Odnośniki
- Index
- Dom Nocy 3 Wybrana P. C. Cast, Kristin Cast
- Kwasniewski Aleksander Dom wszystkich Polska
- Agatha Christie Dom nad kanałem
- 26 Dom w Eldafjord
- Macomber Debbie Deszczowe pocalunki
- Ian Watson The Embedding
- Janelle Taylor Strach w ciemnośÂ›ciach
- Lindsey Johanna Dzikie serce
- 0569. Anderson Caroline śÂšmieszna historia
- Conan 51 Conan Pan czarnej rzeki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
można już tylko wrzucić go na samochód.
Dziwne rzeczy dzieją się w obozie. Słabeusz nieraz wytrzymuje dużo
więcej niż chłop na schwał., Młody Pini umarł jak muzułman, a jego
schorowany ojciec dzień w dzień chodzi na Baustelle. Pięćdziesięcioletni,
uschnięty na wiór Icek Meyer ciągle się trzyma. Skąd bierze się w
człowieku ta siła? Stary Meyer jest
256
zamknięty w sobie, milczący, jakby się zakuł w zbroi. Ale to nie jest
milczenie muzułmana. Jego oczy nie są zmętniałe. Oczy to rzecz
najważniejsza - w nich zawiera się cała prawda o człowieku, poczynając
od pierwszych sygnałów o muzułmanieniu. Oczy - obozowe promienie
iks. Oczy muzułmanów - najpierw odbija się w nich zwapnienie duszy,
dopiero potem następuje rozkład ciała. W co wpatruje się w swym
milczeniu Icek Meyer? W dniu, w którym umarł Pini, Icek Meyer nie
chciał odmówić modlitwy Kadysz* za syna. Pini żyje! - orzekł. - Nie
odmawia się Kadyszu za proroka Eliasza**... Pini żyje! On poszedł prosto
do nieba, jak serafin. Pini nigdy nie zaznał grzechu!" Tamtego wieczoru po
pierwszym gongu Icek Meyer zakradł się do szopy i całą noc przesiedział
przy zwłokach syna. Ale rankiem, jeszcze przed wymarszem na Baustelle,
Meyer zebrał Minian*** wokół pryczy Piniego i zaczął recytować Kadysz
dla syna. Co się stało z lekiem Meyerem podczas tej nocy? Czy stwierdził
naocznie, że ciało jego syna nie zostało przemienione tak, żeby stać się
godnym wejścia do nieba w roli płomiennego serafina? A może odkrył
skazę w swej duszy: kim on jest, żeby mieć czelność orzekać o boskich
tajemnicach? Podczas recytowania Kadyszu zadzwonił gong. Wszyscy
wybiegli na zbiórkę, tylko tych dziesięciu stało, trzęsąc się ze strachu,
zjedna nogą wysuniętą, gotową do desperackiej ucieczki na dziedziniec.
Wstrzymując oddech, słuchali, jak Icek Meyer recytuje Kadysz, wreszcie
wypowiedzieli amen" i puścili się biegiem na zbiórkę.
* Kadysz - żydowska modlitwa za zmarłych. ** Zgodnie z Biblią prorok
Eliasz nie umarł, lecz wzniósł się
w niebo w ognistym wehikule.
*** Kworum - dziesięciu dorosłych %7łydów
odmawiania wspólnych modłów.
niezbędne do
257
Platforma jest zbyt wysoka dla Harry'ego. Pot zalewa mu twarz, siły go
opuszczają. Z trudem udało mu się wsunąć połowę ciała Piniego, więc
wszedł na platformę i zaczął ciągnąć. > Pini poszedł prosto do nieba jak
serafin"... Za plecami Harry'ego leży góra rąk i nóg muzułmańskich
szkieletów. Przesunął Piniego w jej pobliże. Ciężarówka ma jeszcze sporo
towaru" do zabrania z okolicznych obozów. Ułożył zwłoki u podnóża
sterty ciał. W świecie istot ludzkich śmierć jest jednakowa dla wszystkich,
tylko życia się różnią. W obozie jest zupełnie odwrotnie - wspólny los i
bogaty asortyment rodzajów śmierci. Na przykład Pini - wygląda zupełnie
inaczej niż zwłoki z innych obozów. Nie tylko on, wszystkie zwłoki z
Niederwalden różnią się zasadniczo od pozostałych. I te, które będą
jeszcze dziś ładowane, też przypuszczalnie będą inne. W kolejnych
obozach będą układać kolejne stosy trupów - na każdym stosie inna rasa,
jak próbki z różnych planet. Póki żyli, wyglądali podobnie. Obozy są do
siebie nawzajem podobne jak krople tego samego strumienia krwi.
Studenci tacy jak Pini są dumą i chwałą lubelskiej Jesziwy"... Może
gdzieś tam w środku leży już jakaś inna perła lubelskiej Krynicy Mądrości.
