Odnośniki
- Index
- Cykl Pan Samochodzik (03) Wyspa złoczyńców Zbigniew Nienacki
- Hannah Kristin Wspólnicy
- BloodWalk Lee Killough(1)
- Beckett Chris Ciemny Eden
- May Karol Tajemnice klasztoru
- Lilley R.K. Pod samym niebem
- Civil Brown Sue UwodzÄ‌c pana W
- LE Modesitt Spellsong 3 Darksong Rising
- Anderson, Poul Sin Mundo Propio
- Green, Simon R Haven 01 Hawk and Fisher
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale ja miałem sprawę niezwykłej wagi i musiałem dotrzeć do położonego tuż nad
następną zatoką drewnianego domku krytego trzciną, gdzie przed ośmiu laty umarł Gu-
staw Kodrąb, poeta i malarz ludowy, autor wiersza Złota rękawica .
Trafiłem na ten dom na początku kwietnia, w dwa tygodnie po nieudanej wypra-
wie z panią Joanną. Chałupa Kodrąba była od dawna nie zamieszkana i znajdowała się
w ruinie. Strzecha z trzciny wprawdzie chroniła wnętrze przed deszczem i śniegiem, ale
drewniane ściany były spróchniałe, w pustych izdebkach walały się śmieci, wiatr hulał
411
przez dziurawe okna. Córkę Gustawa Kodrąba odnalazłem w Olsztynie, już jako oso-
bę w średnim wieku, zamężną, kierowniczkę jednego z dużych sklepów spożywczych.
Przekazała mi ona historię swojego ojca, zeszyt z jego wierszami i kilka obrazów na
płótnie, bardzo zresztą ładnych, z motywami jeziora, nad którym wyrósł i żył przez sie-
demdziesiąt lat. Wszystkie te rzeczy oddałem Muzeum Mazurskiemu w Olsztynie. Dom
Gustawa Kodrąba, jako nie nadający się do remontu, miał być wkrótce rozebrany, gdyż
cały ten teren przekazano nadleśnictwu pod rozszerzającą się wciąż plantację nasienną.
Co do samego Gustawa Kodrąba, to okazało się, że najpierw podobnie jak Kaj-
ka był cieślą. Potem został także blacharzem pokrywał blachą dachy budowanych
domów, dorabiał rynny. Sam nigdy nie uważał się za poetę czy malarza, tworzył dla
przyjemności. Dlatego też nigdy, nawet po wyzwoleniu, gdy polskość na tych ziemiach
zabrzmiała pełnym głosem, nie pomyślał, aby wydrukować swoje wiersze, pokazać ob-
razy. Prawdopodobnie raz tylko pochwalił się swoim wierszem przed turystami, któ-
rzy piętnaście lat temu wpłynęli do zatoki jachtem.
Wyboista droga oddaliła się od jeziora, a potem przy kilku starych wierzbach
znowu skręciła ku wodzie. Tutaj zatrzymałem wehikuł. O kilkadziesiąt metrów dalej,
412
za krzakami tarniny, znajdował się dom Kodrąba. Mój instynkt detektywa nakazywał
zachowanie ostrożności.
O, jakże była uzasadniona! Wyjrzawszy zza krzaków, ujrzałem coś zdumiewające-
go. Oto dom poety miał okna starannie zabite nowymi i jeszcze świecącymi bielą deska-
mi, nowe drzwi z mocnym zamkiem. A przy brzegu, w pobliżu domu poety, cumował
Notos inżyniera Dołęgowskiego i łódz motorowa. Przez ogromne pole pokrzyw kro-
czyła Straszliwa Hanna z wiosłem w dłoni. Tuż za nią szedł pan Lejwoda, potem
Joanna, Kika, pani Dołęgowska i jej mąż. Nie zauważyli mnie.
Tak, to tutaj grzmiała basem Wszędobylska Hanna. Pan Lejwoda miał
dobrego nosa i trafił tam, gdzie nie potrafił dotrzeć nawet Pan Samochodzik.
A to się zdziwi pan Tomasz, gdy dowie się o naszym odkryciu cieszyła się
głośno Kika.
