Odnośniki
- Index
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 05 Pan CiemnoĹci TĹumaczenie Oficjalne
- Morgan Raye Spelnione marzenia
- Addison Allen Sarah KrĂłlowa sĹodyczy
- Wild Instinct Sarah McCarty
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu EWANGELIA WEDĹUG ĹWIÄÂTEGO JANA
- 04. Biurowa swatka ĹwiÄ teczny prezent McClone Melissa
- 089. McAllister Anne TydzieĹ na Santorini
- Morgan Sarah Zimowy wieczĂłr
- Frederik Pohl Heechee 4 Annals of the Heechee
- Koryta Michael Lincoln Perry 02 Hymn Smutku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jacy inni? - spytał Carlo, wciąż kontrolując oddech dziecka.
Zan wstrzymała oddech. Przez kilka miesięcy, gdy odwiedzała Kelly, nigdy
nie słyszała tej historii. Wiedziała tylko, że Kelly i Mike nienawidzą lekarzy i
szpitali.
- Jeśli powiecie nam, co się stało, czego się obawiacie, może będziemy mogli
wam pomóc - zaproponowała.
54
S
R
- Mike stracił brata. - Kelly spojrzała nerwowo na męża, jakby czekając na
wybuch gniewu, ale mężczyzna tylko opierał się o ścianę.
Carlo spojrzał na niego.
- Przykro mi. Ale co się stało?
- Lekarze. To się stało - powiedział ze złością Mike. - Eddie odkrył guz w
jądrze, ale lekarz zapewniał go, że to nic takiego. Zanim zorientowali się, że to
poważna sprawa, zostało mu tylko kilka tygodni życia.
Kelly wyciągnęła dłoń, ale Mike odwrócił się i poszedł do kuchni,
zatrzaskując za sobą drzwi. Wzdrygnęła się i spojrzała na nich bezradnie.
- Uwielbiał Eddiego. Byli blizniakami. Gdy go stracił, myślałam... - Załamał
się jej głos. - Myślałam, że stracę też jego. Przeszliśmy piekło. Nie spuszcza mnie z
oka. Mówi, że jestem wszystkim, co ma, i nie pozwoli, by ktokolwiek się mną
zajmował.
Carlo był poruszony.
- Rozumiem go. Po takim przeżyciu pewnie też nie byłbym skłonny zaufać
lekarzom. - Wstał i spojrzał na Zan. - Spróbuj nakłonić dziecko do ssania. Ma niski
poziom cukru we krwi i potrzebuje pokarmu. Jeśli coś się zmieni w jego oddechu,
zawołaj mnie. Idę porozmawiać z Mike'em. - Wszedł do kuchni i zamknął za sobą
drzwi.
Zan podniosła chłopca i przystawiła do piersi Kelly, starając się zachęcić go
do jedzenia. Dziecko trąciło sutek, ale nie chciało ssać.
- Nie potrafi - zmartwiła się Kelly.
- Jest bardzo mały. Jego odruch ssania może nie być jeszcze w pełni
rozwinięty. Będziemy próbować.
Gdy ponownie próbowały nakarmić dziecko, mężczyzni wyszli z kuchni.
- Jedziecie do szpitala - powiedział Carlo ochrypłym tonem.
Zan westchnęła z ulgą. Miała tylko nadzieję, że nie jest za pózno.
55
S
R
Po chwili dziecko było w ciepłym inkubatorze w karetce, a Mike i Kelly
siedzieli obok.
Zan spojrzała zdumiona na Carla.
- Jak zdołałeś tak szybko to zorganizować?
- Wszystko załatwiłem wcześniej. Zaparkowali u wylotu ulicy i mieli czekać
na telefon ode mnie.
- Ale przecież Mike mógł się nie zgodzić i...
- Jak widzisz mam dar przekonywania. - Zciszył głos i spojrzał na nią
zmysłowo. - Pamiętaj o tym, Suzannah.
Zan pojechała za karetką. W szpitalu dziecko trafiło na oddział intensywnej
terapii dla noworodków, a Kelly na oddział poporodowy. Musiała przejść jeszcze
kilka niezbędnych badań.
- Chcę zobaczyć dziecko - poprosiła.
- Niedługo, młoda mamo - obiecała Zan. - Najpierw jednak musimy go
dokładnie zbadać.
- Możecie się wystraszyć, gdy go zobaczycie - uprzedziła Zan, kiedy w końcu
mogła zaprowadzić Mike'a i Kelly do ich synka. - Ma rurki, które pomagają mu
oddychać, i inne rzeczy.
- Wszystko jedno - jęknęła Kelly i mocniej ścisnęła dłoń męża. - Byle tylko
żył.
***
Zan przypomniała sobie, że gdy pukała do drzwi Kelly, zauważyła
obserwującego ją mężczyznę. Tego samego, którego widziała podczas zakupów.
Poczuła się dziwnie.
Może mi się wydaje? - pomyślała.
- Czemu marszczysz brwi? - Carlo stał tuż przed nią. Nie zauważyła, kiedy
podszedł.
