Odnośniki
- Index
- Chandler Elizabeth Pocałunek anioła 03 Bratnie dusze
- Aniołowie i elfy Pickart Joan Elliott
- Chadda Sarwat Pocałunek Anioła Ciemności
- Nora Roberts Portret Anioła
- Roberts Nora Portret Anioła
- Władza bez tyrani. Jak kontrolować ludzi, pienišdze, czas, emocje i słaboœci
- czas_rozpoczac_sad_od_domu_bozego
- Current Clinical Strategies, Outpatient and Primary Care Medicine (2005); BM OCR 7.0 2.5
- Mace Dav
- Ferring Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
110 Carolyn Davidson
niego kęsa, ziewnęła szeroko. Honey prawie nie
tknęła jedzenia.
Hope, kochanie, już skończyłaś? To może
pójdziesz teraz do salonu, popatrzysz sobie na
choinkÄ™. A ja pozmywam i zaraz tam do ciebie
przyjdÄ™.
Dobrze.
Obie siostry wstały z krzeseł, Hope podążyła do
salonu, Honey zaczęła zbierać naczynia ze stołu.
Kiedy przechodziła koło Zachariasza, chwycił ją za
łokieć.
Musimy porozmawiać, Honey powiedział.
Na pewno czujesz się zraniona głupimi insynuacja-
mi tej kobiety. Nie chcę, żebyś tak to przeżywała.
Nie sądzę, żeby było w ogóle o czym roz-
mawiać powiedziała Honey spokojnym głosem.
Ta kobieta osądziła mnie niesprawiedliwie, ale ja
teraz przynajmniej wiem, co ludzie o mnie myślą.
Ludzie? Nie, Honey. Tylko jedna osoba, god-
na ubolewania, pozwoliła sobie na złośliwość.
A wszyscy cię znają i wiedzą, że niczego nie można
ci zarzucić.
Ale ta kobieta w jakiś sposób ma rację. Jestem
młoda, samotna, mimo to zdecydowałam się za-
mieszkać pod jednym dachem z dwoma dżentel-
menami. W ten sposób znalazłam się w bardzo
niezręcznej sytuacji i powinnam była zastanowić
się nad tym wcześniej. Ja chciałam wybawić pana
Josepha z kłopotu, a wyszło na to, że całkowicie
zrujnowałam swoją reputację.
Znieżny anioł 111
To wszystko moja wina. Niepotrzebnie prze-
prowadziłem się do dziadka. Powinienem był tylko
was odwiedzać, ale nocować w domu.
Trudno. Stało się. Nie rób sobie wyrzutów,
Zachariaszu.
W takim razie, proszÄ™, zapomnijmy o tym
niemiłym zajściu. A ślub wezmy już w przyszłym
tygodniu i w ten sposób zamkniemy wszystkim
usta.
Zachariaszu... wybacz, ale chciałam cię o jed-
no zapytać. Czy ty dawałeś pannie Phillips do
zrozumienia, że ona nie jest ci obojętna?
Nie, Honey, absolutnie nie. Ubiegłego lata
spotkaliśmy się ze sobą podczas kilku pikników,
może i trochę ze sobą flirtowaliśmy, ale na pewno
nie było to nic zobowiązującego. Pewnego dnia
poprosiła mnie, żebym towarzyszył jej do kościoła,
a raz na jakieś tam przyjęcie. A potem, wyznam
szczerze, zaofiarowała mi siebie. Całkiem otwar-
cie. Ja jednak na jej propozycję nie przystałem.
Odtrąciłeś ją?
W głosie Honey słychać było cień niedowierza-
nia, czemuZachariasz wcale się nie dziwił. Więk-
szość mężczyzn zapewne skwapliwie skorzystała-
by z okazji, by poznać wdzięki całkiem niebrzyd-
kiej Ellen Phillips. Kto wie, czy Zachariasz też by
w końcu jej nie uległ... Nie, na pewno by nie uległ,
bowiem w jego pamięci ciągle był zbyt wyrazisty
obraz złotowłosej istoty, która w lipcuzawitała do
bankuzaledwie na dziesięć minut. A poza tym nie
112 Carolyn Davidson
przypominał sobie, żeby jego puls w obecności
Ellen kiedykolwiek przyśpieszał. Zresztą tego lata
Zachariaszowi nie amory były w głowie. To były
jego pierwsze miesiÄ…ce w banku, dziadek pilnie
obserwował wnuka, a wnuk przysiągł sobie, że
nigdy dziadka nie zawiedzie...
Tak, odtrąciłem powiedział stanowczym
głosem, spoglądając prosto w oczy Honey. Ellen
jest po prostu zazdrosna i ma ku temu powody.
