Odnośniki
- Index
- 3AM Kisses 1 3AM Kisses Addison Moore
- Gregory Philippa Powieści Tudorowskie 06 Uwięziona królowa
- Jane Porter Przyszła królowa
- Baccalario_Pierdomenico_ _Kod_krĂłlĂłw
- Morgan Sarah Świąteczny tydzień
- Morgan Sarah Zimowy wieczĂłr
- Wild Instinct Sarah McCarty
- William Shatner Tek War 9 Tek Net
- Banks Leanne Bracia Medici 04 Sekret panny mśÂ‚odej
- Wiktor Zwikiewicz Suweren motyw falliczny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze jej mamrotanie: - Przecież ci powiedziałam, idz sobie.
- I wtedy pojawił się Adam! Nie mogłam uwierzyć! Okazuje się, że chłopak Chloe jest jego
przyjacielem i teraz u niego mieszka. Zdaje się, że ona i jej chłopak mieszkali razem i ona go wyrzuci-
Å‚a.
Josey siedziała na podłodze przed szafą, opowiadając z ożywieniem. Torebka z kanapką - już od
dawna wystygłą, bo Josey musiała zostawić ją w bagażniku, zanim wykradła się z domu tak, by matka
nie zauważyła - leżała na jej kolanach.
R
L
T
Pod jej nieobecność Della Lee najwyrazniej zajmowała się zabawą rzeczami, które Josey przy-
niosła jej z domu. Włożyła malutki diadem i wszystkie stare naszyjniki z pudełka, a na podkoszulek
narzuciła nabijaną cyrkoniami dżinsową bluzę.
Z makijażem zaszalała - usta miała lśniące i różowe, a każdy paznokieć w innym kolorze.
- Co za Adam? - spytała, dmuchając na paznokcie.
- Mój listonosz.
- Aha! - Della Lee podniosła głowę, triumfalnie uśmiechnięta. - To przez niego tak stąd wyle-
ciałaś!
Josey poczuła się, jakby przyłapano ją z buzią pełną żelek.
Ale Della Lee jakby nie zauważyła jej zdenerwowania.
- Zawsze się martwiłam, że Chloe świata nie widzi poza Jake'em - oznajmiła, padając na śpiwór
i poduszkę od Josey. Uniosła ręce nad głowę, żeby podziwiać paznokcie. - Nie potrafimy zapanować
nad sercem, choćby od tego zależało nasze życie. Nawet ty zostawiłaś swoje w torbie jakiegoś listono-
sza.
- Znasz ich? - spytała Josey.
- Nie osobiście. - Della Lee opuściła ręce i przyjrzała się ubraniom Josey. - Ale wiem, że Chloe
to dobra dziewczyna. Ma... jakieś dwadzieścia pięć lat. Pamiętam, że kiedy się urodziłaś, miałam dzie-
sięć lat, i dwanaście, kiedy urodziła się ona.
Josey spojrzała na nią dziwnie.
- Pamiętasz, kiedy się urodziłam?
- Pewnie. Jak większość ludzi w tym mieście. Byłaś ukochaną jedynaczką Marca Cirriniego.
- Och... - Della Lee nie wyciągnęła ręki po torbę, więc Josey dumnie ją uniosła. - W skrócie: oto
twoja kanapka!
Della Lee odwróciła głowę w jej stronę.
- Kiedy wyszłaś, zjadłam parę ciastek z twojej skrytki. - Uniosła rożek śpiwora, ukazując opa-
kowania po słodyczach. - Nie sądziłam, że tam pójdziesz. No wiesz, doceniam. Jesteś dla mnie bardzo
miła w tych trudnych czasach. Ale już jadłam. Tego chciałaś, nie? Ty zjedz tę kanapkę. Wiesz, że tego
chcesz. Jutro przynieÅ› mi drugÄ….
Josey przyjrzała się torbie. To by był egoizm, prawda? Przyznawała, że miała ochotę na tę ka-
napkę, ale kupiła ją dla Delli Lee. To nie to samo, co gdyby kupiła ją dla siebie. Nie mogła jej zjeść. A
może?
