Odnośniki
- Index
- Wesołe lekcje Wielka księga łamigłówek OPRACOWANIE ZBIOROWE
- SUSE_Linux_10_Ksiega_eksperta_su10ke
- KSIEGA DZUNGLI
- Linux_Programowanie_w_powloce_Praktyczny_przewodnik_Wydanie_III_lippp3
- The Barker Triplets 2 Collide Juliana Stone
- 00000032 Orzeszkowa Nad Niemnem III
- Clive Barker Ksiega Krwi 3
- Barker Clive Ksiega Krwi 3
- ulum al quran
- Albrecht Joanna Gdzie jesteśÂ›, Jeane
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przecież szczęśliwym małżonkiem, miał żonę, której wyobraznia sięgała ledwie drugiej strony
Kamasutry i która dawała dziecku lanie za jedno nieprzyzwoite słowo.
W kącie, gdzie prezentowano pisma dla sadystów i masochistów, coś podniosło się z
podłogi. Przez ten migoczący różnymi barwami neon Maguire miał kłopoty z rozróżnieniem
szczegółów. Czerwony, niebieski. Ale w każdym razie nie był to Norton ani żaden z Perglutów.
A jednak spod rzędów "Spętanej i zgwałconej" uśmiechała się do niego twarz, którą znał.
Glass..!
Maguire nie zastanawiał się nawet, jakim cudem umarły może się mu przyglądać, jego
płaszcz i dolna szczęka opadły jednocześnie. Zaczął uciekać.
Drzwi były zamknięte, a klucz wisiał na kółku wraz z dwoma tuzinami innych. Jezu, po cóż
mu było tyle kluczy? Klucze od magazynu, klucze od szklarni, klucze od burdelu.
I jeszcze to pulsujące światło. Czerwone, niebieskie. Czerwone, niebieskie.
Chwycił klucze i szczęśliwym trafem pierwszy, po który sięgnął, okazał się właściwy. Poszło
jak po maśle. Drzwi były otwarte, droga na ulicę - wolna.
Zanim jednak Maguire zdołał przestąpić próg, Glass bez najmniejszego szelestu znalazł się
za jego plecami i zarzucił mu na głowę jakąś szmatę. Zmierdziała szpitalem: eterem albo lizolem, a
może jednym i drugim. Maguire próbował krzyknąć, ale kawał tej ściery wypełnił mu usta.
Zakrztusił się, zebrało mu się na wymioty. W odpowiedzi na to zabójca jeszcze wzmocnił nacisk.
Szamotaninę w drzwiach sklepu obserwowała z drugiej strony ulicy dziewczyna, którą
Maguire znał pod imieniem Natalie. Jej pusta twarz nosiła ślady przyćpania. Dziewczyna raz czy
dwa widziała, jak kogoś mordowano, bywała też świadkiem gwałtów i nie zamierzała się w nic
mieszać. Co więcej, było już pózno i bolały ją pachwiny. Zawróciła więc w głąb różowego korytarza,
pozostawiając bójkę jej naturalnemu biegowi. Maguire zanotował sobie w pamięci, że trzeba będzie
tej dziewczynie pociąć twarz. O ile sam przetrwa to starcie, co z każdą chwilą stawało się coraz
mniej prawdopodobne. Czerwień i błękit zlały się w jedno, niedotleniony mózg przestał rozróżniać
kolory i choć Maguire'owi udało się chwycić napastnika, opór tamtego nagle zelżał i przez spocone
palce króla porno przeciekała tylko szmata, pusta szmata.
Nagle usłyszał jakiś głos. Nie dobiegał zza jego pleców, nie był głosem zabójcy. Dochodził
z ulicy. Norton. To był Norton. Chwała Bogu. Z jakiegoś powodu wrócił i wysiadał właśnie z
samochodu o dziesięć jardów od sklepu. Wołał Maguire'a.
Dławiący uścisk ustąpił i Maguire zachwiał się. Czując, że wszystko wokół wiruje, zwalił się
na chodnik. W blasku neonu przypominał leżącą fioletową kukłę.
Norton puścił się biegiem w kierunku szefa, usiłując wyszarpnąć spluwę spośród
drobiazgów, wypełniających jego kieszeń. Ubrany na biało zabójca zniknął w głębi ulicy,
rezygnując ze starcia z drugim przeciwnikiem. "Do licha - pomyślał Norton. - Wygląda jak żałosny
członek Ku Klux Klanu: kaptur, długa szata, peleryna." Gangster opadł na kolano, trzymając
oburącz broń, wymierzył w faceta i strzelił. Z zadziwiającym skutkiem. Sylwetka tamtego wydęła się
jak balon, zniknęły gdzieś zarysy ciała. Pozostała jedynie biała, łopocząca płachta z niewyraznym
wizerunkiem twarzy. Słychać było coś, jakby trzepotanie pościeli, wiszącej na sznurze - odgłos
zupełnie nie na miejscu w tym ponurym zaułku. Zdumienie unieruchomiło Nortona. Zdawało mu
się, że człowiek-prześcieradło wzbił się w powietrze.
Leżący u stóp Nortona Maguire z jękiem dochodził do siebie. Próbował coś powiedzieć, ale
słowa, wydobywające się z okaleczonego gardła, trudno było zrozumieć. Norton nachylił się nad
nim. Szef cuchnÄ…Å‚ wymiocinami.
- Glass - wykrztusił.
To wystarczyło. Norton skinął głową, uspokoił szefa. Jasne, ta twarz na prześcieradle. Glass,
nieroztropny księgowy. Norton pamiętał, jak przypiekali mu stopy, był świadkiem tamtej złowrogiej
ceremonii. Nie przypadła mu do smaku.
"No, no, Ronnie Glass miał najwidoczniej przyjaciół, przyjaciół nie gardzących zemstą."
Norton spojrzał w górę, ale wiatr już uniósł zjawę ponad szczyty dachów.
Pierwsze doświadczenia nie nastrajały optymistycznie. Ronnie wciąż rozpamiętywał
wydarzenia tamtej nocy. Leżał zmięty w kącie obskurnej, opuszczonej fabryki na południe od rzeki i
walczył z ogarniającą go paniką. Cóż warte były jego niezwykłe możliwości, jeśli przy pierwszym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]