Odnośniki
- Index
- 2005 36. Czas aniołów 2. Dav
- Mace Dav
- Rydzynski Marie Szcz晜›liwy traf
- Rachel Lee Zanim zasnć™
- Hart Jessica OgiećąĂ˘Â€Âź i woda
- Final Fantasy XI Ninja Gu
- worksheets
- 0415423511.Routledge.Understanding.Terrorist.Innovation.May.2007
- 262. Monroe Lucy Córka króla
- Zbrojni 01 Zamek Laghortow Thorhall EM
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kislev był wówczas zagrożony, jezdzcy śmierci z północy wzięli szturmem Praag.
Z pomocą przyszły sąsiadowi siły Imperium i w końcu odparto wraże legiony.
Car Alexis i Imperator Magnus, podbudowani tÄ… wiktoriÄ…, zawarli pakt przyjazni
między swoimi krajami.
Postanowienia owego paktu zostały wystawione na najcięższą próbę. Agre-
sywne hordy urosły znowu w siłę, znowu łupiły miasta Kisleva, puszczały z dy-
mem wioski, napadały na faktorie, równały z ziemią obozy wojskowe. Gdyby
udało im się podbić Kislev, następnym celem stałoby się Imperium. Wilk napo-
mykał już o istnieniu wroga wewnętrznego, a renegaci oblegający Kislev stanowili
dla Imperium dodatkowe zagrożenie z zewnątrz.
Mówiłeś, panie, że Imperator wysłał swoje wojska, by broniły Kislev
powiedział Konrad, kiedy stali na rufie krypy i obserwowali krzątaninę w porcie.
Bo to prawda.
I dlatego tu jesteÅ›? Ze mnÄ…?
W pewnym sensie.
W jakim sensie?
Wilk wzruszył ramionami.
Mogłem zaoferować swe usługi Imperium, zaciągnąć się do regularnej ar-
mii i pomaszerować z nią na wojnę przeciwko najezdzcom. Tak czyniłem, kie-
dy byłem młodszy i bardziej wierzyłem w ideały. Teraz jednak pora pomyśleć
o zabezpieczeniu na starość. Jeśli mam już ryzykować życiem, a nawet więcej
niż życiem, to chce mieć pewność, że mi się to opłaci. Jestem zawodowym żoł-
nierzem, i to jednym z najlepszych. Ludzie sowicie wynagradzają moje usługi.
PracujÄ™ gdzie chcÄ™ i kiedy chcÄ™.
Konrad ściągnął brwi. Nie bardzo rozumiał, do czego Wilk zmierza.
A więc nie przybyłeś tu walczyć ze zwierzołakami?
Ależ tak! Widzisz, Kislev już dawno byłby krainą mlekiem i miodem pły-
nącą, gdyby tylko mógł spokojnie eksploatować swoje bogactwa. A tu masz, jego
terytorium pustoszą raz po raz wszystkie te bestie z piekła rodem. To nie sprzyja
robieniu interesów i harmonijnemu rozwojowi. Przybyłem, żeby raz na zawsze
położyć temu kres. Ty również po to tu jesteś, Konradzie. Będziemy pomagali
w walce z najezdzcą a jednocześnie wypracujemy sobie skromną rekompen-
124
satę. Na wojnach ludzie się bogacą, chłopcze, tyle że zazwyczaj nie ci, co trzeba.
Ale na tej wojnie my się wzbogacimy. A przy okazji powalczymy w słusznej spra-
wie. Uśmiechnął się, błyskając spiłowanymi zębami. Bywa, że przyjemne
da się połączyć z pożytecznym.
* * *
Zostali strażnikami w kopalni złota. Kopalnia znajdowała się w Górach Krań-
ca Zwiata, niedaleko Przełęczy Belyevorta. W rzece przepływającej przez ten re-
jon gór od wieków znajdowano ślady kruszcu, ale żyłę odkryto dopiero przed
pięćdziesięcioma laty.
Chociaż było to pogranicze ludzkiego osadnictwa, kopalnia kwitła dopóki
z Północnych Pustkowi nie nadciągnęli znowu najezdzcy, których z roku na rok
przybywało. Pochodzili z krain lodu i śniegu, zupełnie jakby piekło, które ich
zrodziło, było skutą mrozem dziczą.
Najazdy powodowały poważne ograniczenie wydobycia w kopalni, i właści-
ciele, do których zaliczał się również car, stworzyli własną, prywatną armię.
Wilk pracował tu już kiedyś jako najemnik, ale ani myślał zadowalać się teraz
tak niską pozycją. Znał dowódcę garnizonu i po niecałych dwóch miesiącach zajął
jego miejsce.
Nie musiał przy tym uciekać się do użycia siły; wystarczyły słowa perswa-
zji. W rozmowie w cztery oczy Wilk przedstawił temu człowiekowi długą listę
przypadków zagarnięcia mienia i defraudacji, jakich dopuścił się podczas lat prze-
pracowanych w kopalni. Jako alternatywę dla katowskiego topora zaproponował
mu dobrowolne odejście w stan spoczynku po wcześniejszym zarekomendowaniu
jego, Wilka, na swojego następcę.
Kompleksowa ochrona obiektu nie ograniczała się do obrony wyrobisk przed
atakami zwierzołaków. Ci stanowili tylko jedno z zagrożeń. Powodowała nimi
jedynie żądza mordu i niszczenia, nie chodziło im o złoto.
Na kopalnię i na transporty złota napadali również najprzeróżniejszej maści
bandyci, zbóje i złodzieje. Na nich też trzeba było mieć oko. Tudzież na samych
górników. Bo to oni właśnie mieli najlepsze warunki do okradania kopalni. Praco-
wali w ciasnych sztolniach i drążąc złotodajną skałę, natrafiali od czasu do czasu
na warte grzechu samorodki, które z łatwością mogli ukryć i wynieść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]