Odnośniki
- Index
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Bradford Taylor Barbara Trzy tygodnie w ParyĹźu
- McMahon_Barbara_ _Wyjsc_za_maz_z_milosci
- 048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
- Cartland Barbara Poskromienie lady Lorindy
- McMahon_Barbara_ _Intryga_i_Milosc_ _Nie_ma_ucieczki
- Cartland Barbara Znak miłości(1)
- DELINSKY Barbara Drugie rozdanie
- Delinsky Barbara Samotne serce
- C Howard Robert Conan barbarzyńca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żonę. I wezmę na siebie odpowiedzialność za tę cholerną dynastię.
Zapadła cisza. Sydney mimowolnie zrobiła krok w tył. Oczywiście.
Znajdzie prawdziwą żonę. A cóż sobie wyobrażała? Cole nie mógł żyć w
76
RS
Nowym Jorku, a ona nie zamierzała zostać w Teksasie. Jej kariera, jej życie
już niedługo się zmienią. Po wystawieniu Pioruna" sięgnie niebios.
Katie wpatrywała się w nią intensywnie. Sydney parsknęła
wymuszonym śmiechem.
- Widzisz? Wszystko się ułoży.
- Cole - odezwał się Kyle. - Nie musisz...
-Już postanowiłem. - Pogłaskał Katie po ramieniu. -I mam nadzieję, że
zdołam znalezć żonę, która będzie do ciebie podobna.
Wierzchem dłoni Katie otarła policzki.
- Przepraszam - wyszeptała do Sydney.
Sydney podeszła bliżej.
- Zupełnie nie masz za co przepraszać - powiedziała.
- Dobrze - przytaknęła Katie. - Ale chyba nie możemy powiedzieć
babci, że to fikcja.
Cole spojrzał na Kyle'a, a Kyle na Cole'a.
- Masz rację - przytaknął Cole. - Nadal mamy w planie ślub.
Sydney przysiadła na ławce i przyglądała się, jak Cole reperował okno.
Zostawili Katie i Kyle'a samych. To było najlepsze, co mogli zrobić. A ona
biła się z myślami, czy zapytać go o obiecane małżeństwo, czy nie. Nie
chciała, żeby pomyślał, że jej zależy. W końcu podjęła decyzję.
- Cole?
-Tak?
- Mówiłeś poważnie, czy tylko chciałeś uspokoić Katie?
- Co mówiłem?
- O tym, że znajdziesz sobie prawdziwą żonę. - Każde słowo bolało ją
jak najgorsza tortura. Zupełnie jakby była zazdrosna. Co przecież nie miało
77
RS
sensu. Po wystawie nie zamierzała się już nigdy z Cole'em spotkać. Od
początku taki miała plan.
Nie musiała robić do niego słodkich oczu tylko dlatego, że się z nim
przespała. Spała z mężczyznami już wcześniej. Z mężczyznami, których
lubiła i którym ufała. Ale nigdy nie przejmowała się przyszłością. Nigdy nie
była zazdrosna o kobiety, z którymi, być może, mogli się kiedyś umówić na
randkÄ™.
Cole kiwnął głową. Przybijał gwozdzikami listwę, która trzymała w
ramie nowÄ… szybÄ™.
- Za dużo wymagam od Katie i Kyle'a - rzekł refleksyjnie. - Pora,
żebym sam coś zrobił dla rodziny.
- Myślisz, że ślub z zupełnie nieznaną kobietą to dobry pomysł?
Obrócił się i popatrzył na nią przeciągle.
- Tak - powiedział.
- Nie masz wrażenia, że to zbyt wielkie poświęcenie?
- Ani trochę. My, Teksańczycy, bardzo poważnie traktujemy wierność
i honor.
-Oj!
- Nie krytykuję cię. - Cole wzruszył ramionami.
- Tak, właśnie. - Najwyrazniej jej zalety stanowiły dla niego zagadkę.
Można było się z nią przespać, ale na żonę się nie nadawała.
- Chyba moglibyśmy trochę przyspieszyć nasz ślub - powiedział.
- To dobrze. - Im prędzej, tym lepiej.
- Jeśli babcia zacznie coś podejrzewać, powie się, że jesteś w ciąży i
trzeba się pospieszyć.
- Ale przecież znasz mnie dopiero kilka dni.
Wbił ostatni gwózdz i odłożył młotek.
78
RS
- Dużo podróżuję. Pomyśli, że spotkaliśmy się wcześniej.
- Oczywiście. - Pokiwała głową. Zacisnęła zęby. Interes przede
wszystkim, pomyślała. - Poprosiłam koleżankę, żeby już zaczęła
przygotowania do wystawy.
Kiwnął głową.
- Czy mogłabym popatrzeć na Piorun" przed ślubem?
- Myślę, że tak. Po co?
- To by mi pomogło zaprojektować ekspozycję. A jeszcze lepiej by
było, gdybym mogła posłać do muzeum kilka zdjęć. - Interes to interes.
Cole przyjrzał się uważnie wykonanej pracy.
- Przyjadę po ciebie, kiedy tylko będę mógł się wyrwać.
79
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
W oczekiwaniu na wyjazd do Wichita Falls Sydney kontynuowała
przygotowania do wystawy. Przeprowadziła kilka długich rozmów
telefonicznych.
