Odnośniki
- Index
- Wesołe lekcje Wielka księga łamigłówek OPRACOWANIE ZBIOROWE
- SUSE_Linux_10_Ksiega_eksperta_su10ke
- Clive Barker Ksiega Krwi III
- Clive Barker Ksiega Krwi 3
- Barker Clive Ksiega Krwi 3
- Barreau, Nicolas Paris ist immer eine gute Idee
- Catherine Coulter Grota śÂ›mierci
- Witkacy i reszta Âświata
- James White SG 10 The Final Diagnosis
- Hailey Lind [Annie Kinca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kawych. Był on obszerny, w połowie zaniedbany, pełen krzewów
róż a al i l, wielkich i rozrosłych. Poza tym rosły tam goja-
wy i drzewa migdałowe, kępy bambusów i całe łany wysokiej, gęstej
trawy.
Doskonały teren do łowów! powieóiał sobie Riki, najeżył
ogon i przebiegał ogród we wszystkich kierunkach. Naraz posłyszał
rozgłośny lament, dolatujący od strony, góie rósł wysoki krzak ja-
kiejś ciernistej rośliny.
Głos pochoóił z garóieli ptaka-krawca, zwanego Darci oraz jego
żony. Piękne gniazdo, zeszyte z dwu wielkich liści, wysłane wewnątrz
puchem i różnymi strzępkami, chwiało się z powiewem wiatru, oni
zaś sieóieli na brzegu jego i kwilili żałośnie.
Cóż się to stało? spytał Riki.
Okropne nieszczęście! odrzekł Darci Jedno z piskląt
naszych wypadło wczoraj z gniazda i pożarł je okrutny Nag.
Hm& zauważył Riki Jest to w istocie wielkie nieszczę-
ście. Ale nie znam tutejszych stosunków i nie wiem, kto to jest Nag!
rudyard kipling Księga dżungli 77
Darci i żona jego nie odpowieóieli, natomiast schowali się szyb-
ko do gniazda. Za moment rozległ się z gęstwy traw, rosnących tuż
pod krzakiem, przerazliwy syk, a posłyszawszy go, Riki wykonał skok
wstecz, który odrzucił go o dobry metr od krzaku.
Ponad trawą zamajaczył, wznosząc się ciągle w górę, płaski łeb
okolony szerokim kapturem. Był to okularnik czarny, Nag, długości
co najmniej półtora metra od żądła do końca ogona. Uniósłszy w górę
trzecią część ciała, zakołysał się w prawo i lewo niby kiść bambusu
w wietrze i rzucił ichneumonowi owo okrutne spojrzenie gada, który
nigdy nie zmienia wyrazu oczu, bez względu na to, co zamierza.
Pytasz, kim jest Nag? zasyczał To ja! Wielki Brahma
nadał owo piętno całemu memu rodowi w nagrodę za to, iż jeden
z przodków naszych osłonił go, kiedy spał, kapturem od słońca.
Rozpostarł szeroko swój kaptur, a Riki ujrzał połyskujący na nim
znak okularów, podobniejszy, co prawda, do haËîki. PrzeraziÅ‚ siÄ™
z początku, ale strach minął rychło, bo ichneumony nie zwykły bać
się długo. Riki nie wióiał dotąd żywego okularnika, ale mięsem ich
żywiła go matka, a wieóiał, że głównym zadaniem ichneumona do-
rosłego jest walka z gadami i pożeranie ich. Nie tajnym to było także
Nagowi, toteż uczuł trwogę w głębi kamiennego serca swego.
Mniejsza o piętno! odrzekł poważnie Riki, jeżąc ogon
Czy sąóisz, że wolno ci pożerać wypadłe z gniazda pisklęta?
Nag zdawał się namyślać i śleóił ruch trawy poza Rikim. Wieóiał
dobrze, że ichneumon w ogroóie, to śmierć jego i całego rodu, która
nastąpić musi pręóej czy pózniej. Toteż chciał zgubić go i w tym celu
ozwał się łagodnie, celem uśpienia jego czujności.
To jest kwestia sporna. Wszakże ty sam zjadasz jaja, czemuż
byśmy tedy nie mieli zjadać piskląt?
Spójrz za siebie, Riki! Baczność! wrzasnęła nagle żona Dar-
cia.
