Odnośniki
- Index
- 344. Philips Sabrina Światowe Życie Duo 344 Kaprys milionera
- Green, Sharon Brat 2 Queen Brat
- 47 Cathy Williams Wybranka milionera
- 165 Mortimer Carole Małżeństwo z milionerem
- Marinelli Carol Rosyjski milioner
- Lisa Jackson Milioner i prowincjuszka
- Mortimer Carole Małżeństwo z milionerem
- Morey_Trish_ _Zaklad_z_milionerem
- Melanie Milburne Pisarka i milioner
- HT049. Mayne Sharon Zwycięzca bierze wszystko
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Usiadł za kierownicą i włączył silnik, podczas gdy pilot śmigłowca wkładał nie-
wielkie i dość sfatygowane walizki Laury i Aleksa do bagażnika.
R
L
T
- Wsiadaj, mamo! - wykrzyknął rozentuzjazmowany Alex. - Mnóstwo tu miejsca!
Laura usadowiła się koło syna. W przednim lusterku dostrzegła parę czarnych
oczu, które bacznie się jej przyglądały. Reakcja jej ciała na to zmysłowe spojrzenie była
błyskawiczna, choć niepożądana. Oblał ją zimny pot, a bicie serca przyspieszyło.
Wlepiła wzrok w jego szerokie ramiona. Nie, nie mogą znów zostać kochankami -
nic dobrego z tego nie wyniknie. Miała nadzieję, że po przyjezdzie pozwoli jej spokojnie
pracować, podczas gdy sam zajmie się budowaniem więzi z Aleksem. Była zdecydowana
zwalczyć swoje pragnienie.
- Mieszka pan nad morzem? - zapytał Alex.
- Na wyspie nie ma miejsca, które byłoby od niego znacznie oddalone - odpowie-
dział Konstantinos. - Przy odrobinie szczęścia zobaczysz jeden ze statków Karantinosów.
- Pprawdziwy statek? - w głosie chłopca słychać było nieukrywany zachwyt.
Konstantinos roześmiał się.
- Tak. Najprawdziwszy na świecie. I bardzo duży.
- Byłoby świetnie - powiedział Alex, po czym przygryzł wargę. Najwyrazniej nie-
świadomie przejął to zachowanie od mamy. - Ale mama będzie pracować, prawda? Mó-
wi, żebym nikomu nie przeszkadzał - dodał smutno.
Zapadła nieznośna cisza, a Laura chciała zapaść się pod ziemię. Nigdy nie użalała
się nad sobą, nie narzekała, że musi ciężko pracować, by utrzymać siebie i syna. Ale
słowa Aleksa wywołały u niej wstręt do jej położenia - i do tego, jak wpływało na
chłopca. Brzmiały jak coś, co powiedziałoby dziecko służącej z minionego stulecia.
Konstantinos najwyrazniej też to wyczuł, bo znów na nią spojrzał - tym razem oczami
pełnymi wściekłości. Jak gdyby słowa Aleksa były obrazą jego własnego honoru.
- Nie martw się o mamę - powiedział gwałtownie. - Wiem, że będzie szczęśliwa,
jeśli ty będziesz się dobrze bawił.
- Nie chcę, żeby było jej przykro - wyjaśnił Alex, a Laurze łzy napłynęły do oczu.
Przecież to ona miała chronić syna, a nie na odwrót!
- Ależ oczywiście, Konstantinos musi pokazać ci wszystkie statki - powiedziała.
- Mieszkałem na tej wyspie, gdy byłem mały - Konstantinos zmienił temat.
- Naprawdę? To szczęściarz z pana - westchnął chłopiec.
R
L
T
Cień smutku w jego głosie wywołał u Konstantinosa przypływ niechcianych
wspomnień. I tym razem nie potrafił ich zdusić. Pod wieloma względami jego dzieciń-
stwo było sielankowe. Mieszkał na pięknej wyspie i, podobnie jak jego rówieśnicy, dużo
pływał, łowił ryby i wspinał się na drzewa.
