Odnośniki
- Index
- Chandler Elizabeth Pocałunek anioła 03 Bratnie dusze
- Elizabeth Hand Last Summer on Mars Hill
- D306. Bevarly Elizabeth Radosna chwila
- Elizabeth Mayne Lion's Lady
- Gaskell Elizabeth Panie z Cranford
- McMahon_Barbara_ _Wyjsc_za_maz_z_milosci
- Carney Stephanie Milosc powroci jutro
- McMahon_Barbara_ _Intryga_i_Milosc_ _Nie_ma_ucieczki
- Angelsen_Trine_ _CÄ‚Å‚rka_Morza_16_ _Zakazane_uczucia
- Christopher Alexander The search for beauty
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wił powoli, łagodnie, by ją uspokoić. Im bardziej się bała, tym
szybciej biło jej serce, tym więcej krwi z niej wypływało. - Je
dyna rzecz, o którą powinna się pani martwić, to fakt, że cór
ka zdjęła halkę w naszej obecności. Niezle się zapowiada! To
jest prawdziwe zmartwienie. - Owijał luzno wokół ramienia
Tildy kawałek materiału oddarty z halki Anthei, by zrobić
z niego opaskÄ™ zaciskowÄ…. - Guy, poszukaj... - Kuzyn, wie-
158
dząc, w czym rzecz, miał już w pogotowiu patyk i podał go
Crispinowi, który wsunął kijek pod opatrunek i przekręcił go.
- Doskonale. - Spojrzał na Guya. - Wezmę ją na ręce, dopilnu
ję opaski, a ty biegnij po jakiś pojazd. Poślij kogoś po doktora
i z wiadomością dla domowników.
- Czy mam zabrać Antheę?
- Nie, po prostu gnaj ile sił w nogach. - Gdy kuzyn znik
nął, spojrzał na dziewczynkę. - Możesz porozmawiać z mamą
i pocieszyć ją. Ta ręka musi ją boleć, wiesz? Potrafisz powie
dzieć, która jest godzina?
- Tak.
- Dobrze. Daj znać, gdy upłynie dwadzieścia minut. Trzeba
będzie wtedy zwolnić zacisk opaski. Rozumiesz?
- Tak, wasza wysokość.
- Może zaczniesz do mnie mówić wujku" tak jak moi sio
strzeńcy? - Krępował się całą tą tytulaturą w ustach małego
dziecka.
Kamień spadł mu z serca, gdyż nim dotarli na skraj lasu,
krwawienie ustało.
- Wszystko będzie dobrze, Tildo. Opaska zatamowała
krwawienie. Niedługo zjawi się powóz.
Uśmiechnęła się blado i zamknęła oczy. Nie miała siły od
powiadać.
Crispin zauważył, że zapowiadało się na ulewny deszcz.
Stłumił przekleństwo. Usiadł pod wielkim dębem i poprosił
Antheę, aby pomogła mu zdjąć żakiet, którym opatulił Tildę,
potem przytulił dziewczynkę. I nagle, mimo całej grozy sytu
acji, poczuł się dziwnie dobrze. Jakby wszystko było w najlep
szym porzÄ…dku.
Nic bardziej mylnego, pomyślał z goryczą. Wziąwszy pod
uwagę, jak łatwo Guy pozwolił mu przejąć inicjatywę i po-
159
zostać przy lady Winter, wszystko wskazywało na to, że dla
kuzyna ten romans był tylko chwilową przygodą dla zabicia
czasu.
Crispin uzmysłowił sobie, że desperacko pragnie, aby ko
bieta, którą trzyma w ramionach, myślała tak samo. Miał na
dzieję, że jej cyniczna warstwa ochronna jest dostatecznie
gruba, w przeciwnym bowiem razie rana zadana przez Guya
może okazać się głębsza niż przed chwilą doznane obrażenia.
W ciągu kwadransa zerwała się nawałnica. Rozłożysty dąb
nie dawał już żadnej osłony przed deszczem, w krótkim cza
sie byli przemoczeni do suchej nitki. Crispin starał się chronić
Tildę i jej córkę własnym ciałem, ale niewiele to dało.
