Odnośniki
- Index
- Dailey Janet Harlequin Romance 316 Niebezpieczna maskarada
- Wielki piewnik
- Darcy Emma Majć tek w Australii
- 287. Kendrick Sharon Grecki milioner
- Jack L. Chalker Watcher at the Well 01 Echoes of the Well of Souls
- Iain Banks Culture 01 Cons
- Chuck Palahniuk Podziemny krć g [CAśÂOśÂćÂ]
- Dunlop Barbara Rodzinny klejnot
- Franciszek II Rakoczy PamićÂtniki
- Christopher Alexander The search for beauty
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja też się cieszę, że tu jesteś, maleńka - z
roziskrzonymi oczami podniósł ją i trzymał wysoko. - Z
nikim nie kąpałbym się chętniej.
- Z nikim? Nawet ze Steelerami z Pittsburgha?
Myślałam, że tak świetnie bawiliście się w szatni, biliście
ręcznikami, dokonywali anatomicznych porównań i temu
podobne.
- Wolałbym porównywać się z tobą - całowali się bez
końca, prawie zignorował już romantyczną tradycję i chciał
się oświadczyć - coś wymyślą dla dzieciaków - kiedy
odsunęła się od niego z uśmiechem.
- Biedny Caine. Naprawdę umierasz z głodu. Burczy ci
w brzuchu - zakręciła krany. - Lepiej poszukajmy czegoś do
jedzenia.
Jęknął. Nie było nic romantycznego w burczącym
brzuchu, z pewnością nie życzył sobie, żeby jego jedyne
oświadczyny się z tym kojarzyły. Musi powrócić do
oryginalnego planu, ciepłych świateł, muzyki, diamentowego
pierścionka w kieliszku szampana...
Był to jeden z tych pazdziernikowych dni, które
przypominają bardziej lato niż jesień. Julia odkryła za domem
basen i postanowiła, że spędzą w nim popołudnie.
Kupili hamburgery z serem - dwa dla niego, jeden dla
niej - frytki, mleczne koktajle, wstąpili do domu Julii po jej
kostium, a potem zjedli obiad na oszklonej werandzie z
widokiem na basen.
Oboje byli dobrymi pływakami. Przepłynęli kilka
długości tylko dla zabawy zanim postanowili się ścigać.
Caine wygrał w stylu wolnym i klasycznym, za to w
grzbietowym poniósł sromotną klęskę.
- Skąd tyle siły w takim maleństwie? - jęknął, kiedy
103
czekała na niego z szerokim uśmiechem po drugiej stronie
basenu.
- Zcigamy się jeszcze raz? - wyzwała.
- Mowy nie ma, moja reputacja jest już kompletnie
zszargana - chwycił i podniósł ją tak, że nie miała wyboru
tylko otoczyć nogami jego biodra, a ramionami szyję. - Ale
pozwolę, byś mi to wynagrodziła.
- Niby jak?
- Zdejmując kostium i pływając nago?
- Bez szans, Saxon.
- Myślę, że mam cholernie dużo szans, Julio - jego
dłonie objęły i gładziły jej pośladki.
Pragnienie, jakie ją ogarnęło potęgowała jeszcze
prowokacyjna pozycja w jakiej się znajdowali. Wydała cichy
jęk, kiedy jego wargi i język zaczęły drażnić jej szyję.
Zdumiewająca była siła władzy, jaką miał nad nią. Mógł
sprawić spojrzeniem, dotykiem, kilkoma słowami, by go
pragnęła. Zwiadomość tego wyprowadziła ją z równowagi.
Nie chciała, by ktokolwiek nad nią dominował. Była przecież
oddzielną osobą, z własną wolą i umysłem.
- Zdejmij to, kotku - oddychał tuż przy jej uchu. - Dla
mnie. Pragnę cię.
- Teraz - przełknęła ślinę. - Tutaj, w wodzie?
- Tak, moje niewiniątko. Tutaj, w wodzie - roześmiał
się głęboko.
Tak łatwo mogła uczynić to, o co prosił. Ta namiętna
kobieta, dopiero co w pełni rozbudzona była go bardzo
spragniona - i ciekawa! Lecz potrzeba udowodnienia swej
niezależności była silniejsza.
- Musisz mnie postawić, żebym mogła to zrobić -
gdyby spojrzał w jej oczy zauważyłby w nich łobuzerski
błysk, ale patrzył na jej nabrzmiałe piersi.
W chwili, kiedy ją postawił oślepiła go wodą i uciekła.
104
Zanim się pozbierał była już w połowie basenu. Zdążył jej
dopaść i chwycić za kostkę, kiedy chciała wyjść z wody.
- Znowu wygrałam! - śmiała się triumfalnie,
bezskutecznie próbując oswobodzić się z jego uchwytu.
- Nie śmieję się. Nie podobało mi się to, co zrobiłaś!
- Jesteś zły, bo cię prześcignęłam? - udawała, że nie
rozumie.
- To nie ma nic do rzeczy... Jak sama dobrze wiesz.
- Caine, puść mnie - nie podobał jej się jego ton. - Nie!
Kopnęła mocno, ale bez rezultatu. Dalej trzymał jej
kostkę. Teraz także w niej złość zaczęła narastać.
- Jesteś zły, bo nie rozebrałam się i nie... kochałam z
tobą, kiedy sobie tego zażyczyłeś?
- Może - jego uśmiech był twardy.
- Pewnie Sherry Carson i inne twoje towarzyszki
natychmiast rzuciłyby się na ciebie?
- Pewnie tak. Nie były ani trochę pruderyjne, czy też
dziecinne.
- Tak jak ja?
Wzruszył ramionami, puścił jej kostkę i wyszedł z
basenu.
- Ty to powiedziałaś, nie ja - ruszył w kierunku domu,
zatrzymując się tylko by rzucić jej przez ramię: - Dobrej
zabawy. Basen należy wyłącznie do ciebie.
Spędziła następne dwadzieścia minut pływając w iście
olimpijskim tempie. Kiedy w końcu wyszła z wody i opadła
na leżak, jej serce łomotało, a oddech był ciężki od
wyczerpującego ćwiczenia. Leżała chwilę, dopóki się nie
upewniła, że nie grozi jej zawał.
- Przyniosłem ci kieliszek wina - Caine stał nad nią,
ubrany w obcięte dżinsy i podkoszulek.
- My, dziecinne świętoszki nie pijamy wina. Przynieś
mi mleko.
105
- Nie nazwałem cię tak - usiadł na leżaku obok.
- Ale to miałeś na myśli.
- Byłem... poirytowany.
- Delikatnie mówiąc.
- No dobrze, byłem na ciebie wściekły jak diabli.
Pragnąłem cię, a ty uciekłaś. Wiem, że jesteś
niedoświadczona, ale wierz mi, takie sztuczki nie są lubiane.
- Postaram się zapamiętać - powiedziała sztywno,
walcząc z nagłą ochotą do płaczu. - Coś jeszcze?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]