Odnośniki
- Index
- Aleksander Dumas Dartagnan
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 06 Starcie Demonów
- Ending Premature Ejaculation!
- Marketing w biurach podrozy T. Chudoba
- Lomoro, Ricardo Antonio Al margen de la globalizacion
- S W100S R2012 esm
- Dracula [Bram Stoker]
- Major Ann Dwa róśźne śÂ›wiaty
- Fast Track 4 The Chase
- Sharon_Owens_ _Tawerna_przy_Klonowej
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przysadki mózgowej. Pił ją, ponieważ lubił słodycze. A że głupio mu było
wyjadać cukier łyżeczką bezpośrednio ze słoika, zadowalał się nawet
marną herbatą ekspresową, byle miała dużo cukru.
Aluminiową łyżeczką wydobył woreczek ze szklanki i odkręcił
metalową nakrętkę ze słoika po ogórkach konserwowych, w którym
gospodarz pokoju, porucznik Pytlok, przechowywał cukier. Rozejrzał się
wokół jakby w obawie, że ktoś może dostrzec jego niezbyt męskie
zachowanie. Ale w pokoju był sam, bo żaden z oficerów tu urzędujących
nie miał w zwyczaju zjawiać się w firmie o tak wczesnej porze. Szybko
wsypał do szklanki sześć kopiastych łyżeczek i zamieszał. Tak
przygotowany mógł wreszcie przystąpić do pracy. Leżała przed nim opasła
teczka z aktami. Od wczoraj, to jest od chwili, kiedy z chorążym
Olkiewiczem przyjechał do Katowic, ślęczał nad tymi papierami. Były to
akta sprawy dotyczącej morderstwa kolejarza, którego zwłoki z odciętą
dłonią znaleziono w Katowicach-Ochojcu. Do wieczora udało mu się
przeczytać wszystko od deski do deski i dziś czekała go kolejna,
wnikliwsza analiza. Podczas lektury zapisał swoimi uwagami i
spostrzeżeniami kilkanaście kartek grubego, stukartkowego zeszytu.
Notował każdy szczegół, który nie pasował mu do całości obrazu i
wydawał się dziwny.
Wczoraj był z tych notatek bardzo dumny, ale gdy dziś je przejrzał,
doszedł do wniosku, że zawierają same bzdury: jakieś nieścisłości
adresowe osób przesłuchiwanych w sprawie, pomyłki w datach,
poprzekręcane nazwiska.
To, co wczoraj wydawało mu się ważne, dzisiaj uznał za zwyczajny,
napotykany podczas każdego śledztwa papierkowy bałagan.
Zledztwo w tej sprawie nie doprowadziło do żadnych konkretnych
ustaleń. Nie wykryto sprawcy, nie udało się znalezć jakichkolwiek
podejrzanych. Wprawdzie raport wskazywał na osobę, która według
prowadzącego śledztwo porucznika Alberta Trulki mogła być w jakiś
sposób powiązana ze śmiercią swojego kolegi i współpracownika, jednak
Blaszkowskiemu wydawało się mało prawdopodobne, by właśnie ta osoba
mogła przyczynić się do śmierci kolejarza.
Przeczyła temu logika wydarzeń.
Zabity nazywał się Jerzy Kawulok. Był członkiem dwuosobowego
zespołu obsługującego pociąg jeżdżący z Katowic do Wiednia. W
przeddzień swojej śmierci kolejarz wrócił póznym wieczorem ze stolicy
Austrii i jak twierdził jego kolega, kierownik pociągu Marian Kłuta, po
zakończeniu służby Kawulok pojechał do domu. Obaj mężczyzni rozstali
się na kładce przed dworcem w Katowicach.
Kawulok zszedł schodami na przystanek autobusowy, natomiast
Kłuta, który mieszkał w Siemianowicach Zląskich, poszedł do końca
kładki na przystanek tramwajowy. Według Kłuty było to ich ostatnie
spotkanie. Kawulok, który miał jechać spod dworca autobusem 296 lub
297, nie dotarł nigdy do domu. Milicjantom, którzy prowadzili śledztwo,
udało się nawet ustalić, że kolejarz wsiadł do autobusu 297 i wysiadł na
ulicy Generała Waltera Jankego, czyli we własnej dzielnicy, jakieś trzysta
metrów od domu. Odtąd nikt go już żywego nie widział. Z akt wynikało,
że morderca prawdopodobnie spotkał się ze swoją ofiarą gdzieś w
okolicach baru piwnego U Pluty. Z jakiegoś powodu Kawulok poszedł z
nim do pobliskiego rowu, w którym często spożywali alkohol miejscowi
pijaczkowie, i tam został zabity. Wniosek nasuwał się sam: kolejarz musiał
dobrze znać człowieka, z którym poszedł. Porucznik Trulka zakładał, że tą
osobą mógł być Kłuta, który nie miał alibi na ten wieczór. Choć twierdził,
że pojechał do domu, nie trafił tam od razu, najpierw miał wstąpić na piwo
do baru niedaleko ośrodka telewizji na Bytkowie. Tak przynajmniej
mówił, bo nikt z obsługi baru ani z goszczących tam tego wieczora ludzi
nie przypominał sobie wizyty Kłuty, który podobno miał tam siedzieć aż
do zamknięcia, czyli do północy. Dopiero wtedy wrócił do domu, co
potwierdzili jego żona Gabriela i sąsiad, który akurat wyprowadzał psa
pod blokiem. Ten brak alibi sprawił, że porucznik Trulka nabrał
natychmiast podejrzeń. Zatrzymał Klutę na czterdzieści osiem godzin do
wyjaśnienia, ale prokurator nie znalazł żadnych podstaw do aresztowania i
podejrzany został wypuszczony. Tym bardziej że milicja w osobie
prowadzącego śledztwo nie przedstawiła żadnych, nawet najmniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]