała
prawodawczego baraniogłowskiego, że nie udało się nikomu wykręcić, z wyjątkiem
samego wójta i ławnika Gomuły, którzy natomiast wzięli na siebie ciężar
przypilnowania, ażeby wszystko szło jak najprędzej.
23
Należy jednak wyznać, że tak bezinteresowne po-święcenie się ze strony wójta i
ławnika, jak każda cnota wychodząca poza obręb pospolitości, obudziło pewną
zazdrość w innych ławnikach, a nawet wywołało jeden głos protestacji, który ozwał
siÄ™ gniewliwie:
- A wy to dlaczego nie będzieta płacić?
- A cóże my to będziem darmo pieniądze dawać, kiej tego, co wy zapłaciła,
wystarczy - powiedział na to Gomuła.
Był to argument, na który - spodziewam się - nie tylko zdrowy rozsądek
baraniogłowski, ale i żaden inny nie znalazłby odpowiedzi; głos zatem protestującego
umilkł na chwilę, a po chwili odrzekł tonem przekonania:
- A prawda!
Sprawa była całkowicie ukończona i przystąpiono by zapewne bezzwłocznie do
roztrząsania innych, gdyby nie nagłe a niespodziewane w targnięcie do izby
prawodawczej dwóch prosiąt, które, wpadłszy jak szalone przez nie domknięte drzwi,
zaczęły bez żadnej rozumnej przyczyny latać po izbie, kręcić się pod nogami i
kwiczeć wniebogłosy. Oczywiście, obrady zostały przerwane, ciało prawodawcze zaś
rzuciło się w pogoń za intruzami i przez pewien czas deputowani z rzadką
jednomyślnością powtarzali: a syk! a ciu! ażeby was paralus! i tym podobne.
Prosięta tymczasem zabiły się pod nogi pana Zołzihiewicza i splamiły mu jakąś
zielonością drugą parę kortowych koloru piaskowego, a która to zieloność wyprać się
nie dała, choć pan Zołzikiewicz zmywał ją glicerynowym mydłem i tarł własną
szczoteczką od zębów.
Dzięki jednak stanowczości i energii, która jak nigdy tak i w tym wypadku nie
opuściła przedstawicieli gminy baraniogłowskiej, prosięta zostały pochwycone za
zadnie nogi i mimo najusilin.iejszych protestarcyj wyrzucone za drzwi, po czym już
można było przejść do porządku dziennego. Na porządku tym znajdowała się obecnie
sprawa włościanina imieniem Zroda ze wzmiankowanym wyżej panem Flossem.
Zdarzyło się, że woły Zrody, najadłszy się w nocy koniczyny pana Flossa, nad ranem
opuściły ten padół łez i nędzy, przeniósłszy się do lepszego - wołowego świata.
Zrozpaczony Zroda przedstawił całą tę smutną sprawę sądowi prosząc o poratowanie i
sprawiedliwość.
Sąd, wniknąwszy w głąb rzeczy, z właściwą sobie bystrością doszedł do
przekonania, że choć Zroda puścił umyślnie woły na pole Flossa, jednakże gdyby na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]