- Na pewno?
- Zdecydowanie - oznajmiła Della Lee z diabelskim uśmieszkiem. - Zmiało, jedz. I opowiedz mi
o Adamie. I co powiedział. Im więcej wiem, tym lepiej ci pomogę.
Josey westchnęła i otworzyła torbę.
R
L
T
Gdy tego wieczoru Chloe usłyszała pukanie do drzwi, pilotem wyłączyła dzwięk telewizora i
wzięła książkę, która pojawiła się obok niej. Wepchnęła ją pod poduszki kanapy.
Kiedy wstała, Znajdowanie wybaczenia znowu leżało na kanapie.
Wcisnęła je pod poduszkę, ty razem głębiej. Na ogół książki po jakimś czasie kapitulowały,
kiedy nie chciała ich przeczytać. Ale nie ta.
- Zachowuj się jakoś - burknęła Chloe.
Przeszła przez otwarty salon-jadalnię. Kuchnia była oddzielona tylko blatem. Bardzo czyste,
męskie wnętrze. %7ładnych fidrygałków. Tak lubił Jake. Zatraciła się w nim. Pozwoliła, żeby do tego
doszło.
Nabrała tchu, zanim otworzyła drzwi. Wiedziała, kto za nimi stoi. Adam zadzwonił i uprzedził,
że przyjdzie. Zaprosiła go gestem do środka.
- Jego walizka jest pod łóżkiem.
Adam wszedł i zaczekał, aż Chloe zamknie drzwi.
- Jak sobie radzisz? - spytał, rozpinając kurtkę.
- Zwietnie. Chodzmy do sypialni i miejmy to z głowy.
- Ileż kobiet już mi to mówiło...
Musiała się uśmiechnąć. Wszystko w Adamie było beztroskie - od poczucia humoru po natural-
nie smagłą skórę i kędzierzawe jasne włosy. Wyglądał trochę jak surfer, trochę jak narciarz. I tak było,
Adam co najmniej raz spróbował każdego ekstremalnego sportu na świeżym powietrzu. Przynajmniej
tak było jeszcze trzy lata temu. Po wypadku uznał, że pora się ustatkować. Koniec ryzyka i podróży.
Ale Chloe zawsze wyczuwała, że nie jest tu całkiem szczęśliwy.
Poszła za nim i przyglądała się od progu, jak wyjmuje walizkę i zaczyna pakować rzeczy Jake'a.
Szkoda, że nie mógł spakować jego zapachu. Chciałaby zebrać go do butelki i zakorkować. Ten zapach
zalegał na materacu, wczepiał się w tapetę, w poduszki kanapy. Był jak piętno. Naznaczył to miesz-
kanie. Należało do niego. Nie czuła się tu bezpiecznie, jak kiedyś, gdy się do niego wprowadziła. Wy-
dawało się jej, że ten zapach z niej szydzi. Jakby Jake mówił: Patrz, to wszystko moje. Potrzebujesz
tego. Potrzebujesz mnie.
- Josey Cirrini pytała dziś o ciebie, kiedy wyszedłeś ze sklepu - powiedziała, bo to był neutralny
temat. - Myślała, że jesteśmy parą. I chyba się ucieszyła, że tak nie jest.
Adam przestał układać ubrania i rzucił Chloe bardzo dziwne spojrzenie.
- To ciÄ™ dziwi?
- Jest miła, a ja przynoszę jej pocztę, to wszystko.
- Fakt, jest miła. I nie zdawałam sobie sprawy, że jest taka młoda - powiedziała Chloe. - Nie bu-
jaj, na pewno zauważyłeś coś więcej niż jej pocztę.
- Ona pachnie miętą - odezwał się po namyśle.
R
L
T
- Zauważyłeś!
Ale nie dodał nic więcej. To nie była ich zwykła rozmowa kiedy przekomarzali się o jego rand-
ki. Adam zniknął w łazience, a ona zaplotła ręce na piersi i spuściła wzrok.
- Stracę cię, prawda? - odezwała się, kiedy wyszedł z łazienki, niosąc przybory toaletowe Jake'a.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]