Pózniej odwiedziła babcię.
Bardzo polubiła tę ekscentryczną starszą panią, mądrą i pełną humoru.
I wprost uwielbiała jej opowiadania. Te o Piorunie" i te o wczesnych latach
Teksasu.
Kiedy Cole dał znać, że może pojechać z nią do miasta, Sydney nie
kazała mu czekać. Bardzo jej zależało na obejrzeniu broszy. Nawet jeśli to
oznaczało konieczność odbycia dwugodzinnej podróży sam na sam z
Cole'em.
- Dawno cię nie widziałem - powiedział, kiedy wyjechali na szosę.
- Ja też cię dawno nie widziałam.
- Miałem dużo pracy. - Wzruszył ramionami.
- Ja też.
- Uraziłem cię czymś?
Czy miał na myśli coś innego niż oświadczenie przed całą rodziną, że
znajdzie sobie prawdziwą" żonę, kiedy tylko się jej pozbędzie?
- Nie jestem urażona.
- To dlaczego do takiego poziomu sprowadziłaś naszą znajomość?
Ona sprowadziła?!
- Chciałeś czegoś więcej?
Wzruszył ramionami. Włączył kierunkowskaz i wjechał na autostradę.
- Musisz przyznać, że wszystko się zmieniło, kiedy Katie się wtrąciła.
80
RS
- Ach. - Sydney pokiwała głową. - Chodzi ci o seks?
- SÅ‚ucham?!
- Przepraszam za to. Mam nadzieję, że nie przykręciłam kurka zbyt
gwałtownie.
Oczy mu się zwęziły i spojrzenie pociemniało.
- Był jakiś konkretny powód, dla którego się wycofałaś?
Wzruszyła ramionami. Nie istniał żaden logiczny argument. Tylko
okropne uczucie odrzucenia.
- Już niczego nie musimy udawać - oświadczyła.
- Uważasz, że masz już Piorun" w kieszeni.
- Właśnie. Tak. Coś takiego. - Odwróciła twarz do okna.
- Rozumiem.
- To dobrze.
- Zwietnie. - Mocniej wcisnął gaz. Włączył radio. Aż do Wichita Falls
nie odezwali się do siebie więcej.
- To tam - powiedział Cole, kiedy się znalezli w śródmieściu i stanęli
przed światłami na skrzyżowaniu.
- Gdzie? - Rozglądała się niecierpliwie. Wskazał wysoki szary
budynek za zakrętem.
Sydney nie mogła opanować podniecenia. To było to. Skarb jej życia
czekał na nią w środku. Czuła się jak dziecko w Boże Narodzenie.
Weszli do budynku i windą pojechali na dziesiąte piętro. Mosiężna
tabliczka przy drzwiach informowała, że znalezli się w kancelarii
adwokackiej Neely and Smythe".
- Robi wrażenie - przyznała.
- To rodzinna firma od wielu pokoleń.
- I Piorun" jest tutaj przez cały czas?
81
RS
- Prawie.
- Mam gęsią skórkę.
Otwierając drzwi, Cole uśmiechnął się do niej. Po raz pierwszy od
wielu dni.
Zrobiło jej się niezwykle miło.
W recepcji rozpromieniona brunetka przywitała ich serdecznie zza
marmurowego kontuaru.
- Pan Neely już na państwa czeka.
Aysiejący mężczyzna przywitał ich na końcu korytarza. Energicznie
potrząsnął ręką Cole'a i zwrócił się do Sydney.
- Joseph Neely. Jak rozumiem, chciałaby pani obejrzeć Piorun
Północy"?
- Tak. Sydney Wainsbrook - przedstawiła się.
- Z przyjemnością sam na nią popatrzę. - Kluczem otworzył
wewnętrzne drzwi.
- To naprawdę ekscytujące - przyznała.
- Zostawię państwa samych.
Joseph Neely gestem zaprosił ich do środka.
Sydney weszła do tonącego w półmroku gabinetu. Cole postąpił za nią
i wskazał okrągły mahoniowy stolik w kącie.
Zrobiła krok naprzód i krew uderzyła jej do głowy. Na stoliku, na
czerwonym aksamicie, leżał Piorun Północy". Brosza królów. Legenda.
Sydney głośno wciągnęła powietrze. Brosza była olbrzymia i bogato
zdobiona. Piękna. Polerowane złoto wysadzane rubinami, szmaragdami i
diamentami. Była wielka. Oszałamiająca.
Przesunęła opuszkami palców po miękkim atłasie, nie dotykając
broszy.
82
RS
- Szczęściarz z ciebie - powiedziała.
- Czasem też tak uważam.
- Aż mi ciarki przechodzą po plecach.
- Możesz jej dotknąć, jeśli chcesz.
Potarła palce, by je rozgrzać. Pochyliła się i mocno oparła o stół. I
dopiero wtedy odważyła się dotknąć broszy...
Gwałtownie cofnęła dłoń. Poczuła mróz w kościach. Dotknęła jej
ponownie i świat zawirował jej przed oczami.
- Cole? - Ze ściśniętym żołądkiem wyprostowała się.
- Taak? - Zbliżył się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]