Odnośniki
- Index
- Gregory Philippa Powieści Tudorowskie 06 Uwięziona królowa
- Addison Allen Sarah Królowa słodyczy
- Baccalario_Pierdomenico_ _Kod_krĂłlĂłw
- 464. Harlequin Romance Dale Ruth Jane Szklany pantofelek
- Smith Lisa Jane Obca potęga [tłum. nieoficjalne]
- moralnosc pani dulskiej zapolska
- D306. Bevarly Elizabeth Radosna chwila
- Sattler Veronica Fortel
- 076. Palmer Diana Zbuntowana kochanka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ło? Co się stało z nim? Próbował wyjaśnić to z dyrektorką szkoły, ale bez efek-
tu. Zmienił nawet nianię, ale i to nie pomogło. Nie licząc uprzejmego dzień
dobry" i dobranoc", dziewczynki nie chciały z nim rozmawiać. Ale Jesslyn
pomoże. Jak widać, już pomaga - pomyślał, idąc do wyjścia, do czekającej na
niego limuzyny. Już wsiadał do samochodu, gdy, nie wiadomo skąd, pojawiła
siÄ™ jego matka.
- Nawet się nie pożegnasz? - spytała chłodno, stając tak sztywno, że chus-
ta zsunęła się z jej głowy i odsłoniła włosy bez śladu siwizny.
- Nie wolno ci wywozić dzieci poza miasto bez mojego zezwolenia.
- Wzięłam je tylko do letniego domku.
- Posłuchaj uważnie: jeśli kiedykolwiek wyprowadzisz dzieci poza pałac
bez mojego pozwolenia, sama nie będziesz mogła tu wrócić.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić!
- Mam prawo, skoro publicznie mnie poniżasz...
- Nigdy tego nie zrobiłam.
S
R
- Wszyscy w pałacu wiedzieli, że dzieci miały wrócić na podwieczorek, a
ty zatrzymałaś je w letnim domku.
- Te korki...
- Czyżbyś zapomniała, że mamy helikopter?
- Skoro jesteś taki niezadowolony, to czemu teraz znów wyjeżdżasz? -
spytała niecierpliwie.
Przez chwilę musiał się wstrzymać z odpowiedzią, usiłując opanować
wściekłość.
- Wiedziałaś, że dziś rano muszę lecieć do Paryża. Wiedziałaś, że tylko
wczoraj miałem czas dla dziewczynek.
- Trudno nadążyć za twoimi wyjazdami.
- PrzygotujÄ™ ci kalendarz.
- To przygotuj takie same dla dziewczynek. Obawiam się, że stajesz się
im obcy.
Spojrzał na nią, mając w głowie tuzin gotowych zaprzeczeń. Tuzin zdań,
które mógłby użyć w swojej obronie. Ale matka miała rację. Dzieci go nie zna-
ły. Dziś przy powitaniu dziewczynki nawet na niego nie spojrzały. Stały ze
wzrokiem wbitym w podłogę, jakby ojciec był największym koszmarem ich
życia. Poczuł w środku rozdzierający ból. Mój Boże, jak do tego doszło? %7ły-
cie, które się zapowiadało tak cudownie, stało się koszmarem.
- Wrócę na weekend. Przekaż dziewczynkom, że mogą do mnie dzwonić,
kiedy tylko chcÄ….
- Sam możesz do nich zadzwonić.
- Mamo, próbuję. Ale ktoś musi je zlokalizować i przekazać im słuchaw-
kÄ™.
Póznym popołudniem Jesslyn odprowadziła dziewczynki do skrzydła pa-
łacu, gdzie znajdowały się ich pokoje, i przekazała je niani. Pani Frischmann
S
R
nie wywarła na Jesslyn pozytywnego wrażenia. Starsza kobieta wydawała się
zbyt surowa dla takich małych dzieci, jednak Jesslyn miała cichą nadzieję, że
było to jedynie pierwsze wrażenie i że zmieni zdanie, gdy lepiej pozna nie-
mieckojęzyczną Szwajcarkę.
- Widzimy się na kolacji - powiedziała do dziewczynek, gdy pani Fri-
schmann pojawiła się w drzwiach. - Bardzo chętnie posłucham, jak spędziły-
ście resztę popołudnia.
- Dzieci jedzą kolację z babcią - przerwała ostro niania.
- Zwietnie - odparła Jesslyn.
Dziewczynki spojrzały na nią niespokojnie, zarażając ją tym niepokojem.
Czego jej nie mówią? Co chciałyby powiedzieć, ale nie mogą? Najwyrazniej
czuły się jeszcze na tyle skrępowane w jej towarzystwie, że nie były w stanie
mówić szczerze o wszystkim. Położyła dłoń kolejno na głowie każdej z nich.
- Więc może przyjdę na dobranoc, gdy będziecie już leżały w łóżeczkach.
- Kładzenie ich do łóżek należy do moich obowiązków - oświadczyła bez
pardonu Frischmann. - Pani jest nauczycielkÄ…, nianiÄ… jestem ja.
Jesslyn nie pozwoliła wyprowadzić się z równowagi.
- Wspaniale. No to dziś już macie ze mną spokój. Ale jutro po śniadaniu
znów się spotkamy i spodziewajcie się ciężkiej pracy.
- O, tak - odpowiedziała Takia. - I chusteczek haftowanych.
Jesslyn stłumiła uśmiech, wyczuwając dezaprobatę Frischmann.
- Właśnie. Chusteczek i innych ciężkich wyzwań. To do jutra - pożegnała
dziewczynki, posyłając im jeszcze całusa.
Odwróciła się i ruszyła w głąb korytarza, czując utkwione w niej cztery
pary oczu. I tak jak nie umiała czytać w myślach, tak teraz była pewna, że
dziewczynki nie chcą, by odchodziła.
S
R
Wróciła do siebie. Wyszła z salonu na zalany słońcem dziedziniec. W
ogrodzie pachniały odurzająco róże i cytryny. Nie mogła otrząsnąć się ze złych
przeczuć. Dlaczego we własnym domu dziewczynki są wycofane i zalęknione?
Co za traumę przeżyły? W drzwiach salonu pojawiła się Mehta.
- Pani Dobrze, czy teraz herbata?
- Tak, poproszę - odpowiedziała z wdzięcznością Jesslyn. - A mogę się
napić tutaj? W tym ogrodzie jest prześlicznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]