Ale dzieciństwo było dla niego również okresem samotności. Urodził się w ba-
jecznie bogatej rodzinie, lecz czuł się zaniedbywany przez matkę. Brakowało mu jej mi-
łości i wsparcia - nawet w chwilach, gdy była przy nim. Jego piękna, delikatna matka,
która oczarowała ojca tak, jak światło ćmę, nie potrafiła kochać upartego, zdecy-
dowanego syna.
- Wyjrzyj przez okno, Alex - powiedział, wyrywając się z zamyślenia. - Mamy nie
tylko najpiękniejsze plaże, jakie kiedykolwiek zobaczysz, ale też góry, lasy pełne ce-
drów, dębów i sosen, a nawet kopalnie złota i srebra.
- Złota? - powtórzył urzeczony chłopiec. - To chyba nieprawda?
- Owszem, to prawda. Odkryli je starożytni Paryjczycy, pochodzący z wyspy Pa-
ros.
Laura spojrzała na niego błagalnie. Nie chciała, by opowieściami o cudach Grecji
sprawił, że Anglia wyda się Aleksowi nudna i bezbarwna.
Konstantinos bezbłędnie odczytał jej prośbę i postanowił ją zignorować. Naprawdę
spodziewała się, że zbagatelizuje dziedzictwo kraju przodków jego syna?
- Mamy też marmur - ciągnął. - Eksportujemy go na cały świat. Grecja słynie także
z miodu i oliwek. A teraz patrz uważnie - za chwilę zobaczysz dom mojego ojca.
Gdy Laura wyjrzała przez okno, widok zaparł jej dech w piersiach. Otoczona
drzewami pomarańczowymi i cytrynowymi majestatyczna willa jednocześnie domino-
wała nad krajobrazem i doskonale się z nim komponowała. Stała niemal na samym
szczycie wzgórza, z którego roztaczała się malownicza panorama. W falach szafirowego
morza lśniły promienie słońca. Gdy tylko Laura otworzyła drzwi samochodu, poczuła
zapach żywicy i cytrusów i usłyszała śpiew nieznanych jej ptaków.
- Jesteśmy - powiedział Konstantinos, wyciągając rękę do Aleksa, by pomóc mu
wyjść. Chłopiec chwycił ją tak naturalnie, jak gdyby robił to od lat.
R
L
T
Widząc, jak szybko jej syn obdarzył Konstantinosa zaufaniem, Laura pomyślała, że
powinna się cieszyć. Nie mogła jednak powstrzymać ukłucia zazdrości.
Drzwi frontowe otworzyły się i pojawiła się w nich kobieta w średnim wieku - zu-
pełnie jak gdyby od dawna stała tam, czekając na ich przyjazd.
- Przedstawię cię Demetrze - powiedział Konstantinos z dziwnym błyskiem w oku.
- Kieruje służbą, będzie zatem twoją bezpośrednią przełożoną. Zwietnie mówi po an-
gielsku, więc nie będziesz miała problemu ze zrozumieniem jej poleceń.
Przełożona... Polecenia... Jego słowa z hukiem sprowadziły Laurę na ziemię. Zdała
sobie sprawę, że nie będzie już wożona helikopterem ani luksusowymi samochodami.
Dołączy do służby. Szybko jednak skarciła się w duchu. Przecież tego właśnie chciała.
Na to nalegała.
Choć spędziła kilka ostatnich wieczorów nad rozmówkami greckimi, zdołała za-
pamiętać jedynie kilka słów. Pomyślała jednak, że nastał dobry moment, aby je wyko-
rzystać.
- Kalimera - powiedziała, uśmiechając się nerwowo do Demetry.
Kobieta zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów i powiedziała coś po grecku do
Konstantinosa. Jego odpowiedz najwyrazniej ją usatysfakcjonowała, bo skinęła głową i
uśmiechnęła się do Laury.
- Kalimera, Lauro. Witam cię serdecznie w willi Thavmassios - jej oczy śmiały się,
gdy spojrzała na ciemne loki Aleksa. - A to twój syn?
- Tak, to jest Alex.
Popchnęła syna delikatnie i odetchnęła z ulgą, gdy zrobił krok w przód i podał ko-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]