Więc dlaczego teraz wyglądają tak odmiennie? Dlaczego nie mają żadnych
wspólnych cech? Może w Jesziwie siadywali na tej samej ławce, ramię
przy ramieniu. Dlaczego na żadnym z nich nie widać śladu wspólnej
drogi? Być może w trzecim obozie zostanie załadowany kolejny ich
kolega ze studiów. Dlaczego nie ma między nimi żadnego podobieństwa?
Tu, w samochodzie, nie ma już dzielących ich barier. Tu są znowu razem.
Może się zdarzyć, że na kupie trupów koledzy ze studiów znowu się będą
obejmować jak w lubelskiej uczelni,
258
gdy razem śpiewali refreny podczas fiesty w Zwięto Nowiu Księżyca.
Więc dlaczego teraz, ignorują się nawzajem? Dlaczego nie można ich
rozpoznać?
Załaduj to gówno!"
... Esesman zaraz wróci, a on tu stoi zamyślony jak jakiś filozof. Harry
zostawił Piniego na podłodze i zszedł po następne zwłoki.
... Po co ta ciężarówka wjeżdża do obozu? Nowy oddział SS? Byłaby to
już trzecia zmiana od czasu, gdy go tu przywieziono. Wygląda na to, że
zapas niemieckich blondynów powoli się wyczerpuje.
Gdy się patrzy z zewnątrz, Pini wygląda jak ziemniak, który stoczył się ze
skrupulatnie ułożonej sterty; jakby inne ziemniaki odtrąciły go, nie życząc
sobie dodatkowego towarzystwa. One mają swój własny sekret, nie
przeznaczony dla obcych. Każdy obóz ma swój sekret - tajemnicę, która
oddziela go od innych... Czym jest to, co ich wciąż łączy? Razem przeżyli
wspólną kipiel, więc teraz mają wspólną tajemnicę.
To śmieszne - młody Pini leży na platformie, a jego pięćdziesięcioletni
ojciec wciąż macha łopatą na Bau-stelle. Pod niebem Baustelle rudy łeb
Icka Meyera błyszczy jak miedziany garnek. Rzuca się w oczy - wcześniej
czy pózniej Kocur znowu zapisze go w swoim zeszycie.
Harry wyciÄ…ga z szopy kolejne trupy, ciÄ…gle pomijajÄ…c Zanwila Lublinera,
jakby w przekonaniu, że wrzucając jego zwłoki do samochodu, ponownie
zabije go własnymi rękami. Ostatnio Zanwil przestał przychodzić do
Harry'ego, a podczas ostatniej wizyty /głosił dziwną prośbę:
- Preleśnik, to nie jest w porządku, że codziennie mi pomagasz. Ja już i
tak długo nie pociągnę. Lepiej pomóż komuś młodszemu. Tylko jedna
sprawa - jak
259
już stąd wyjdziesz, bądz tak dobry, pójdz do mojej żony i dzieci i powiedz
im, że zginąłem w wypadku, przejechany przez lokomotywę podczas
pracy. Nie chcę, aby wiedzieli, że zgniłem w taki sposób"...
W zakładzie Sehwechera Zanwil był najlepszym krawcem. Mocno
zbudowany, w oczach zawsze miał ciepło i życzliwość. W tych oczach
odbijał się cały smutek getta. Od niego zależało tempo pracy. Potrafił w
pół szychty obrębić dziurki na guziki w stu siedemdziesięciu pięciu
mundurach Luftwaffe. Ale zawsze kończył robotę ostatni - nigdy nie
skończył pracy, dopóki choć jeden krawiec pocił się nad maszyną do
obrębiania. Nadzorca Poldek ciągle sprawdzał, ile roboty wykonał już
Zanwil - bo jeśli on jeszcze nie skończył, to nie ma sensu podnoszenie
normy. Czy był ktoś, komu Zanwil nie pomógł? Iluż %7łydów uratował
przed Poldkiem! Kto poza nim potrafił się uśmiechnąć i dodać otuchy?
Gdy tylko Poldek wychodził z sali, rozbrzmiewał głos Zanwila:
%7łydzi! Szyjmy im całuny! Przeżyjemy ich, niech ich piekło pochłonie!"
Teraz Zanwil leży na ziemi w szopie na zwłoki i wygląda jak drobny,
martwy embrion. Taki mały, wyschnięty. Nie został na nim jeden łachman
wart ukradzenia. Ostatnio chodził na Baustelle boso. Chodzenie boso do
pracy to pierwsza oznaka muzuł-manienia. Gdyby Harry dał Zanwilowi
swoje buty, to może on jeszcze by żył. Ale komendant obozu wściekłby
się, widząc, że jego lekarz chodzi na bosaka. On - lekarz - nie jest swoją
własnością. Jest pozycją na liście wyposażenia przychodni lekarskiej, jego
nieodłączną częścią, tak samo jak łóżko pomalowane białym lakierem, jak
pusta butelka po lekarstwie i jak puste pudełko po pigułkach, którego nie
wolno wyrzucić. Lekarz nie należy do siebie. Zresztą nikt tu
260
[ Pobierz całość w formacie PDF ]