Odnośniki
- Index
- Burroughs Edgar Rice 7.Ludzie z pieczar
- Dostojewski Fiodor Gracz
- Monarsze sekrety Jankowski
- Neels_Betty_ _Staromodna_dziewczyna
- Forman Gayle ZostaśÂ„, jeśÂ›li kochasz
- Chmielewska Joanna 19 Trudny trup
- C Howard Robert Conan najemnik
- Anthony, Piers Titanen 01 Das Erbe der Titanen
- Bhikkhu Bodhi The Noble Eightfold Path Way to the End of Suffering
- Laurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się przeciw Gorszkowowi. W haniebnych sprawach, o które mnie posądzają
powiada Gorszkow nic a nic nie jestem winien, nie jestem winien ani
- 94 -
oszustwa, ani kradzieży . Sprawa ta mocno go zapaskudziła, wydalono go
z urzędu, a chociaż nie znaleziono specjalnej winy, ale zawsze aż do zupełne-
go uniewinnienia nie może wyprawować od kupca jakiejś poważnej sumy
pieniędzy, która na niego przypada, a którą mu kwestionuje sąd. Ja mu zresztą
wierzę, ale sąd nie chce mu wierzyć na słowo; sprawa zaś jest taka, pełna
takich kruczków i węzłów, że chyba przez sto lat nie da się rozplątać. Zaled-
wie siÄ™ trochÄ™ rozplÄ…cze, a tu kupiec robi nowy kruczek, a jeszcze nowy. Ser-
decznie współczuję Gorszkowowi, droga moja, cierpię z nim razem. Czło-
wiek pozostaje bez pracy, wobec niepewnej sytuacji nie chcÄ… go nigdzie przy-
jąć. Co mieli zaoszczędzonego, to przejedli; sprawa bardzo ciemna, a żyć
trzeba; tymczasem ni stąd, ni zowąd zupełnie niepotrzebnie rodzi się dziecko
nowe wydatki; synek zachorował wydatki; umarł wydatki; żona cho-
ruje, Gorszkow sam ma jakąś zastarzałą chorobę słowem, ucierpiał, ucier-
piał niezmiernie... Zresztą, jak powiada, w tych dniach oczekuje przychylnego
wyroku w swej sprawie i co do tego, teraz nie ma żadnej wątpliwości. %7łal mi
go bardzo, serdeńko, bardzo mi go żal! Dodałem mu otuchy. To człowiek za-
strachany, zahukany, szuka opieki, więc dodałem mu otuchy. %7łegnam panią,
serdeńko, Bóg z panią, pozostań w zdrowiu, ptaszyno najdroższa! Gdy wspo-
mnę o pani, jak gdybym lek jaki przyłożył na chorą duszę, a chociaż cierpię
z powodu pani, cierpienie to przychodzi mi Å‚atwo.
Pani szczery przyjaciel
Makary Diewuszkin
9 września
Droga Warwaro Aleksiejewno!
Piszę do pani nie panując nad sobą. Jestem cały wzburzony strasznym
zdarzeniem. Aż mi się w głowie kręci. Czuję, że wszystko kręci się koło mnie.
Ach, droga moja, co ja teraz pani opowiem! Ot, tego nie przeczuwaliśmy.
Nie, nie wierzę, żebym tego nie przeczuwał; wszystko to przeczuwałem.
O tym wszystkim zawczasu serce mi mówiło. Nawet niedawno śniło mi się
coÅ› podobnego.
Oto co się stało! Opowiem pani nie dobierając stylu, tak tylko, jak mi Pan
- 95 -
Bóg w duszę włożył. Poszedłem dziś do biura. Przyszedłem, siedzę, piszę.
A trzeba pani wiedzieć, kochanie, że i wczoraj też pisałem. Otóż wczoraj
podszedł do mnie Timofiej Iwanowicz i osobiście był łaskaw wydać mi
instrukcję, że mianowicie, akt jest pilnie potrzebny. Proszę przepisać
powiada Makary Aleksiejewiczu, czysto, prędko i starannie: dziś idzie do
podpisu . Muszę zaznaczyć, aniołku, że wczoraj byłem jakiś nieswój, na nic
mi się nawet patrzeć nie chciało; smutek, przygnębienie takie mnie ogarnęło!
