Odnośniki
- Index
- Nancy Collins Angels on Fire
- 262. Monroe Lucy CĂłrka krĂłla
- Rolls_Elizabeth_ _Zakazana_milosc
- 16. McBr
- 00000032 Orzeszkowa Nad Niemnem III
- (54) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Stara ksić™g
- Levi Primo Die Atempause
- Chmury i śÂ‚zy James Ngugi (Ngugi wa Thiong'o)
- Civil Brown Sue UwodzÄ‌c pana W
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak ona tam pojechała?
- Doktor wybierał się w tamtą stronę i miał wolne miejsce w bryczce.
- A to przynajmniej jest w dobrych rękach.
- Przestań się zamartwiać - rzucił przez ramię. - Nic nie wskazuje na to, by tak szybko miała urodzić.
- Od kiedy z ciebie taka akuszerka?
- Od urodzenia Ane - zaśmiał się beztrosko, po czym wszedł z wiadrami do budynku.
Ten to potrafi się odciąć. Przed południem rozległo się pukanie do drzwi. Elizabeth szła właśnie do
izby tkackiej na poddasze, zawróciła jednak, a gdy otworzyła drzwi, zobaczyła lens-mana.
Uchylił kapelusza i się przywitał.
- Dzień dobry - odpowiedziała. - Zapraszam do środka.
- Dziękuję. Sprowadza mnie do was pewna sprawa. Musimy porozmawiać. Można?
Skinął głową w stronę drzwi do salonu.
- Oczywiście.
174
Elizabeth wzięła od niego kurtkę i powiesiła na haku, a kapelusz położyła na komodzie.
- Poproszę Helenę, by zagotowała kawę.
- Nie, dziękuję, nie zajmę wiele czasu.
Ruszyła przodem do salonu i wskazała gościowi miejsce przy stole.
Lensman poluzował kołnierzyk i jakoś nie kwapił się, by zacząć.
A więc jednak mu się tak bardzo nie śpieszy, pomyślała, a na głos oznajmiła:
- Gorąca kawa dobrze wam zrobi. Na dworze dziś chłodno.
Nim zdążył zaprotestować, wyszła z salonu i powiadomiła Helenę o wizycie.
- Domyślam się, że lensman przybył z jakąś ważną sprawą - odezwała się do gościa, gdy wróciła.
- A skąd takie domysły?
- Sam lensman powiedział, że musi ze mną porozmawiać, wzbraniał się przed wypiciem kawy.
- Bystra z was kobieta.
- Dziękuję, już kiedyś lensman tak o mnie powiedział.
- Czyżby? Hmm. Wciąż jednak muszę pani przypominać, by zwracała się do mnie po imieniu.
Uśmiechnął się szeroko, poruszając sumiastym wąsem.
- Dziękuję, nawzajem.
- No dobrze, przejdę od razu do rzeczy. Istnieje podejrzenie, że dwór w Storli został podpalony.
- Co takiego?
- Jest powód, by sądzić, że to nie było nieszczęście, lecz że ktoś podłożył ogień.
- Podobno pożar wybuchł w pralni. Iskry z pieca spadły na jakieś szmaty, czy nie tak?
- Owszem, tak sądziliśmy, ale ostatnio doszły nowe okoliczności.
- A można wiedzieć jakie?
175
Pokręcił głową.
- Ze względu na dobro śledztwa nie mogę na razie nic powiedzieć.
- Rozumiem - pokiwała Elizabeth głową, nie mając pojęcia, o co chodzi. Zaraz jednak uświadomiła
sobie w pełni sens słów lensmana. - Jeśli to prawda, to znaczy, że podpalacz wciąż jest na wolności?
- Wiele na to wskazuje.
- O mój Boże - wyszeptała Elizabeth, zaciskając dłonie.
- Gdzie wtedy byłaś?
- SÅ‚ucham?
- Gdzie byłaś, gdy wybuchł pożar?
Elizabeth poczuła mrowienie na całym ciele i miała kłopoty, by spojrzeć lensmanowi prosto w oczy.
- Byłam... w lesie, razem z Kristianem. Dlaczego o to pytasz?
- Taką mam pracę. Może zauważyliście coś podejrzanego?
- W lesie? Nie. Nikogo nie spotkaliśmy.
- A co wy tam robiliście, przecież to był już wieczór.
- My...
Nie mogła przecież opowiedzieć całej prawdy. Miała się przyznać lensmanowi, że kąpała się nago z
Kristianem w jeziorku, a potem kochali się na łonie natury? Zresztą, nie miało to żadnego związku z
pożarem.
- Odwiedziliśmy tamtego popołudnia Linę i Jensa. Wracaliśmy od nich. Ponieważ wieczór był piękny,
zatrzymaliśmy się po drodze na krótki odpoczynek. Mimo że jesteśmy małżeństwem od dawna,
czasem dajemy się ponieść nastrojowi - dodała z uśmiechem.
Lensman jednak nie odwzajemnił uśmiechu. Wziął głęboki oddech, żeby zadać kolejne pytania, ale
powstrzymał się przez chwilę, bowiem do salonu weszła Helenę z tacą. Wprawnymi ruchami
rozstawiła filiżanki, nalała kawy i bezgłośnie wyszła.
179
- Byliście więc z wizytą. O której godzinie przyszliście do Liny i Jensa, a o której opuściliście parcelę?
- Dokładnie nie wiem. %7ładne z nas nie nosi zegarka. Poszliśmy do nich po południu. Kristian pomógł
Jensowi przy wykończeniu dachu, a ja zbierałam z Liną jagody.
- Przyniosłaś je do domu?
- Tak... - odparła, ale zaraz przypomniało jej się, że odstawiła kubełek, gdy zauważyli pożar. - Nie -
zgubiłam je gdzieś po drodze, kiedy dostrzegliśmy płomienie. - Popatrzyła lensmanowi prosto w oczy
i zapytała: - A co to ma do rzeczy? Możesz powiedzieć? Już mówiłam, że ani nie widzieliśmy, ani nie
słyszeliśmy niczego dziwnego.
Wypił kawę i uśmiechnął się rozbrajająco.
- Spokojnie, Elizabeth, nikogo nie podejrzewam. Wykonuję tylko swoją pracę. Muszę posłuchać, co
ludzie mają do powiedzenia. Inaczej nigdy nie złapiemy tego, co za tym stoi. A grozi mu kara jak za
zabójstwo, ponieważ zagrożone było ludzkie życie.
Elizabeth odetchnęła nieco i dolała lensmanowi kawy.
- Co będzie, jak złapiecie podpalacza?
- Trudno mi teraz to przewidzieć. - Napił się kawy i dodał: - Równie dobrze podpalaczem może się
okazać kobieta.
Elizabeth skuliła się.
- Zamierzasz przesłuchać też innych mieszkańców Dalsrud?
- Nie ma pośpiechu. A gdzie oni byli, jak się zaczęło palić? - zapytał, podnosząc się z miejsca.
- Tutaj. Poza Liną i Jensem, którzy byli u siebie w domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]