- Och, cześć. - Uśmiechnęła się. - I jak z maluchem?
56
S
R
- Będzie dobrze. To silny chłopiec.
- Byłeś niesamowity. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś nie przyjechał.
Dziecko pewnie by nie przeżyło, Carlo.
- Może nie. Ale czemu przed chwilą wyglądałaś na zmartwioną? - Popatrzył
na nią badawczo.
- Pewnie to głupie... - Zarumieniła się.
- Ale? - ponaglił ją delikatnie.
- Chyba ktoś mnie śledzi. Widziałam tego mężczyznę dziś rano, gdy szłam do
pracy, i w południe, gdy robiłam zakupy, a potem pod mieszkaniem Kelly -
przerwała, gdyż Carlo nagle wydał jej się spięty.
- Możesz go opisać?
Zan była zdziwiona ponagleniem w jego tonie.
- Nie wiem... wysoki, szerokie ramiona, ciemne włosy. Miał na sobie jasny
płaszcz i czarny szalik.
Carlo wyraznie się rozluznił.
- To pewnie tylko twoja wyobraznia - powiedział.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Widziałam go, Carlo.
- Nie wątpię w to, ale jestem pewien, że tylko wydaje ci się, że cię śledził.
Może po prostu szedł w te same miejsca, co ty.
Zan zmarszczyła brwi. To mogłoby być wyjaśnienie, ale co w takim razie
robił pod mieszkaniem Kelly? - zastanowiło ją to.
- To był długi dzień - Carlo najwyrazniej chciał zmienić temat. - Mam dyżur,
ale dopiero jutro, więc może wybierzemy się na kolację?
Zan uśmiechnęła się.
- Umówiłam się z Kim na pizzę w naszej ulubionej włoskiej restauracji. Nie
sądziłam, że będziesz wolny.
57
S
R
- W takim razie proponuję, żebyśmy poszli wszyscy razem - powiedział
szybko Carlo. - Strasznie tęsknię za domem i dobrze by mi zrobiła włoska kuchnia.
Co ty na to?
- Dokąd cię zaprosić? - usłyszał nagle głos Kim, która podeszła do nich. -
Dołączysz do nas?
- A mogę?
- Oczywiście. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na
zarumienioną Zan. Otworzyła usta ze zdziwienia. - O mój Boże, jak mogłam być tak
niedomyślna. To ty...
- Kim! - przerwała jej Zan.
- Chodzmy coś zjeść. Umieram z głodu - przerwał żarty Carlo.
Restauracja mieściła się w małej uliczce.
Właściciel powitał ich po włosku i prawie upuścił trzymane w ręku talerze,
gdy Carlo odpowiedział równie płynnie. Był zachwycony klientem, który znal jego
język. Carlo zamówił wino i rozparł się wygodnie, gdy przeglądali menu.
- To jak się poznaliście? - Kim nie była zainteresowana jedzeniem.
- Kim, nie będziemy... - Zan skuliła się ze wstydu.
- Owszem, będziemy. - Głos Carla był pewny. Spojrzał na nią uspokajająco i
skierował uwagę na Kim. - Wpadliśmy na siebie na ulicy, gdy Zan szła do Kelly.
Uznałem, że to nie jest dobre miejsce dla samotnej dziewczyny, więc poszedłem z
nią. A wczoraj zjedliśmy razem kolację.
- Musisz mieć w sobie to coś - powiedziała Kim, nalewając sobie wina. -
Wiesz, ilu mężczyzn Zan odprawiła przez te wszystkie lata?
- Carlo zgodził się być Zwiętym Mikołajem - powiedziała szybko Zan, starając
się zmienić temat, zanim przyjaciółka powie coś, co ją jeszcze bardziej zawstydzi.
- Naprawdę? - Kim się rozpromieniła. - Poczekaj, aż ujrzysz Zan w kostiumie
elfa. Zwięty Mikołaj ma zwykle problem z ciśnieniem, gdy ona zdejmuje płaszcz.
Mam zawsze pod ręką zestaw odpowiednich leków.
58
S
R
Nagle Zan, widząc pod oknem znajomego mężczyznę, poczuła przyspieszone
bicie serca.
- Zan? - Carlo zmarszczył brwi. Chwyciła go za rękę.
- To ten mężczyzna, to jego właśnie wcześniej widziałam - wyszeptała
gorączkowo. - Siedzi przy stoliku pod oknem. To nie może być przypadek. Pojawia
się wszędzie tam, gdzie ja.
Carlo rozejrzał się dyskretnie po sali.
- Ignoruj go - powiedział, spoglądając ponownie na Zan, po czym ścisnął jej
rękę.
Dziewczyna zagryzła wargi.
Co się ze mną dzieje? - pomyślała.
- Przepraszam - powiedziała z wymuszonym uśmiechem. - Zachowuję się
głupio, prawda? Ale od tamtego wieczora jestem jakaś niespokojna.
Carlo patrzył na Zan uspokajająco.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]