Inżynier Dołęgowski mówił z dumą do córki:
Widzisz, Lusiu, że twój ojciec, jeśli zechce, potrafi wiele dokonać. Udowodniłem
ci, że jestem dobrym żeglarzem. A i sprytu w poszukiwaniach także mi nie brakuje.
413
No, gdyby nie informacje pana Lejwody, który mieszka w tych stronach, być może nie
udałoby się nam wpaść na ślad poety. . .
Och, pan mi przypisuje zbyt wiele zasług bronił się pisarz.
I tak rozmawiając, obeszli dom obrośnięty ogromnymi pokrzywami.
Tymczasem na wyboistej drodze za wehikułem zatrzymał się turbo i wyskoczyli
z niego Batura, Domini oraz dwaj goryle. Odwróciłem się i położyłem palec na ustach,
nakazujÄ…c zachowanie ciszy.
Obok domu, gdzie ukryto Dianę Denver, jest sporo osób odezwałem się po
angielsku. Pan Lejwoda, dziennikarka z pisma Szanuj zieleń , inżynier Dołęgow-
ski i inni. Mogę za chwilę wyjść zza krzaków, zbliżyć się do nich, zaproponować im
wspólne wyłamanie desek zakrywających okna i uwolnienie Diany Denver. Oczywiście
wszystko natychmiast się wyda, a Tendron opublikuje artykuły o tym, jak to producent
filmowy, chcąc zainteresować świat kiepską aktorką, sam zainscenizował jej porwanie.
Niech pan tego nie robi! jęknął Domini. Zapłacę panu tysiąc funtów.
On nie przyjmie pieniędzy, panie Domini odezwał się w moim imieniu Tem-
pler. Niech pan nie obraża mego przyjaciela.
414
Domini spojrzał błagalnie na Zwiętego.
Skoro jest pana przyjacielem, to niech pan na niego wpłynie, aby mnie nie kom-
promitował.
Templer dotknÄ…Å‚ mego ramienia.
Nie zrobisz tego, prawda? Ośmieszając pana Domini i Dianę Denver, ośmieszysz
także i mnie.
Skinąłem głową.
W porządku, panowie. Nigdy ani mi przez myśl nie przeszło, aby narazić was
na kłopoty. Nawet już na ten temat rozmawiałem z Batura, ale on nie chciał pójść na
żadne ustępstwa. Moja propozycja brzmi następująco: za chwilę stąd odejdziecie i poin-
formujecie pana Tendron, że nie było żadnego porwania. Kapryśna i niezrównoważona
panna D.D., żeby zrobić wam na złość, uciekła do Novotelu . A propos, gdzie jest pan
Tendron?
Utknął w kałuży błota wyjaśnił Batura.
A więc pojedziecie do niego, pomożecie mu wyciągnąć wóz z błota i potem,
nie spieszÄ…c siÄ™, ruszycie do Olsztyna. W tym czasie zaproszÄ™ pannÄ™ Denver do me-
415
go wehikułu i krótszą drogą, przez jezioro, dostanę się na olsztyńską szosę. Znajdę się
w Novotelu przed wami. Tam Diana Denver poinformuje francuskiego dziennikarza,
dlaczego uciekła z Karnit, a pan Domini przyrzeknie jej, że wprowadzi zmiany do sce-
nariusza zgodnie z jej życzeniami. Najważniejsze: nie było żadnego porwania.
Zgadzam się. Zgadzam się na wszystko ucieszył się pan Domini.
A może jednak, Tomaszu, w zamian za informację o złotej rękawicy. . . zaczął
Batura.
Ale pan Domini przerwał mu ostro:
PrzyjÄ…Å‚em warunki tego pana. Koniec dyskusji. Zawracamy, panie Batura. Spo-
tkamy siÄ™ w Novotelu .
I zabierzcie pana Templera, aby pan Tendron nie nabrał podejrzeń. A także Ba-
jeczkę powiedziałem. Myślę, że będzie najlepiej, jeśli porozmawiam z Dianą
Denver bez żadnych świadków.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]