Jesteś piękna, Honey, pełna zalet i do ciebie należy
serce mężczyzny, na którego kiedyś polowała Ellen
Phillips.
Honey nie powiedziała nic. Wzięła tacę pełną
naczyń, pchnęła biodrem wahadłowe drzwi, pro-
wadzące do kuchni i znikła. A Zachariasz, spog-
lądając na zamknięte drzwi, przeklął w duchu
kobietę, która w radosnym, świątecznym dniu
wyrządziła tyle zła.
26 grudnia
Zostanę tylko do końca tygodnia oświad-
czyła Honey, wyrastając nagle jak spod ziemi tuż
przed fotelem, w którym starszy pan, wygodnie
rozparty, oddawał się ulubionej rozrywce.
Słysząc pełne determinacji słowa, Joseph Ben-
nett drgnął, fajka omal nie wypadła mu z rąk.
Tylko do końca tygodnia? Ależ, moja droga!
Dlaczego?
Nie mogę inaczej postąpić. Zbyt pana szanu-
Znieżny anioł 113
ję, panie Bennett, aby narażać pana na nikczemne
komentarze z powodu mego pobytu w pańskim
domu. Ja...
Głos Honey załamał się, powieki zatrzepotały,
starając się powstrzymać łzy.
Ależ Honey! Przecież Zachariasz przeniósł się
z powrotem do swego domu!
Niestety, ludzie zawsze uwielbiali plotki,
panie Bennett, a fakt, że Zachariasz powrócił do
swego domu, też wytłumaczą sobie opacznie.
Teraz na pewno będą szeptać, że w pańskim domu
działy się... rzeczy zdrożne. Muszę wrócić na
farmę, panie Bennett. Przykro mi, bo pan znów
będzie miał kłopot, ale ja naprawdę nie mogę tu
zostać. Mam tylko jeszcze jedną prośbę.
Honey drżącymi palcami zsunęła z palca pierś-
cionek z perłą.
Czy mógłby pan oddać ten pierścionek Za-
chariaszowi? Ja nie powinnam zostać jego żoną.
Moja osoba przysporzy mu tylko kłopotów, tak
jak panu.
Nie, Honey.
Starszy pan złożył z powrotem złociste kółecz-
ko w dłoni Honey. Przepiękna perła rozbłysła
pysznie w blasku słońca.
On go nie przyjmie z powrotem. ZÅ‚amiesz
mu serce, Honey.
Postąpiłam bardzo lekkomyślnie, przyjmując
jego oświadczyny. Powinnam była wcześniej się
zastanowić, że pewnych granic przekraczać nie
114 Carolyn Davidson
wolno. Proszę wybaczyć, panie Bennett, obieca-
łam przecież, że tutaj zostanę. Ale muszę postąpić
inaczej. OdejdÄ™, ludzie za kilka tygodni przestanÄ…
gadać i Zachariasz nie poniesie żadnego uszczerb-
ku na swojej reputacji.
Honey, ty nie doceniasz uczucia Zachariasza
powiedział smutno pan Joseph. Honey...
Ale Honey odwróciła się już i szybkim krokiem
opuszczała gabinet.
Jej decyzja była nieodwołalna. Kiedy nadszedł
koniec tygodnia, wielki wóz wyruszył w drogę. Na
kozle siedział właściciel stajni, z tyłu wozu szły
przywiązane krowa i koń, a na wozie, obok klatki
z sześcioma kurami, siedziała milcząca Honey
i szlochajÄ…ca Hope.
Właściciel stajni zajechał pod tylne drzwi, ze-
skoczył z kozła i pomógł wysiąść obu siostrom.
Dziecko, ciągle pochlipując, pobiegło do domu.
To ja pownoszÄ™ pani rzeczy na werandÄ™
zaofiarował się właściciel stajni.
Dziękuję panu.
Honey odwiązała krowę, zaprowadziła do szo-
py i wróciła po konia.
Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby pan po-
mógł mi jeszcze wnieść kury.
Sam to zrobiÄ™.
Chwycił klatkę i ruszył za Honey do szopy.
Honey wypuściła kury do kojca, pożegnała właścicie-
la stajni i ciężkim krokiem ruszyła w stronę domu.
Znieżny anioł 115
W zimnej kuchni siedziała na krześle skulona,
nieszczęśliwa Hope. Honey rozpaliła w piecu ku-
chennym, usiadła za stołem, pochyliła głowę. Po
policzkach popłynęły strumienie gorzkich łez.
Wystarczyło zaledwie kilka godzin, żeby z krai-
ny szczęśliwości wrócić do dawnego życia. Nowy
rok się zaczął, a wszystko będzie po staremu.
Ciężka praca od świtudo nocy. Nakarmić inwen-
tarz, wydoić krowę, ubić masło, upiec chleb. Jedy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]