Riki wieóiał, że nie ma co tracić czasu na oglądanie się, skoczył
tedy natychmiast w górę, jak mógł najwyżej, a tuż pod nim prze-
mknął płaski łeb Naginy, krwiożerczej małżonki Naga. Przypełzła
ona z tyłu, podczas gdy mąż rozmawiał z Rikim i chciała go od razu
zamordować. Syczała teraz ze złości, wióąc, że jej się nie udało.
W dodatku Riki spadł jej niemal na sam grzbiet. Gdyby był bar-
óiej doświadczony, wieóiałby, że była to najstosowniejsza chwila
do śmiercionośnego ukąszenia. Przeraziło go jednak smaganie ogo-
na węża. Wbił wprawóie zęby, ale nie dość głęboko i uskoczył na
bok od rozwścieczonej raną Naginy.
Szkaradna Darcina! zawołał Nag i zaczął smagać ogonem,
jak mógł najwyżej ku gniazdu na ciernistym krzewie, chcąc go do-
sięgnąć i strącić na ziemię.
Ale Darci był przezorny, gniazdo, zawieszone wysoko, chwiało się
tylko, a zemsta Naga okazała się daremna. Riki czuł, że oczy mu
płoną purpurowym ogniem, co jest znamieniem wielkiego gniewu,
rudyard kipling Księga dżungli 78
siadł na tylnych łapach i ogonie, niby mały kangur i zgrzytał zębami
z wściekłości.
Tymczasem Nag z małżonką znikli w trawie, albowiem wąż po
porażce nigdy nie zdraóa swych myśli i odchoói spokojnie. Riki nie
myślał ich ścigać, nie ufał sobie na tyle, by rozpoczynać bój z dwoma
okularnikami naraz, powędrował przeto na żwirowaną aleję ogrodu
i usiadłszy w pobliżu domu, popadł w zadumę. Rozmyślał o sprawach
wielkiej wagi.
Rozmaite óieła przyrodnicze opowiadają, że zraniony w walce
z wężem ichneumon szuka pewnego ziela, które go leczy z jadu. Ale
nie jest to zgodne z prawdÄ…. Ichneumon nie ma do dyspozycji nic
innego prócz zwinności nóg i bystrości wzroku. W walce ruchliwość
głowy węża ióie o lepsze z szybkością i precyzyjnością skoków jego,
ponieważ zaś żadne stworzenie nie jest w stanie pochwycić spojrze-
niem wszystkich ruchów głowy napadającego nań węża, przeto walka
taka i zwycięstwo są to rzeczy wprost przeóiwne i wobec nich nie
ma nawet co wspominać o jakimś marnym zielu leczniczym.
Riki zdawał sobie dobrze sprawę, że jest dopiero młoóiankiem
i czuł się zadowolony, iż tak zręcznie ocalić się zdołał przed napa-
ścią z tyłu. Nabrał też zaufania we własne siły, a posłyszawszy kro-
ki biegnącego aleją chłopca, pewny był, że go nie minie zasłużona
pieszczota.
W chwili jednak, gdy Teddy znalazł się przy nim, coś niewielkiego
poruszyło się w piasku i cichy jakiś głosik szepnął:
Baczność! Ióie śmierć!
Był to karait, mały, szary wężyk, niedostrzegalny w piasku, w któ-
rym żyje zazwyczaj. Ukąszenie jego jest tak samo śmiertelne, jak
okularnika, ponieważ jednak jest mały i niedostrzegalny, przeto by-
wa o wiele częściej niż wielkie kobry przyczyną śmierci luói.
Oczy ichneumona błysnęły ogniem i posunął się ku karaitowi,
kołysząc się całym ciałem w sposób tradycyjny i instynktowy. Ruch
ten śmieszny z pozoru jest tak doskonale obliczony, że nie ma kąta,
pod którym nie można by z tej pozycji wykonać skoku, a okoliczność
owa w walce z wężem jest sprawą wagi pierwszorzędnej.
Bój z karaitem, o czym wcale nie wieóiał Riki, jest nierównie
trudniejszy i niebezpieczniejszy niż z wielkim Nagiem i gdyby go nie
zdołał trafić zębami w kark tuż za głową, to karait, obróciwszy się,
położyłby go trupem jednym skaleczeniem w nos lub policzek.
Riki nie zważał na to wszystko, tylko, kołysząc się coraz to silniej,
upatrywał miejsca do zatopienia zębów. Karait zaczął bój, rzucając
się nań, Riki skoczył w górę, starając się opaść mu na grzbiet. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]