W sercu zimno, w duszy ciemno; ciągle o pani myślałem, moja biedna. No
więc zacząłem przepisywać; przepisywałem czysto, dobrze, tylko nie
wiem, jak to pani dokładnie określić czy sam nieczysty mnie otumanił, czy
też jakimiś tajemnymi wyrokami z góry mi to było sądzone, czy też po prostu
tak się stać musiało: dość, że opuściłem cały wiersz; sens wyniknął Bóg wie
jaki, po prostu wcale nie było sensu. Z aktem wczoraj spóznili się i dali go
do podpisania jego ekscelencji dopiero dzisiaj. Ja, jakby nigdy nic, zjawiam
się dzisiaj o zwykłej godzinie i siadam obok Jemeliana Iwanowicza. Muszę
zaznaczyć drogiej pani, że od niedawna stałem się dwa razy bardziej niż
przedtem nieśmiały i wstydliwy. W ostatnich czasach nawet nie patrzyłem na
nikogo. Niech tylko czyj stół zaskrzypi, a ja czuję się na wpół martwy. Otóż
właśnie dziś siadłem sobie skromnie, cichutko, tak że Jefim Akimowicz
(zawadiaka, jakiego dotąd świat nie widział!) powiedział na cały głos: Cze-
muż to, Makary Aleksiejewiczu, siedzisz pan taki u-u-u? I zrobił przy tym
taką minę, że wszyscy będący w pobliżu mnie i niego wybuchnęli śmiechem
pod moim adresem. No i zaczęli używać na mnie! Zatkałem uszy, oczy przy-
mrużyłem, siedzę sobie, ani drgnę. Taki to już mój zwyczaj; prędzej się od-
czepią. Nagle słyszę hałas, bieganinę, zamieszanie; słyszę czy mnie uszy
nie mylą? wołają mnie, wołają Diewuszkina. Zadrżało mi serce w pier-
siach, i sam już nie wiem, czego się zląkłem: wiem tylko, że tak się przestra-
szyłem, jak mi się nigdy jeszcze w życiu nie zdarzyło. Przyrosłem do krzesła
jakby nigdy nic, jakby to nie o mnie chodziło. Ale znowu zaczęli, coraz
bliżej i bliżej. Oto nad samym moim uchem: Diewuszkin, Diewuszkin!
Gdzie Diewuszkin? PodnoszÄ™ oczy, przede mnÄ… Eustachy Iwanowicz. Ma-
kary Aleksiejewiczu powiada do jego ekscelencji, prędko! Aleś pan
piwa nawarzył z tym aktem! Tylko tyle powiedział, ale to dosyć, serdeńko,
prawda, że dosyć było powiedziane. Zmartwiałem, skamieniałem, straciłem
przytomność, idę; po prostu poszedłem na pół martwy. Prowadzą mnie przez
- 96 -
jeden pokój, przez drugi pokój, przez trzeci pokój do gabinetu stanąłem
przed jego ekscelencją! Nie mogę pani ściśle zdać sprawy, o czym wówczas
myślałem. Patrzę, stoi jego ekscelencja, około niego oni wszyscy. Zdaje się,
że się nie ukłoniłem, zapomniałem. Wystraszyłem się tak, wargi mi się trzęsą
i nogi się trzęsą. A były po temu powody, kochanie. Po pierwsze, wstyd; kie-
dy spojrzałem na prawo w lustro, to na sam widok, jaki tam zobaczyłem,
można było zwariować. A po wtóre, zawsze postępowałem tak, jakby mnie
wcale nie było na świecie, tak iż nie wiadomo nawet, czy jego ekscelencja
wie o moim istnieniu. Może słyszał kiedy mimochodem, że w swym urzędzie
ma Diewuszkina, ale nic bliższego o nim nie wiedział.
Zaczął gniewnie: Jakże to, mój panie! Akt potrzebny, pilny, a pan go psu-
jesz! Jakże to... tu jego ekscelencja zwrócił się do Eustachego Iwanowi-
cza. I słyszę tylko dochodzący do mnie dzwięk słów: Niedbalstwo! Naraża-
cie na nieprzyjemności! Otworzyłem jakoś usta. Chciałem prosić o przeba-
czenie i nie mogłem, uciec nie śmiałem i wtenczas... wtenczas, serdeńko,
zdarzyło się coś takiego, że nawet teraz ledwie pióro mogę utrzymać ze wsty-
du. Mój guzik niech go diabli porwą guzik, który wisiał tylko na nitce,
nagle urwał się, odskoczył, odbił się kilka razy (musiałem go niechcący o coś
zaczepić), zadzwonił i potoczył się, przeklęty, prosto, prościusieńko pod sto-
py jego ekscelencji, i to w chwili ogólnego milczenia! Takie było całe moje
usprawiedliwienie, cała moja odpowiedz, wszystko, co miałem do powiedze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]