Odnośniki
- Index
- Edgar Allan Poe Collected Works of Poe Volume 3 The Raven Edition
- Rice Anne Przebudzenie Spiącej Królewny
- Craig_Rice_ _Roze_Pani_Cherington
- Rice_Patricia_ _Klejnot
- Koontz Dean R Pieczara gromow (pdf)
- Fiodor Dostojewski Biedni Ludzie
- Burroughs, Edgar Rice Tarzan 03 The Beasts of Tarzan
- Burroughs, Edgar Rice Pelluc
- Goldie McBr
- Krystyna Wójcik Piszć™ pracć™ magisterskć…
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zapatrzył się w nią w zdumieniu i podziwie, lecz otrząsnął się i wrócił do najpilniejszej w tej chwili
sprawy.
O lo a! zawołał gdy dowiesz się, co nas sprowadza, to nam wybaczysz. Przynosimy ci
smutne wieści. W pałacu wybuchł bunt, król jest zamordowany. Pijani buntownicy zmierzają tutaj.
Musisz uchodzić z A luru, nie ma chwili do stracenia. Spiesz się!
Mój ojciec nie żyje?! zawołała O lo a i oczy jej rozwarły się szeroko. A więc moje
miejsce jest tu, wśród mego ludu! Jeśli Ko tan umarł, ja jestem królową, dopóki wojownicy nie
obiorą nowego władcy takie jest prawo w pal ul donie. A skoro jestem królową, nikt nie zmusi
mnie do poślubienia tego, kogo nie chcę, a wiadomo Jad ben Otho, że nigdy nie chciałam poślubić
twego tchórzliwego syna. Odejdz! rozkazująco wskazała mu smukłym paluszkiem wyjście. Mo
sar przekonał się, że przebiegłość ani namowy nic tu nie wskórają, a każda minuta była droga. Znowu
spojrzał na piękną kobietę, stojącą obok O lo a. Nigdy jej dotychczas nie widział, wiedział jednak z
plotek pałacowych, że to musi być owa boska cudzoziemka, którą Ko tan zamierzał uczynić królową.
Bu lot! zawołał bierz swoją kobietę, ja zaś wezmę swoją. Z tymi słowy skoczył
nagle, objął kibić Janiny i zanim O lo a i Pan at lee zrozumiały jego zamiary, znikł za zasłonami,
unoszÄ…c wyrywajÄ…cÄ… mu siÄ™ kobietÄ™.
Bu lot chciał porwać O lo a, ale O lo a miała przy sobie Pan at lee, małą dzielną tygrysicę z
Kor ul ja, i Bu lot przekonał się, że nie da tym dwom rady. Gdy chwycił O lo a i chciał ją unieść,
Pan at lee objęła go za nogi i powaliła na podłogę. Tłukł ją bez pamięci, ale ona go nie puszczała.
Wreszcie zrozumiawszy, że nie tylko utraci księżniczkę, ale może zostać uwięziony, jeśli nie wyrwie
się rychło tej uczepionej do niego tygrysicy, cisnął O lo a na podłogę i chwyciwszy Pan at lee za
włosy, wyciągnął nóż i&
Zasłona nagle rozsunęła się za nim. Jakaś smukła postać dwoma skokami przebyła komnatę,
chwyciła dłoń Bu lota z tkwiącym w niej nożem i potężnym ciosem rozwaliła mu czaszkę. Bu lot
tchórz, zdrajca i morderca zginął, nie wiedząc nawet, kto go powalił.
* * *
Gdy Małpi Tarzan wskoczył do sadzawki w gryfim lochu świątyni A luru, można by sadzić, że
uczynił to, by choć na chwilę oddalić nieunikniony koniec. Mylne byłoby to mniemanie. Zimne, szare
oczy dojrzały jedyna drogę ratunku wąską, księżycową poświata oblaną strugę wody, połyskującą
przez ciasny otwór w skale na poziomie powierzchni sadzawki po przeciwnej stronie. Płynął
szybkimi, śmiałymi rzutami. Za nim rzuciło się do wody olbrzymie zwierzę. Zbliżał się już do otworu
czy okaże się dość obszernym, by móc się przezeń przecisnąć? Ta część otworu, która widniała
nad poziomem wody, wydawała się zbyt ciasną. %7łycie jego zależało od tego, czy pod woda
znajdowała się dalsza jego część. Zbawczy wyłom już był przed nim gryf tuż za nim. Nie było
wyboru, nie było innej nadziei. Wszystkie siły zebrał Tarzan w kilku ostatnich ruchach. Wyciągnął
przed siebie ręce, dał nurka pod wodę i rzucił się ku otworowi.
Lu don pienił się z wściekłości, zobaczywszy jak zręcznie cudzoziemka zagrała z nim w jego
własne karty. Oczywiście, mógł uciec ze Zwiątyni Gryfa, w której bystry dowcip kobiety chwilowo
go uwięził, ale podczas tej zwłoki, jakkolwiek krótkiej, Ja don zdąży wykraść ją ze świątyni i
dostarczy Ko tanowi. Odbierze ją jednak najwyższy kapłan poprzysiągł to sobie w imię Jad ben
Otho i wszystkich demonów swej wiary. Nienawidził Ko tana. Potajemnie sprzyjał Mo sarowi,
który byłby w jego ręku bezwolną igraszką. Może to zdarzenie da mu dawno oczekiwaną sposobność
pretekst do wzniecenia buntu, który zdetronizuje Ko tana i na jego miejsce wyniesie Mo sara, z
Lu donem jako rzeczywistym władcą pal ul donu. Oblizał swe cienkie wargi, poszukując okna,
przez które wszedł był Tarzan, obecnie jedynej drogi ucieczki Lu dona. Ostrożnie posuwał się po
podłodze, macając rękoma, a gdy przekonał się, że pułapka została na niego zastawiona, brzydki
uśmiech wyrwał się z jego gardła. Diablica szepnął ale zapłaci mi za to, zapłaci och,
Jad ben Otho, jak mi za to zapłaci!
Wygramolił się przez okno i z łatwością zesunął na ziemię. Czy gonić Ja dona i kobietę, czy też
zaczekać aż zdrada i intrygi dopomogą osiągnąć mu pożądany cel? Naturalnie, wybrał ostatnie. Idąc
do swych apartamentów, wezwał wielu kapłanów najbardziej zaufanych i podzielających jego
dążenie do absolutnej władzy świątyni nad pałacem wszystkich, którzy nienawidzili Ko tana.
Nadszedł czas powiedział im wyniesienia autorytetu świątyni ponad autorytet pałacu.
Ko tan musi ustąpić Mo sarowi, bo Ko tan zuchwale urąga waszemu najwyższemu kapłanowi. Idz,
Pan sacie, i wezwij potajemnie Mo sara do świątyni. Wy, inni, idzcie do miasta, napomnijcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]