Anthea udawała, że nie zwraca uwagi na grzmoty. Crispin
wiedział, że jest inaczej, gdyż odruchowo kurczyła się, gdy
rozlegał się odgłos kolejnego uderzenia pioruna.
- Jesteś bardzo dzielna, Antheo - pochwalił ją. - Moja sio
stra Georgie, lady Hastings, bardzo bała się burzy, gdy była
w twoim wieku. - Było to kłamstwo, ale osiągnęło zamierzo
ny cel.
- Ja... ja nie lubiÄ™ burzy, ale razem z panem i z mamÄ…...
- Jeśli nie lubisz, to tym bardziej jesteś dzielna. Odwaga po-
lega na tym, że robi się coś, czego człowiek się boi.
- Jak mama, kiedy broniła mnie przed psem? - Przywarła
do Crispina jeszcze silniej, gdyż właśnie rozległ się wyjątko
wo głośny grzmot.
- Tak, kochanie. - Po plecach przeszedł mu dreszcz na myśl,
co mogłoby się wydarzyć, gdyby pies zaatakował Antheę. Są
dząc po obrażeniach, jakich doznała Tilda, dziewczynka już
by nie żyła.
Nie potrzebował wysilać wyobrazni, żeby widzieć reakcję
Tildy. Walczyła jak lwica broniąca swych małych. Instynkt
160
ochrony tych, których się kocha. Rozumiał ją, to samo czuł,
gdy dopadł do mastyfa.
Teraz leżała bez ruchu w jego ramionach, chociaż cierpiała
straszliwie, o czym świadczyły jęki wydobywające się od czasu
do czasu z jej zaciśniętych warg.
- Masz szczęście, że masz taką mamę, a ona ma szczęście,
że ma ciebie - powiedział do Anthei i jeszcze ściślej oplótł ra
mionami TildÄ™.
Złożył lekki pocałunek na jej głowie. Wdychał delikatny za
pach włosów, rozkoszował się ich aksamitną miękkością. Ogar
nęła go fala czułości, gdy, odpowiadając na jego pieszczotę, przy
tuliła się do niego. Chciał, by ta chwila trwała wiecznie, lecz
wiedział, że minie, kiedy tylko pojawi się powóz. Rozumiał, że
im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla Tildy. Zanim przeziębi się.
Zanim odciśnie się niezatartym śladem w jego sercu. Zanim nie
będzie już mógł wypuścić jej ze swych ramion.
Zajechał powóz, z koni dymiła para.
- Pan Guy wziÄ…Å‚ Apolla i pomknÄ…Å‚ po doktora - poinfor
mował Farnham.
Guy postąpił rozsądnie, pomyślał Crispin. Wziął najszyb
szego konia, aby osobiście sprowadzić doktora. Ledwie przy
tomna Tilda została umieszczona w powozie i owinięta ko
cami, które służyły do okrywania koni. Ważne było, aby nie
uległa wychłodzeniu.
Zanim zajechali do domu, na Tildę czekało ogrzane łóżko.
Na ich spotkanie wyszła do holu księżna.
- Zanieś ją prosto na górę, Cris. Milly i pokojówka już tam
czekają. Ja zajmę się Antheą. Przygotowałam dla niej gorącą
kąpiel. - Wyciągnęła rękę do dziewczynki, która jednak ba
ła się odłączyć od matki bezwładnie zwisającej w ramionach
Crispina.
161
- Idz z jej wysokością, kochanie - powiedziała słabym gło
sem Tilda. - Nie chcę, żebyś się zaziębiła. Wujek Cris zaopie
kuje siÄ™ mnÄ….
W ciągu pół godziny Guy był już z powrotem z doktorem
Stephensonem, którego natychmiast zaprowadzono do Tildy.
Wcześniej Milly i Sarah bezceremonialnie przepędziły Crispi-
na z sypialni, przebrały ranną w koszulę nocną i otuliły po
ścielą. Wrócił, gdy już leżała i nie zważając na nieśmiałe uwa
gi Milly i głośne protesty pokojówki, zajął miejsce przy łóżku.
Delikatnie przytrzymywał rękę Tildy. Na twarzy miał zimną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]